… listopad, to jeszcze nie grudzień…

Czy u was też od dwóch dni popaduje rankami śnieg albo śnieg z deszczem? Przez chwilę przypomina, że już wkrótce grudzień, czyli miesiąc zimy i śniegu? I potem po chwili śnieg topnieje, znika, zmienia się w wodę albo w …nic?

Więc taką porę już mamy: listopad, prawie grudzień; listopad i ciut, ciut do grudnia, wciąż listopad i jeszcze nie grudzień…

I o tym wiersz jesienno-listopadowy Jolanty Marii Dzienis, poetki z Białegostoku. Zobaczmy…

Listopad

Jolanta Maria Dzienis


Śnieg z deszczem zacina od samego rana,
Zniknie już za chwilę, sprawa murowana,
Pierwsze koty za płoty,  powiadają ludzie,
Bo to ciągle listopad, to jeszcze nie grudzień…

Nawet słońca nie trzeba, by wszystko stopniało,
Chociażby najwięcej w nocy napadało,
Termometr niweczy na zimę nadzieje,
Ustawia się na plusie, mimo że wiatr wieje…

Jesień niespodziankę w tym roku zrobiła,
Zamiast deszczem zalać, złociście świeciła,
Październik był piękny, jak żadnego roku,
Listopad więc także dotrzyma mu kroku…

Trochę śniegu rankiem wcale nie zawadzi,
Przecież jesień już zimę za rękę prowadzi,
Lecz nim całkiem zawładnie światem  mroźna pani,
Jeszcze trochę rozchlapanej szarugi przed nami…

Co fabrykuje atmosfera w listopadzie

Jaki jest listopad dziś? No cóż, bardzo, niestety, listopadowy. Co oznacza, że szaro, bezsłonecznie, bezchmurnie, blado i mocno dżdżysto, co z kolei oznacza, że jeszcze nie deszcz, ale tak dużo tego dżdżu, taki on gęsty i mokry, że prawie opad.

Dziś więc jeszcze raz Konstanty Ildefons Gałczyński. Ty, razem „Listopad, czyli Novembris”, który to listopadowy wiersz zaczyna się od opadu właśnie i tego, co fabrykuje listopadowa atmosfera.

Wiersz ten należy do cyklu „Rok polski”, w którym każdy kolejny wiersz opisuje każdy kolejny miesiąc, a autor podaje w tytule obok nazwy polskiej nazwę łacińską miesiąca, np.: „Styczeń, czyli Januarius” albo „Lipiec, czyli Quintilis”.

A dziś mamy wiersz o Novembrisie 🙂

Konstanty Ildefons Gałczyński

Listopad, czyli Novembris

Atmosferyczny opad
zaczyna miesiąc Listopad:

śniegi, deszcze et cetera
fabrykuje atmosfera,

pole, ogród smutne wielce,
słońce współdziała ze Strzelcem;

za to ziemia, chwalić Boga,
dla Strzelca jest dosyć sroga,

strzały wojny za piec ciska
Europa monachijska,

nie ludzie, uczynił Bóg to –
laudatur mundi Constructor.

Durniom nie w smak, ale trzeba
pochwalić TU Króla Nieba,

który ze swoich obłoków
i wojnę zsyła, i pokój;

z Nim jest nam wyżej i szerzej,
On świat w swojej dłoni dzierży,

On prawdzie uczyni zadość,
On skruszy pyszałkowatość,

spocznie, możni tego świata,
wielką stopą na traktatach!

My tu w Polsce, że tak powiem,
mocno folgujemy sobie:

bo mało, że każda gąska
gęga dziś na temat Śląska…

o ekspansjach, o koloniach…
że – gaude, mater Polonia,

że wszystko jest doskonale,
że imperium… i tak dalej.


Tu trzeba, panowie szlachta,
nasz żywot oprzeć na faktach,

faktach bez tęczowych ramek
co mówią za siebie same,

o których trąba nie huczy –
najpiękniejszych, bo tych mrówczych…

gdy organy przebrzmią świetnie,
gdy kwiat pomarańczy zwiędnie,

a długi welon obłoczny
na dnie gdańskiej szafy spocznie,

zaczną się dni – czasem krzywo –
i twardy małżeński żywot:

Tak jest i w życiu państwowym,
moi mościwi panowie:

przebrzmią surmy, bębny, kotły,
a w szary dzień potrzeba miotły,

bo pajęczyna po kątach –
a kto ład chce mieć, ten sprząta.


1938

Listopadowy czas

Jak w listopadowym czasie przemija czas?

Ano, tak właśnie: listopadowo, wśród pozostałych pożółkłych liści na drzewach, pośród smutnych, ogołoconych gałęzi, we mgłach na horyzoncie, unoszących się nad dalekimi lasami, w powietrzu o kolorze zadumy.

A przede wszystkim cicho, bezszelestnie na smutnym, osowiałym cyferblacie jesiennego, listopadowego zegara…

Tak przemija listopadowy czas.

Cóż winne listopady…

 

Kończy się listopad, uważany chyba za najsmutniejszy miesiąc roku. Jakie to niesprawiedliwe!… Cóż on winien, że taką rolę przypisała mu natura? Taki niefajny pomost między fajną złotą jesienią i fajną białą zimą. A on taki łysy, goły, wilgotny, wietrzny, i w ogóle brrr!  A przecież w listopadzie rodzi się tyle wspaniałych skorpionów, a niektóre z nich to nawet mają w listopadzie imieniny! : – )))))

No i poeci jakoś niespecjalnie lubią listopady, wystarczy przeczytać te dwa ostatnio zamieszczone u mnie wiersze; ten Broniewskiego jest porażający.

Listopad ma złą sławę: popatrzmy, jak zaczyna się wiersz Hanny Fołtyn pod tytułem „Czereśnia” – tutaj listopad to po prostu niegodziwiec..

 

Hanna Fołtyn
 
Czereśnia
 
Czereśnia już bez liści,
listopad zaprosił ją na randkę,
więc się rozebrała – głupia.
 
Dobrze wie, że zaraz ją porzuci,
zostawi samotną
na długie zimowe noce i mroźnie dni.
(…)

 

Dlatego postanowiłam bronić listopada, choć jak tak się w czytam w ten mój wiersz, to momentami przestaję mieć pewność, czy to obrona, czy też raczej potwierdzenie (życzliwe i delikatne, ale jednak…) tej złej opinii o tym miesiącu.

 
Renata Blicharz
 
Listopady
 
Cóż winne listopady
że szaro że deszcz że chłód
że cichną drzewa i śmiechy
a słońce świeci
jakby bez sensu
 
przed chwilą odszedł barwny
przepyszny jesienny cud
za chwilę zima
 
czas liczyć grzechy

 

Namawiam, by kochać listopady. A poza tym, obojętne, jaki miesiąc, jednakowo w każdym – może nam być albo pięknie, albo brzydko.

 

Źródło zdjęcia: https://w-dog.net/wallpapers/12/5/360033795420987/leaves-piece-sheets-leaf-leaves-drop-drops-machine-spray-metal-wallpapers-desktop-wallpaper-best-wallpapers-desktop-wallpaper-widescreen-widescreen-widescreen-wallpapers-download-wallpapers-about.jpg

Listopad – późnojesienny miesiąc

 

Listopad to późnojesienny miesiąc. Mniej kolorów, więcej szarości. A smutności to od bieli do czerni. I niebo częściej kładzie się na ziemi, bo w listopadzie częściej na ziemi rozłożone lustra kałuż niż w innych porach na tęsknoty i przeznaczenia.

Późnojesienny miesiąc naprowadził mnie na cudowne zdjęcia francuskiego fotografika Jeana Mounicqa. Bardzo nastrojowe zdjęcia, na pierwszym dodatkowy magiczny element, czyli wieża Eiffla, a na drugim drzewa-świeczniki. Obie fotografie: nic, tylko patrzeć, patrzeć, patrzeć, oglądać, tęsknić, marzyć i odpływać…

To znane zdjęcie, ale ja „wypożyczyłam” sobie zdjęcie dwóch samotnych krzeseł z samotnym liściem ze strony ze zdjęciami: Subiektywny wybór obrazów wg Bressonowskiej koncepcji decydującego momentu. Ileż tam cudownych zdjęć, różnych autorów, z różnych krajów i różnych epok! To trzeba zobaczyć!

A tu nostalgiczne, jesienne drzewa-kandelabry Jeana Mounicqa.

 

 

 

Źródło zdjęcia: http://varietas.tumblr.com/image/35785490138

Dzień Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny

Dzień Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny. Dwa pierwsze dni listopada. Smutne dni, kojarzące się z cmentarzem, przemijaniem, odchodzeniem, śmiercią.

Wszystkich Świętych uroczystość obchodzona ku czci wszystkich znanych i nieznanych świętych (1. listopada). Dzień Zaduszny albo Zaduszki jest z kolei dniem modlitw za dusze zmarłych (2. listopada).

Tego drugiego dnia ludzie wspominają wszystkich, którzy odeszli z tego świata, modlą się za wszystkich zmarłych wiernych, których dusze według wiary katolickiej mogą jeszcze przebywać w czyśćcu. W ten dzień odwiedza się cmentarze, groby zmarłych z rodziny, uczestniczy się w mszach, modli w intencji zmarłych. Tego też dnia zapala się świeczki i znicze na grobach zmarłych, składa się na grobach kwiaty, wieńce. Jest to wszystko symbolem pamięci o zmarłych.

W pierwszy dzień listopada cmentarz pełen ludzi. Drugiego listopada cmentarz pusty, przy grobach kilka osób. Minęło święto odwiedzania grobów z bliskimi zmarłymi, wraca codzienność, z której niespożyta, niezniszczalna śmierć co chwilę kogoś sobie zabierze…

Oto jak o niej pisze poeta, choć jednocześnie pisze o życiu. Bo to „Pochwała życia”, wiersz z tomiku „Zielnik miłosny i inne liryki” Józefa Barana. To wiersz, który dostarczył mi motta do wiersza otwierającego mój ostatni tomik.

Pochwała życia

 

wracaliśmy z pogrzebu

przed nami

jak okiem sięgnąć

rozciągało się

życie

i rozkwitało w nim

milion

najpospolitszych pod słońcem możliwości

które zgasły pod powiekami zmarłego

 

odkrywane na nowo

mieniły się teraz

tęczowymi barwami

…………………….

niepojęte jest

marnotrawstwo śmierci