Jesienne kolory raz jeszcze

Jesień to niesamowite kolory na drzewach i krzewach. Chodzę po świecie i nie mogę się oprzeć, by co chwilę nie podnieść jakiegoś liścia, który zatrzymał mój wzrok, zwrócił moją uwagę i nie pozwala odejść, przejść dalej. Więc podnoszę, zbieram, zabieram z sobą i przynoszę do domu. I bukiety układam albo układanki tworzę, kładąc liście po prostu na białym blacie stołu. Potem wgapiam się w tę feerie jesiennych kolorów.

Sycę wzrok barwami, zazdroszczę naturze, że stwarza takie mieszanki braw, umie je z sobą tak pomelanżować [hmm, dziwnie to brzmi, choć wiem, że słowo takie istnieje, tylko trzeba je użyć w odpowiednim znaczeniu…], tak pomieszać, połączyć, że liście przechodzą jakąś malowniczą metamorfozę i stają się tajemniczymi mapami, dziwnymi terenami, pełnymi miejsc, rzek, lądów, które odkrywać może tylko nasza wyobraźnia.

Zdjęć kilka takich jesiennych układanek zamieściłam na facebooku, a jeden z komentarzy brzmiał tak: „Liście …listeczki …listki …liście…” Oczywiście odpowiedziałam na tego posta. Bo przecież jesienne liście są cudne, prawda? I choć nadrzewne i nakrzewne liście innych pór roku też są jedyne w swoim rodzaju – bo te wiosenne są śliczne, młodziutkie, zieloniutkie, a te latem są soczyście zielone, bogate i pełne życia – to te jesienne mają w sobie to …coś! Ten jesienny żar, a jednocześnie – tę jesienną nostalgię…

Kochajmy jesienne liście!

Jesienne kolory

Jesienne kolory we mnie i na świecie. Piękne są i nietypowe. Chodzę sobie po chodnikach, po trawnikach i zbieram te liście, które przyciągają mój wzrok kolorami. Tylko przyroda potrafi tak wymyślać, tak mieszać, miksować i …czarować. I te kolory są takie wykwintne, wyrafinowane, w pewien sposób dystyngowane. I myślę sobie, że kolory lata, choć takie przebogate, szalone to są – w porównaniu z tymi jesiennymi – wulgarne, trywialne, grubiańskie.

Może jestem niesprawiedliwa, może to zbyt mocne słowa. Kolory wszystkie są piękne, ale jakiś sentyment do tych jesiennych mam największy, i to pewnie dlatego tak się znęcam nad barwami lata. To już nie będę…

A tymczasem jesiennie za oknem, w parkach, ogrodach, w sercach i myślach, w wierszach i obrazach…

Tak więc nadeszła i panuje „Baronowa Późna Jesień”. To tytuł [w którym jestem od dawna zakochana], piękny tytuł książki Miłki Malzahn.

Jesienne liście, jesienny spacer

 

Listopadowa jesień przeważnie jest szara i smutna, ale ta złota, kolorowa, parkowa zadziwia barwami liści i owoców, drzewami i krzewami zmieniającymi się w barwne malarskie palety, na których artysta plastyk miesza farby, uzyskując nieprawdopodobne odcienie.

Jesień staje się damą…

Wtedy można wrócić ze spaceru z bukietem jesiennych liści w ręku, a w sercu – z zadumą, ze smutkiem i radością jednocześnie…

 

Renata Blicharz

 

Dama
 
w poszumie żałobnym liści
feerii ognistych barw
nieskromnej sukni karminowej buków
w woalce z babiego lata
przyroda umiera
elegancko

 

 

 

 

 

 

Ps. Wiersz „Dama” pochodzi z niepublikowanego cyklu „Czary jesienne”.

 

Jesienny wiersz

 

A dziś nostalgiczny, jesienny wiersz…

 

Laura
 
 
Unosi spod stóp jesienny liść
zbliża do twarzy
 
powierzchnia bez zielonej gładkości
obumarłe uzewnętrznione tętnice
zmarszczki
złoto-rudy kolor
jak włosy spod wprawnej ręki fryzjera
 
przegląda się w jesiennym liściu jak w lustrze

 

 

Wiersz pochodzi z tomu: Renata Blicharz „Pocztówka z bajki”, Wyd. Sowa, Opole 1997, s. 40.

Listopad – późnojesienny miesiąc

 

Listopad to późnojesienny miesiąc. Mniej kolorów, więcej szarości. A smutności to od bieli do czerni. I niebo częściej kładzie się na ziemi, bo w listopadzie częściej na ziemi rozłożone lustra kałuż niż w innych porach na tęsknoty i przeznaczenia.

Późnojesienny miesiąc naprowadził mnie na cudowne zdjęcia francuskiego fotografika Jeana Mounicqa. Bardzo nastrojowe zdjęcia, na pierwszym dodatkowy magiczny element, czyli wieża Eiffla, a na drugim drzewa-świeczniki. Obie fotografie: nic, tylko patrzeć, patrzeć, patrzeć, oglądać, tęsknić, marzyć i odpływać…

To znane zdjęcie, ale ja „wypożyczyłam” sobie zdjęcie dwóch samotnych krzeseł z samotnym liściem ze strony ze zdjęciami: Subiektywny wybór obrazów wg Bressonowskiej koncepcji decydującego momentu. Ileż tam cudownych zdjęć, różnych autorów, z różnych krajów i różnych epok! To trzeba zobaczyć!

A tu nostalgiczne, jesienne drzewa-kandelabry Jeana Mounicqa.

 

 

 

Źródło zdjęcia: http://varietas.tumblr.com/image/35785490138

O jesieni, o poezji, o pisaniu wierszy

Konstanty Ildefons Gałczyński

List z fiołkiem

Do tygodnika „Przekrój”

Obywatelu Redaktorze!
Poezja to jest złoty szerszeń,
co kąsa, więc się pisze wiersze –
cóż, człowiek pisze tak, jak może,
Obywatelu Redaktorze.

Jesień jest na Krakowie dzisiaj
i tyle kwiatów! tyle brzoskwiń!
Wiaterek dmucha, słonko skrzy się,
więc chodzę śliczny i beztroski
cóż, człowiek chodzi tak, jak może,
Obywatelu Redaktorze.

Czy mam zmartwienia? Tak, czasami,
niewielkie, tak jak w niebie gwiazdy
właściwie jedno (między nami),
że życie ukochałem nazbyt –
cóż, człowiek kocha tak, jak może,
Obywatelu Redaktorze.

Wiec kiedy przyjdzie dzień przeklęty,
że śmierć utopi w czarnym winie
wszystkie muzyczne instrumenty,
kwiaty i wiersze, i brzoskwinie,
to przykro, lecz cóż płacz pomoże,
Obywatelu Redaktorze.

A jednak żal. Odejść niełatwo.
Taak. Kończę wiersz ten ze łzą w oku.
Lecz może, dzięki mym kontaktom,
będę aniołkiem na obłoku?
Cóż, człowiek fruwa tak, jak może,
Obywatelu Redaktorze.

1946

 I jako post scriptum jeszcze jedna zwrotka, którą udało mi się znaleźć tylko w jednym miejscu w wielkim niezmierzonym oceanie internetu. I to jest rzeczywiście wspaniałe podsumowanie: kto musi pisać – ten musi pisać! Pozdrawiamy Cię, Mistrzu Konstanty, gdziekolwiek jesteś!

Bo gdy dolecę tam, do nieba

Lub w niezgłębioną otchłań burą,

to zrobię znowu to co trzeba.

Chwycę za papier i za pióro.

Człek może nawet gdy nie może,

Obywatelu Redaktorze.