Jaka jest śmierć

 

Śmierć. Tajemnica. Stała obecność, czuwanie, czajenie się. Nieobliczalność.

Wkrótce Dzień Wszystkich Świętych i Zaduszki, więc czcimy śmierć. Składając hołd zmarłym, to tak jakbyśmy świętowali dzień śmierci.

Starałam się nazwać śmierć w jednym z wierszy „Kołderki z białego marmuru”, w „Niebieskim wymiarze sprawiedliwości”. Może i parę celnych określeń na to przedziwne, przerażające i zatrważające zjawisko udało mi się znaleźć. Ale mój wiersz jest bardzo malutki przy innym wielkim wierszu poświęconym śmierci autorstwa wspomnianego przeze mnie niedawno Zbigniewa Tlałki.

„Ponieważ” to tytuł tego utworu. Tutaj mamy opisanie śmierci, dowiadujemy się, jaka jest śmierć. A jednocześnie dowiadujemy się, jakie powinno być życie, mimo iż o tym mówi tylko jedna linijka tego wiersza.

Dla mnie ten wiersz jest porażający w swojej wymowie.

I w tym momencie powiem tak, jak często mówię: zresztą zobaczcie sami.

Ponieważ Tlałka

 

Z. Tlałka, Między wierszami, Jabłonka Orawska 2008, s. 10.

Festiwal Książki w Opolu

Już pojutrze zaczyna się 3 Festiwal Książki w Opolu. Wierzyć się nie chce, że na tak małym skrawku przestrzeni zmieścić się może tyle wszystkiego – wszystkiego księgarsko-książkowo-pisarskiego, czyli stoisk wydawniczych, książek, a do tego wydarzeń przeróżnych: spotkań, prezentacji, występów i wystąpień…

Chciałaby się zobaczyć wszystko, można zobaczyć tylko część.

A ja zapraszam szczególnie na stoisko nr 29 przy ul. Mozarta, od strony Filharmonii. Bo to stoisko Wydawnictwa Nowik, w którym wydałam moją „Czarownicę w sypialni”, tę z piękną ilustracją Rafała Olbińskiego na okładce. I tam właśnie będzie można kupić „Czarownicę…”, a także inne książki – tak Wydawnictwa Nowik, jak i moje. Matematyka i poezja? Przecież to dziedziny bardzo sobie bliskie…. 🙂

Okładka Czarownica

Okładka Czarna

Okładka Kołderka

Okładka Pocztówka 2

Dzień Zaduszny — 2 listopada

A dziś 2 listopada, Dzień Zaduszny, nazywany też Zaduszkami, poświęcony wspomnieniu i modlitwie za dusze wszystkich zmarłych – stąd nazwa „za-duszki”.

Dzisiaj też powspominajmy naszych „odeszłych”, choć pewnie większość z nas już wczoraj odwiedziła groby bliskich zmarłych i modliła się za nich.

Znajdźmy jakąś małą chwilę, jakiś kącik w kolejnym zabieganym dniu i wyślijmy do nich myśl, uśmiech, łzę… Albo jak ten aniołek na zdjęciu wyślijmy im słodkiego, jedynego, tylko dla nich całusa…

 

Wspomnijmy. Pożegnajmy się jeszcze raz, pomódlmy się o zapomnienie dla nich, żeby było im lżej w tamtym świecie, prośmy, by tam było im „jak w domu”, „jak u mamy” albo lepiej…

 

Pożegnanie
 
 
Schodami bólu i strachu
zeszłaś aż do nieba
i teraz rumor tam wielki
To anioły tak szaleją między obłokami
słyszę tę krzątaninę
śpiewne głosy
ponaglające szepty
furkot skrzydeł
 
Czasem jeszcze cichym lotem
niczym boskie ćmy
przylatują do ciebie
krążą nad twoją nieobecnością
 
Bo też już ci szykują złocistą sukienkę
i na wymiar szczupłych ramion
dwa lśniące skrzydełka
już powitalne nuty układają specjalnie dla ciebie
 
już przyjmują cię córeczko
do swojego grona
 
 
 
Zapomnienie
 
 
Teraz ma pewnie lęk wysokości
więc nie każ jej Panie
siedzieć na chmurce
i patrzeć w dół
 
Zabroń wypatrywać
siostry i brata
pani od polskiego
koleżanek z klasy
chłopca z sąsiedniego bloku
 
Zabroń jej tęsknić
za zeszytami i grą w komputerze
za różowym rowerem
rolkami i nową komórką z wesołym słonikiem
ich też już nie ma
 
Tylko w pamięci pozwól zachować
moją dawną twarz
tę uśmiechniętą
bo teraz na niej tylko ból
 
 
 
Nowy dom
 
 
Sama dla siebie ich wybrałaś
Teraz twoim ojcem jest Bóg Ojciec Wszechmogący
a twoją matką – Maryja
 
Jestem spokojna – już się tobą zaopiekowali
oprowadzili po nowym domu
pokazali niebieskie ogrody i pokój
który wreszcie urządziłaś tak jak chciałaś
 
Cieszę się że już cię przyjęli
do swego świętego grona
Nie jesteś sama wśród gwiazd i księżyców
na niezgłębionym boskim firmamencie
 
I jakże cieszę się że teraz
twoimi rówieśnikami
są beztroskie aniołki
 
One tak samo jak ty
lubią śpiew
i bieg na sto metrów z przeszkodami
pierzastych cumulusów

 

 

 

Źródło zdjęcia: https://pogoda.interia.pl/wiadomosci/news-prognoza-pogody-na-wszystkich-swietych-i-dzien-zaduszny,nId,1051735

Wiersze pochodzą z tomu: Renata Blicharz, Kołderka z białego marmuru, Wyd. RB, Opole 2011, ss. 7, 14, 15.

Konkurs – okładki książek do wygrania

To też zaproszenie, ale – do wzięcia udziału w konkursie. Właściwie ponowne zaproszenie. Dzisiaj chcę pokazać Wam okładki tych książek, które są do wyboru przez zwycięzców jako dodatki do „prawdziwej” nagrody, czyli do „Czarownicy…”. Oto one.

 

  

Ponieważ miałam kilka sygnałów, że termin konkursu jest zbyt krótki, więc przedłużamy jego trwanie o tydzień. Tak więc odpowiedzi można przysyłać do przyszłej soboty, czyli do 23 stycznia 2016 r.  A osobom, które już wzięły w nim udział, teraz już dziękuję!

Chciałabym też wspomnieć, że informacja o konkursie została zamieszczona na stronie internetowej Klubu Literackiego w Brzegu, którego prezesem jest poetka Roma Więczaszek. To jej zasługa, że Klub działa, a strona wygląda tak pięknie! Oto namiary na nią: http://www.klubliterackibrzeg.pl.

A poza tym informacja o konkursie jest na jeszcze jednym portalu, do odwiedzania którego też zapraszam, bo to moja dawna kochana „Prowincja”. Chodzi o Fundację Manowce Kultury, na fb której jest słowo o konkursie.

Powtórzę więc ostatnie zdanie z pierwszego ogłoszenia o konkursie: Zapraszam! Polecam! Trzymam kciuki!

Czas aniołów

 

Chociaż anioły pracowicie pracują przez cały rok, to jednak grudzień jest dla nich – a może bardziej dla nas, ich podopiecznych – czasem szczególnym.

Wtedy krążą wokół jakby intensywniej, rozsiewając anielskie powiewy, pełne jasności, cichości, niebieskości.

Pierwszy grudniowy anioł objawił mi się w Kluczborku, gdzie w kawiarence „Nowy strych” w przesympatycznej atmosferze, wywołanej miejscem, zgromadzonymi osobami, zmierzchową porą może, czytałam swoje wiersze. Teraz ten pucołowaty aniołek z zadartym nosem i w czerwonej sukience wisi świątecznie w mojej kuchni, wzbija się gdzieś w sobie tylko znane niebiańskie przestworza. Obok okna. A za oknem wieczorny, grudniowy świat, budzący nostalgie i tęsknoty. Za czym? Każdy musi sam sobie odpowiedzieć, przecież ma swoje…

 

 

Renata Blicharz
Modlitwa
 
 
Nie do was się modlę
anieli w niebiesiech
hierarchowie boży
dostojnicy w złotych aureolach
 
tylko do was
aniołki z ambony w kościele
cherubinki tłuściutkie
z buziami w aureolkach z pozłacanych loków
na pozłacanych chmurkach harcujące
pucołowate i figlarne
 
bo to z wami będzie
chodzić do niebieskiej szkoły
z wami psocić na lekcjach chóru
uczyć się śpiewu i gry
na lirach i anielskich trąbkach
to z wami zamieszka
w internacie ze złoconych chmurek
i z wami chodzić będzie
do niebieskiej stołówki
 
I może w końcu przy was
nabierze
trochę ciała

 

To wiersz z tomiku „Kołderka z białego marmuru”. Może to nie pora na smutne wiersze, ale przecież to do takich pucołowatych aniołków modlą się niektóre mamy, prawda?

A tu anioł jeszcze inny, może bardziej pogodny i wspomnieniowy, bo wspominam pobyt latem na plenerze. Ten anioł strzeże przez rok cały wrót kawiarni w Szklarskie Porębie. A kawiarnia ma bardzo poetycką nazwę – „Metafora”.

Wspaniałych aniołów wokół Was  w grudniu Wam życzę, a potem przez wszystkie pozostałe jedenaście miesięcy!

Źródło pierwszej fotografii: strona Biblioteki w Kluczborku, można je zobaczyć tu (inne też): http://www.pedagogiczna.pl/index.php/kluczbork/1703-wieczor-z-poezja-renaty-blicharz

„Kołderka z białego marmuru” w „Odrze”

Właśnie przyszedł do mnie pocztą ostatni, lutowy numer „Odry”. A w nim w dziale „W oficynie”, na stronie 129, opis kilku tomików poezji funeralnej, wydanych w ostatnim czasie. W artykule kilka zdań także na temat mojej „Kołderki z białego marmuru”. Dosyć dawno wysłałam „Kołderkę…” do „Odry” i otrzymałam odpowiedź od p. Mieczysława Orskiego, że zamieści w miesięczniku notkę o książce. I właśnie notka się ukazała, w numerze 2/2014, co bardzo miłe.

Poniżej przytaczam cały tekst, z wyróżnieniem fragmentu dotyczącego mojego tomiku.

W oficynie

 Wszystkim nam gorączka, śmierci smakowanie / mieszkania podziemne, pościele w kamieniu / nie wybierać nikomu, nad innych się wynosić / życia w nas tyle, ile soku w umarłych imieniu – w rytmach i rymach zawartych w tomiku poetyckim gdyńskiego poety Bogdana Jaremina rozpoznajemy echa wygasłej już tradycji poetyckiej, nawiązującej do wzorów zaczerpniętych z dawnych epok. Zresztą nie bez kozery ten tomik, grający motywami „miłości i śmierci w jedno splątanymi”, nosi nawiązujący do cyklu wierszy Kochanowskiego tytuł TRENY LIPCA (Bernardinum, 2013), a powstał on na biurku autora kilku już zbiorów wierszy, w życiu profesora medycyny, przeżywającego stratę żony. Tej osobistej tragedii Jaremin stara się przeciwstawić atmosferę obserwowanego wokół bujnego lipcowego lata, w której ożywa jego „Eurydyka”. Pisze o tym w przejmującym posłowiu Anna Janko: Ten cykl trenów tak jest pełen światła i życia, że podczas lektury co chwila zapominamy, że wyraża żal za umarłą. Żar utraty przeradza się w potężny zmysłowy nadmiar: lipcowe szaleństwo ogarnia żywych i nieżywych… Poprzednio zwracaliśmy uwagę w tym cyklu pozaoficynowym na nasilający się ostatnio w nowej liryce polskiej nurt funeralny, wysuwający na czoło podejmowanych tematów sprawy ostateczne; w kilku niedawno wydanych książkach poetyckich, podobnie jak w „trenach” Jaromina, powodem i inspiracją ich powstania staje się dla ich autorów śmierć ich bliskich.

W pięknych strofach, choć odwołujących się już do nowoczesnych narzędzi poetyckich, wyraża i stara się opanować swój ból po stracie syna w wypadku drogowym cztery lata temu (jak dowodzi wiele jej utworów, a także dołączone do nich wyznanie: Dziś mam pewność, że czas nie leczy bólu) Małgorzata Grajewska w pierwszym swoim tomiku BLISKO BLIŻEJ ZA DALEKO (Koronis, Bydgoszcz 2013). Ponieważ śmierć Pawła była wynikiem wypadku na szosie, wielokrotnie w tych wierszach, sięgających po proste, ale wyraziste słowa i nieskomplikowane, ale sugestywne metafory, pojawiają się motywy zapamiętane z wydarzenia: Zawsze dotykam krwawej plamy na asfalcie / tamtego lata czułam jej gorący puls... – z dołączonymi obok przez autorkę komunikatami, przypominającymi o zagrożeniach w ruchu drogowym: W lipcu odnotowano 602 wypadki drogowe, / w których uczestniczyły dzieci do lat 14. Liczba / ofiar śmiertelnych wyniosła 11.

Głęboko poruszające, apelujące do sumień, ale i wyobraźni są też utwory z kolejnego tomu opolskiej poetki Renaty Blicharz KOŁDERKA Z BIAŁEGO MARMURU (Wydawnictwo RB, Opole 2012), wypełnione zgrabnie podejmującymi reguły konwencji Różewiczowskiej trenami na śmierć córki – o których opinię wyraził na okładce Ernest Bryll: Nie wiem, jak te wiersze opisać, bo to przecież treny, zapis tragedii (…) ale zapis poetycki chyba doskonały, bo jakby się go nie czuje. Wybitny pisarz słusznie podkreśla powściągliwość składni lirycznej Blicharz; widoczna np. w wierszu Talerzyk: A więc uciekłaś / skutecznie ostatecznie / bez szansy powrotu bez odwrotu // Teraz już wiem że są rzeczy ważne / punktualne przyjścia czysty stół / posprzątany pokój (…) Takie nic nie znaczące / takie jak ten talerzyk / z pokrojonym w plasterki owocem / który podsuwam ci…

W podobnie powściągliwy i bezpośredni sposób wadzi się z życiem i jego prawodawcą Bogiem poeta mający za sobą wiele doświadczeń i realizacji związanych z literaturą i sztuką, mieszkający w Świnoujściu Marek Żymła, który obok wierszy pisze także teksty piosenek i jest aktorem teatrów alternatywnych, twórcą nagradzanego na festiwalach spektaklu opartego na poezji Kazimierza Ratonia oraz performance’u Czekanie na Słowo prezentowanego także w Szwecji pt. Waiting for Word. W swoich utworach wielokrotnie podkreśla: A jednak / Żyjemy / Dziś / By umierać / Po stokroć, zwracając się do Instancji Najwyższej gdzie indziej z prośbą: Nie daj za prędko! Odejść mi Panie / Mam na tej ziemi! Spraw kilka z okładem! Do załatwienia. Do lektury wierszy Żymły zamieszczonych w tomiku SUMA (Wyd. FORMA, Książnica Pomorska, Szczecin-Bezrzecze 2012) zachęca Bronisław Maj.

Ponadto w wydawnictwie Mamiko ukazał się zbiór wierszy Tomasza Urbowicza WIELOLUSTRO. Zaś poeta, prozaiki, eseista Czesław Mirosław Szczepaniak, kontynuujący swą prywatną działalność edytorską na Ursynowie (Publikuję nakładem własnym, bo nie lubię kogoś prosić, żeby to wydal. A zresztą polscy wydawcy tego typu pisanie traktują arogancko… Póki co, publikuję, żeby zobaczyć, jakie popełniłem błędy, które też uczą) wydał kolejną książeczkę, tym razem zbiór wspomnień i różnych swoich publikacji pt. Ci@ch.

M.

Dzień Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny

Dzień Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny. Dwa pierwsze dni listopada. Smutne dni, kojarzące się z cmentarzem, przemijaniem, odchodzeniem, śmiercią.

Wszystkich Świętych uroczystość obchodzona ku czci wszystkich znanych i nieznanych świętych (1. listopada). Dzień Zaduszny albo Zaduszki jest z kolei dniem modlitw za dusze zmarłych (2. listopada).

Tego drugiego dnia ludzie wspominają wszystkich, którzy odeszli z tego świata, modlą się za wszystkich zmarłych wiernych, których dusze według wiary katolickiej mogą jeszcze przebywać w czyśćcu. W ten dzień odwiedza się cmentarze, groby zmarłych z rodziny, uczestniczy się w mszach, modli w intencji zmarłych. Tego też dnia zapala się świeczki i znicze na grobach zmarłych, składa się na grobach kwiaty, wieńce. Jest to wszystko symbolem pamięci o zmarłych.

W pierwszy dzień listopada cmentarz pełen ludzi. Drugiego listopada cmentarz pusty, przy grobach kilka osób. Minęło święto odwiedzania grobów z bliskimi zmarłymi, wraca codzienność, z której niespożyta, niezniszczalna śmierć co chwilę kogoś sobie zabierze…

Oto jak o niej pisze poeta, choć jednocześnie pisze o życiu. Bo to „Pochwała życia”, wiersz z tomiku „Zielnik miłosny i inne liryki” Józefa Barana. To wiersz, który dostarczył mi motta do wiersza otwierającego mój ostatni tomik.

Pochwała życia

 

wracaliśmy z pogrzebu

przed nami

jak okiem sięgnąć

rozciągało się

życie

i rozkwitało w nim

milion

najpospolitszych pod słońcem możliwości

które zgasły pod powiekami zmarłego

 

odkrywane na nowo

mieniły się teraz

tęczowymi barwami

…………………….

niepojęte jest

marnotrawstwo śmierci

Sprawozdanie z wakacji – sierpniowa mozaika

Sierpniowa mozaika kojarzy mi się z szachownicą pól z dojrzałymi zbożami o różnych odcieniach złota, brązu, żółci, rudości, które to kolory tworzą tę szachownicę. Może to trochę archaiczny obrazek, trochę też nostalgiczny, ale ja też jestem trochę archaiczna i trochę nostalgiczna.

Mozaika to też inne skojarzenie – swego rodzaju misz-masz, konglomerat, mieszanka, całość złożona z kawałków, fragmentów, części, drobiażdżków.

A więc sprawozdanie z wakacji – mozaikowe, sierpniowe i wakacyjne.

1. Wakacje w szpitalu-sanatorium

Ponad trzy tygodnie spędziłam w Korfantowie.  Korfantów to miasteczko, które 20 lat temu odzyskało prawa miejskie i  w połowie sierpnia, dokładnie trzynastego sierpnia, to 20-lecie mija. Nie wiem, kiedy prawa te uzyskało po raz pierwszy ani też kiedy się ich pozbyło, ale to chyba nie ma większego znaczenia. Korfantów najbardziej znany jest z rehabilitacji i szpitala rehabilitacyjnego, w którym stawia się na nogi różne biodra, kręgosłupy i inne nogi. Szpital zajmuje dawny pałacyk, a do tego ma przybudówkę, w której ja miałam przyjemność mieszkać. Jest to szpital, bo jest to szpital (i nie jest to masło maślane, piszę to świadomie!), ale jest to też jakby sanatorium, bo są zabiegi i zajęcia rehabilitacyjne, a najważniejsze – nie trzeba chodzić w piżamach, koszulach nocnych i żadnych sflaczałych szlafrokach! I dzięki Ci, Panie, za to, bo człowiek czuje się bardziej człowiekiem niż w tzw. „normalnym” szpitalu.

Taki afrykański zachód słońca widziałam z okna mojego pokoju.

2. Żniwne pola

Przez Korfantów płynie rzeczka, przy moście nie ma jej nazwy, w dali między drzewami, widać żniwne pole, jeszcze nie skoszone, choć żniwa, jak wiem, w pełni. Mostek ma ładną balustradę, ozdobioną srebrnymi kwiatowymi  ornamentami. Mostek nad rzeczka wygląda bardzo romantycznie, powiedziałabym.

I powiedziałam 🙂

 

3. Chyba zaczynam wariować

Kiedy jestem poza moim naturalnym środowiskiem, czyli poza domem dłużej niż tydzień, zaczynam wariować. Zauważyłam to któregoś dnia na stołówce. Już ponad dwa tygodnie byłam w Korfantowie, w szpitalu, gdzie kolejny raz po kolejnej operacji kuruję moją nóżkę z pokiereszowanym kolankiem. Jako że dłużej niż ten tydzień nie ma mnie w domu, zaczynam zatem wariować. Polega to na tym, że jest mi źle i z minuty na minutę coraz gorzej – chcę do domu, wszystko mnie złości, a  nic się nie podoba, wszystko jest bez sensu, smutnieję coraz bardziej, nie chcę być tu, gdzie jestem, tęsknię za wszystkim moim, zwykłym, normalnym.

A potem kiedy już jestem w swoim tzw. naturalnym środowisku jest wielkie ufff! No i znowu te banały: NIE MA JAK W DOMU albo WSZĘDZIE DOBRZE, A W DOMU NAJLEPIEJ. Ale to święte banały.

4. Czuję się bezpiecznie

Obiekt szpitala, w którym mieszkam, ma tylne wejście (aż chciałoby się powiedzieć: tajne). Wchodząc przez tylną zawsze otwartą bramę, widać zawieszoną na płocie tablicę. Obiekt pilnuje agencja ochroniarska Netoperek. Och, sorry, Guard.

Przepraszam, nie mogłam się oprzeć…

5. Na budowie

Szpital w Korfantowie wciąż się rozbudowuje. Rozbudowa odbywa się codziennie pod moim oknem, dzięki czemu mam budowlane hałasy od 7. rano  do 4. po południu. Ciekawe jest oglądać jak zmienia się z dnia na dzień dach nowej sali operacyjnej. Pewnego dnia nie wiadomo skąd i jak pojawiła się na budowie druga wielka maszyna i razem z dźwigiem, pierwszą i stałą wielką maszyną, stanowiły przepiękną parę, szczególnie wtedy, gdy pracowały razem. Druga wielka maszyna służyła do wylewki cementu. Tego samego dnia, kiedy się pojawiła, i tak samo tajemniczo –  jak się pojawiła, tak i zniknęła. I zobaczcie, ludzie przy tych urządzeniach to ludziki!

6. Dom Kultury

W Korfantowie jest bardzo fajny Dom Kultury, byłam, widziałam, uczestniczyłam w obchodach z okazji XX-lecia odzyskania przez Korfantów praw miejskich.  Piękna uroczystość, podczas której mój kolega po piórze, poeta, Edmund Borzemski otrzymał tytuł zasłużonego dla gminy Korfantów.

– tablica 1

No i w tym Domu Kultury znajduje się tablica korkowa ogłoszeniowa, a na niej „siedzi kotek na płotku”. I taki śliczny kotek z serduszkiem bardzo mi się spodobał. Zwłaszcza, że ktoś wywiesił anons o oddaniu dwóch małych kotków.

– tablica 2

No i w tym Domu Kultury znajduje się tablica obok tamtej korkowej ogłoszeniowej, a za jej szybą pokazana jest działalność Domu – zdjęcia, a pod nimi daty (np. Dni Korfantowa z 1999 r.!), które mnie zdziwiły. To nic później się nie działo? Nic się nie dzieje? Czemu takie starocie? Rozumiem, ze archiwalia itp., ale może jakichś ludzi i foty bardziej aktualne? Ta tablica nie bardzo mi się nie podobała.

7. Klub seniora

W Korfantowie jest Klub Seniora.8. Poniżej poziomu morza

Niektóre domy w rynku i na kilku innych starych uliczkach prezentują stary sposób budowania. Okna mieszkań są na wysokości kolan niekoniecznie wysokiego mężczyzny, niektóre na wysokości łydek. Trochę to wygląda dziwnie. Ale kiedyś tak budowano, prawda? Wchodziło się z chodnika nie schodkami w górę, tylko schodkami w dół, prosto do sieni albo i od razu do kuchni czy pokoju. Dziwne. Nawet lekko przytłaczające.9. Kościół w aniołkach

Przepiękny jest kościół w Korfantowie. Cały w barokowych aniołkach złotych, lokatych i pucołowatych. Chce się w nim być i chce się modlić.

Modlitwa

 

 

Nie do was się modlę

anieli w niebiesiech

hierarchowie boży

dostojnicy w złotych aureolach

 

tylko do was

aniołki z ambony w kościele

cherubinki tłuściutkie

z buziami w aureolkach z pozłacanych loków

na pozłacanych chmurkach harcujące

pucołowate i figlarne

 

bo to z wami będzie

chodzić do niebieskiej szkoły

z wami psocić na lekcjach chóru

uczyć się śpiewu i gry

na lirach i anielskich trąbkach

to z wami zamieszka

w internacie ze złoconych chmurek

i z wami chodzić będzie

na niebieską stołówkę

 

I może w końcu przy was

nabierze

trochę ciała

 

(Wiersz z tomiku „Kołderka z białego marmuru”)

10. Do dziesięć razy sztuka

Albo może inaczej to brzmi, albo może do trzech?… Ale punkt jest: dziesięć. Stąd więc takie skojarzenie i tym razem do dziesięć razy sztuka

Tutaj odsyłam wszystkich do super bloga o książkach i czytaniu – http://cowartoczytac.blog.pl  – Beaty Kobierowskiej. To blog z pomysłem, tak bym go nazwała; nie tylko recenzja za recenzją, ale i inne działania, bardzo ciekawe zresztą, na rzecz cudownej sztuki czytania. Jak choćby konkursy dla czytelników. No i „Felicjanka” – nagroda dla książek i autorów, i przepiękna statuetka jednocześnie. Za każdym razem, kiedy wchodzę na tę stronę o książkach, to  podziwiam – same recenzje i owszem, ale także pasję Pani Beaty i umiejętność przekuwania tej pasji w realność! Chyba tak to mogę określić, chyba właśnie tak!

A tu można zobaczyć recenzję „Kołderki z białego marmuru”:

http://cowartoczytac.blog.pl/2013/07/20/renata-blicharz-kolderka-z-bialego-marmuru/

„Lamelli” i recenzja „Kołderki z białego marmuru”

W miesięczniku krakowskiego Śródmiejskiego Domu Kultury „Lamelli” znalazła się recenzja mojej książeczki „Kołderka z białego marmuru”. Podoba mi się ta recenzja, jej autorką jest Aneta Kielan-Pietrzyk, recenzentka i poetka, stale współpracująca z tą gazetką – z pozoru niepozorną, a przecież z ciekawym środkiem, pełnym literatury, poezji, muzyki, filmu, historii, obyczajów i tradycji mniej lub bardziej egzotycznych, książek przeróżnych, a przede wszystkim – warsztatów, warsztatów, warsztatów – najprzeróżniejszych, przeróżnorodnych, z dziedzin wszelakich, jakie tylko kto chce, jakie tylko można sobie wymarzyć. Nic tylko się uczyć i rozwijać w wymarzonym właśnie kierunku. Aż pozazdrościć można. To oferta przede wszystkim Śródmiejskiego Domu Kultury, choć nie tylko.

Ale wracam „do siebie”.

Recenzja autorstwa Anety Kielan-Pietrzyk zatytułowana „Schodami bólu i strachu…” podoba mi się, wydaje mi się piękna i mądra, choć nie wiem, czy wolno i czy powinnam chwalić tekst, opisujący moje teksty…

Ale wykorzystam tu to, co powiedział kiedyś Wojciech Mann: „Jeżeli czegoś nie można, ale bardzo się chce, to – wolno.”

Recenzja

Dostałam właśnie recenzję mojego tomiku „Kołderka z białego marmuru”, napisaną przez prof. Ignacego Stanisława Fiuta, krakowskiego krytyka literackiego, filozofa, a także poety. Poniżej zamieszczam tę część tego tekstu, która dotyczy „Kołderki”. Recenzja ma piękny, poetycki tytuł: „Śpiew i lament poetek”; o ile śpiew odnosi się do pierwszego z omawianych tomików, to lament – do mojego. Skoro bohaterka tych wierszy opłakuje śmierć dziecka, to i lament jest słowem wspaniale oddającym całość sytuacji, w której taka kobieta się znajduje.

Lament – to słowo ma takie szerokie znaczenie, tyle w sobie zawiera… Teraz tak się zastanawiam… Bo wchodzi weń i płacz, i szloch, i bolesne zawodzenie, i cichy jęk; zawiera w sobie cały ból, wyrażany nawet słowami i gestami i mimiką – bo to może być szept albo krzyk, to mogą być przekleństwa albo całkowity brak słów, dojmujące milczenie. To może być posypywanie głowy popiołem, a także zaciskanie pięści, składanie dłoni jak do modlitwy, i trzymanie ich w bezruchu aż do białości palców albo bezładne rozbieganie, albo bezsilność objawiająca się w nagłym stuporze. To może być sama twarz, oczy, usta, które pokazują więcej, niż najlepsze, najdłuższe opowiadania… Rozgadałam się nagle o lamencie, a nie o tym chciałam. Ale to uzmysłowienie sobie teraz takiego obrazu człowieka cierpiącego po stracie bliskiego, już nie tylko dziecka – bo rodzica, małżonka, przyjaciela, kuzyna – poraził mnie swoją niesamowitością, swoim dramatem.

Już nie gadam. Którzy przeczytają recenzję, mogą się zgodzić z nią, mogą się nie zgodzić z nią, mogą się zgodzić częściowo. Bo nie ma tylko czerni i bieli. Szczególnie w poezji, której odczytywanie jest ponoć jedną z najbardziej subiektywnych rzeczy na tej ziemi.

Śpiew i lament poetek

Postaramy się przybliżyć w tym omówieniu dwie poetyki kobiece inspirowane głębokim namysłem nad sensem życia człowieka, jego bezwzględnym przemijaniem, ale i w pewnym sensie pogodzeniem się z jego dramatyczną logiką.

(…)

Drugi tomik – to zbiorek wierszy opolskiej poetki, noszący tytuł „Kołderka z białego marmuru”, autorstwa Renaty Blicharz. Wydaje się, że głębokim źródłem inspiracji tej małej książeczki jest głębokie doświadczenie i przeżycie autorki, związane z utratą tego, co dla kobiety jest najwyższą wartością, jakim jest własne dziecko. Ten dramat i towarzysząca mu trauma jest szczególnie mocny wtedy, kiedy jest to wynikiem tragicznego wypadku, po którym przez pewien czas doświadczenie powstałej pustki jest nie do zniesienia i może przyczynić się do utraty na stałe sensu własnego istnienia. W takich sytuacja ludzie szukają, co ma i miejsce w tym przypadku, pomocy i nadziei w transcendencji, a mocna wiara religijna pozwala im ten traumatyczny stan przezwyciężyć, a nawet pogodzić się z nim. Blicharz otwiera swój tomik wierszem pt. „Zamiast” rozpoczynającym się mottem z poezji Józefa Barana: „Niepojęte jest/marnotrawstwo śmierci”, by następnie napisać: „Musiała ją upatrzyć/to ją musiała wybrać/coś sobie w niej/upodobać/ bo nie może być innej przyczyny//(…)/A może to tylko zazdrość/o siłę życia – mimo wszystko – /o marzenia i plany/o studia i powrocie do matki/i czasem o szalona zabawę/ (…)//I omamiła – /i dała jej fałszywe skrzydła/na desperacki skok/w swoje chłodne objęcia”. W taki zatem sposób zarysowuje autorka sytuacje kontekstu swych inspiracji twórczych, które w kolejnych odsłonach przybierają formę jakby trenów opłakujących to rozwijające się życie młodej osoby. Blicharz więc zwraca się poprzez wiarę do Boga, modli się do Niego, prosi, a nawet żebrze, by dał wieczny żywot tej w sumie mało doświadczonej i niewinnej duszy; by przyjął ją w „grono aniołków”. Dokonuje rozliczenia z własnym sumieniem, bo czuje się poniekąd winna, że nie była w stanie ochronić to młode życie przed tragiczną katastrofą. Jej wspomnienie pozwala autorce choćby na chwile rozjaśnić twarz i ukoić ból. W wierszu pt. „Zapomnienie” konkluduje: „(…)/Tylko w pamięci pozwól zachować/moją dawną twarz/tę uśmiechniętą/bo teraz na niej tylko ból”. Widać więc, że w pewnym sensie poetka czuje jakby powoli umierała z rozpaczy, choć czuje i żyje, a wyłoniony obraz jej ukochanego dziecka i nadziei, że ono żyje w porządku transcendentalnym, koi jej doczesne istnienie. Z drugiej strony pociesza się cytatem z Tadeusza Różewicza, który napisał przecież: „ Nie bój się jesteś w ziemi mówiłem/nikt ci już krzywdy nie zrobi nie zrani nie dotknie”. Zarówno sny, przeplatane bezsennością, jak i nadwrażliwe zmysły powodują, że życie autorki jakby dokonuje się pomiędzy jawą i snem, ale i między doczesnością i wiecznością. I z tym ciężarem stara się również uporać, bo jakoś ufa woli Najwyższego i jest z nią poniekąd pogodzona. W wierszu pt. „Gniazdo” tak oto opisuje owo drastyczne doświadczenie nieobecności dziecka: „Ból cierpienie i żal/umościły sobie we mnie gniazdo/Trawki szmatki i nitki/gałązki i patyczki/taka misterna robota/aż trudno oderwać oczy/(…)/Nawet nie muszę patrzeć w górę//Wiem że to stamtąd/do mojego gniazda/spada lekko piórko/z twojego anielskiego skrzydła”.

Jak widać – dwie utalentowane i życiowo doświadczone kobiety, którym doświadczenie doczesności, ale i transcendencji nie są obce, jednak diametralnie różnie puentują fakt przemijania życia. Obie niewątpliwie tęsknią nie tyle za pełnią piękna i dobra, ale bardziej przez pryzmat własnego ciała doświadczają przemijania i dramatu istnienia. O ich pewności rozstrzyga zdaje się bezpośrednie bezpieczeństwo wynikające z bliskości ukochanego człowieka.

Ignacy S. Fiut