Prawdziwa zima

Prawdziwa zima, czyli ze śniegiem, szronem i mrozem.

Wiersz sprzed kilku lat o widoku z mojego okna 🙂

Grudniowy poranek

Na parkingu dzisiaj same białe samochody.

Skrzący lakier nocą mróz im zrobił z kropel wody.

I na bladym nieboskłonie księżyc całkiem biały

konkuruje z promieniami, co o świcie wstały.

Bezruch.  W sztywnych trawach w szadzi brak żuków, robaczków.

Tylko ślad łap kreśli piesek w czerwonym kubraczku.

Wkrótce zdejmie dzień ze świata z mgły i szronu chmurę.

Wszystko będzie tak jak zwykle barwno-szaro-bure.

Oktostych sierpniowy

Sierpień powoli się kończy, więc jeszcze zdążymy poczytać nostalgiczny nieco i nieco żartobliwy sierpniowy oktostych.

Jest on poświęcony też dwu Jarosławom, których oktostychy podziwiałam i podziwiam. Są to Jarosław Iwaszkiewicz oraz Jarosław Marek Rymkiewicz. Oni są królami poetyckiej dystychowej okto-niszy. Tak myślę.

Jarosław Marek Rymkiewicz i (nie)Lekki sierpniowy oktostych

Ten ośmiowersowy wiersz zatytułowany ”(nie)Lekki sierpniowy oktostych” dedykowałam dwu wielkim poetom – Jarosławowi Iwaszkiewiczowi i Jarosławowi Markowi Rymkiewiczowi, który zmarł niedawno, 3 lutego 2022 r. Pierwszy z nich debiutował tomem wierszy pod tytułem ”Oktostychy”, zaś drugi był Mistrzem wspaniałych, rymowanych dystychów. ”(nie)Lekki sierpniowy oktostych” ukazał się w ”Najprościej” nr 4/2021.

O Jarosławie Marku Rymkiewiczu pisałam też w mojej książce „Wiersze czytam po swojemu”. Pisałam tam o jego wspaniałym tomiku „Zachód słońca w Milanówku”, z którego wybrałam jeden wiersz i krótko go przedstawiałam. Ten wiersz opisałam w rozdziale-szkicu-eseju pod tytułem „Ach, te koty, te niecnoty”. Wiersz z kolei nosił tytuł „Zimowy pogrzeb na cmentarzu w Bolimowie”. Poeta opisywał w nim cały orszak kotów, idących za trumną – niewidzialny orszak niewidzialnych kotów. Świetny wiersz, jak i wiele innych w tym tomie Jarosława Marka Rymkiewicza.

Bardzo ładny tekst, wzruszający i pouczający, o spotkaniu z Poetą i jego żoną Ewą, napisał na Facebooku Wojciech Kass, zamieszczając też zdjęcie dedykacji napisanej dla niego przez autora „Końca lata w zdziczałym ogrodzie”.

Żal, kiedy odchodzą ludzie, którzy dają innym wiele jedynych wzruszeń, emocji, myśli, dają im siebie, swój świat i jego niebanalny i oryginalny obraz, dzielą się pięknem i mądrością.

Akwarele i poezja

Na tym zdjęciu znajdują się piękne, romantyczne akwarele Beaty Wepy, która namalowała je do moich wierszy – oktostychów, poświęconych latom trzydziestym XX wieku i szalonemu życiu kurortowemu w tamtych czasach. Ta wystawa w witrynie pracowni optycznej w Krefeld w Niemczech to super sprawa! Obrazy Beaty podbijają świat! 🙂

Książka z oktostychami i ilustracjami Beaty (za które jestem Jej niezmiernie wdzięczna) będzie wspaniała 🙂

Książka nosi tytuł „Sezon w kurorcie”. Kiedy Wojciech Ossoliński przeczytał o niej na Facebooku, napisał mi komentarz, który cytuję:

Pewnie niejeden/a krzyknie – oktostychy! Współcześnie?! Granda!! A ja autorce zazdroszczę. W zaledwie ośmiu wersach pokazuje świat, który możemy oglądać na starych fotografiach lub filmach. Wszystko w tych wierszach smaczne, pełne emocji z finezyjną nutką zadumy nad minionym. Wszystko zgodne z wymogami gatunku. Śpiewne, smaczne, nastrojowe. Aż chce się wejść w klimaty opisywane przez Renatę. I zostać w nich na chwil więcej niż parę. Zadać sobie pytanie czy ławeczka w zdrojowym parku nie zechce nam zdradzić kilku uzdrowiskowych tajemnic. A może przywoła nam te, które wciąż w sobie z pietyzmem przechowujemy.

Komentarz bardzo miły, więc z radością cytuję! I dziękuję 🙂

List do przyjaciela

Tak, Moja Kochana,

list to piękna niespodzianka!

A ta szuflada na moje listy – czy to prawda? To niesamowite, łechce serce i podbija zarozumiałość, bo przecież jestem wyróżniona!

Ja też trzymam wszystkie listy, tylko że mam je w dużym pudełku, powiązane „osobami”. Kiedyś zerknęłam do jednego z Twoich na tzw. chybił-trafił. W tym liście Agnieszka miała bodajże trzy i pół roczku! Niewiarygodne!

A więc – czytaj, patrz: aforyzm 1399, z lekka przerobiony, bo: czas nie mija, tylko leci, my mijamy, a więc chyba już takie pisanie listów, taka korespondencja jak za dawnych czasów minęła i nie powróci.

Chociaż …nigdy nie mów nigdy.

Wczoraj w nocy przypadkiem obejrzałam fragment serialu amerykańskiego „Oszuści”. I tam, podczas rozmowy dziewczyny z jakimś facetem, ona opowiada, w odpowiedzi na jego historię, o swojej „przygodzie” (cudzysłów, bo to żadna „przygoda” w potocznym rozumieniu nie była): Jestem na lotnisku. I czekając na samolot i odprawę, poszłam do baru, żeby napić się kawy. I dostałam kawę, a na kubku, w którym ją dostałam, był napis: „Gdybyś chciał, zrobiłbyś to”.

Takie słowa, takie słowa proste, celne, bezpośrednie, nazywające rzecz po imieniu, porażające swoją prostotą – właśnie, porażają mnie. Bo są prawdziwe i mają rację. Ale to racja, z drugiej strony patrząc,  taka tępa, taka kanciasta, taka jest od Pawłowa, że właściwie aż nieludzka!… Przecież w życiu nie zawsze jest tak, że robi się to co się chce, w życiu nie zawsze jest czarno i biało, bo są inni ludzie w naszym życiu, których trzeba mieć na względzie przy naszych poczynaniach, a poza tym mamy swoje głowy, w głowach swoje mózgi, a w mózgach swoje psychiki – i tu zaczyna się dopiero karuzela, huśtawka i bungee  (jak, kurde, pisze się bandżi?).

No tak, to sobie zrobiłam odskok z odlotem…

A zatem wracamy do rzeczywistości, czyli do kręgosłupa.

Chyba jak Ty powinnam krzyczeć hurra!, bo też zapisałam się na gimnastykę, jak dostałam Twój list, byłam właśnie dzień po. Mamy wyobraź sobie, ten sam dzień, tę samą godzinę, to samo miejsce!!! (jeszcze jeden wykrzyknik, a co tam: !) Też chodzę w czwartki, też na 11.00 (10 minut różnicy nie robi różnicy, ale Ty naprawdę zaczynasz 10 minut po 11, czy to jakiś błąd?), też w ośrodku kultury (ja w osiedlowym, niedaleko ode mnie). Namówiła mnie moja wspaniała koleżanka Krysia, a zajęcia prowadzi wspaniała, hmm nie wiem, gimnastyczka, Ola. No i jest super. Czy u Ciebie też? Bo już jesteś po pierwszych ćwiczeniach, prawda?

Humor z zeszytów szkolnych jest prześwietny, Twoje przykłady cudne. A ja Ci przypomnę jeden, który z dawnych czasów pamiętam: „Na pracach ręcznych zrobiliśmy pięć karmników, dwa dla ptaków, a trzy dla sióstr zakonnych”.

To co piszesz: serce to narząd bicia – cudne! Czasem myślę, że takich niejednoznaczności, przenośni, porównań i dwusensów to niejeden poeta mógłby pozazdrościć dzieciom, no nie?

A propos poeta, i poetka też. To te wiersze, te oktostychy, które tu masz na tych kartkach, to moje wiersze, z których powstaje nowy tomik. Wszystkie takie, wszystkie rymy, wszystkie lata 20., wszystkie kurort. Zobaczymy, jak to będzie wyglądać, mam nadzieję, że jakoś, może nawet nieźle.

Wiersz o krowie. Hmm, coś w nim jest, może z pozostałymi wierszami tworzy coś spójnego; czasem tak jest – pojedynczy wiersz taki sobie, ale kiedy  znasz cały tomik, wtedy patrzysz na ten jeden przez pryzmat klimatu całej książki i wtedy odbierasz go inaczej.

Kilka dni temu też odkryłam tomik, wiersze, poetę. Poezja bardzo poetycka, a do tego mądra. Niczego więcej poezji nie trzeba – trochę języka, trochę filozofii.

Szuflady niespersonalizowane – tak, oczywiście, przyznaję Ci rację: prawidłowo się wymądrzasz!  (jak na mądrą dziewczynkę przystało)

I jeszcze mądrze się wymądrzasz pisząc do mnie i o mnie: Co Ty tam robiłaś w Kazimierzu? wiersz? ty wyrobniku emocji! To ładne. A w Kazimierzu zwiedzałam góry, doliny i ulice, trochę zwiedzałam poezję, a trochę sztuki plastyczne. Taką ilość, takie nagromadzenie galerii i obrazów to tylko w Kazimierzu! Było pięknie, może pojadę tam w przyszłym roku? Może pojedziemy razem?

Trochę misz-masz mi wyszedł z tego listu. Ale skoro tak się stało, to pewnie tak stać się musiało!…… No i tą odrobiną głębokiej filozoficznej myśli-mądrości życiowo-nieżyciowej zakończę mój liścik.

Na absolutne zakończenie dodam tylko, że przecież człowiek nie zawsze jest kowalem swego losu (patrz: tak stać się musiało), albowiem czasem i czasem dość często znajduje się między młotem a kowadłem…….

I teraz już naprawdę kończę. Rysunek wesoły dla Ciebie. Tytuł dzieła: Dwa słoneczka, z których jedno idzie do swojego pięknego domku przy ulicy Ogrodowej 5.

Pozdrawiam Ciebie i bliskich Twoich. Renia

Jeszcze parę ps-ów. Wytrzymasz?

PS.1. O kręgosłup dba mądra kobieta (bez jakiegoś brrr).

PS.2. Ten film „Oszuści” to była seria I, odcinek 3 (specjalnie sprawdziłam).

PS.3. To o „między młotem a kowadłem” to nie moje, gdzieś wyczytałam, ale nie pamiętam autora, może masz to w swoich aforyzmach.

Paaaaa

 

 

Na pograniczu lata i jesieni

 

Szaro, buro za oknem, bo jesień już nie ta młoda, malowana, złota, obiecująca, ale ta stara, pomarszczona, chłodna, nieprzytulna, płacząca deszczem albo mżawką.

Ale w wierszach przypomnimy sobie tę pierwszą, a właściwie te chwile, które zapowiadają dopiero jej nadejście. Dlatego dziś trzy wiersze.

Pierwszy to cudny oktostych Jarosława Iwaszkiewicza. Zobaczcie, jak opisuje niebo, co mówi o wiośnie i jesieni, o przyjaciołach i o chodzeniu do sadu.

Drugi to  wiersz Hanny Fołtyn, poetki z Warszawy, której wiersze zachwyciły mnie dystansem, sugestywnym sposobem obrazowania, świetnymi porównaniami i metaforami.  „Letnia chandra” jest tego przykładem: zobaczcie, ile się dzieje w każdym wersie,  zobaczcie, jak opisuje niebo (wiem, powtarzam to samo zdanie-pytanie, co przed chwilą…), co robią u niej marzenia i wspomnienia, co robi w jej wierszu czas. Parafrazując tytuł wiersza J. Iwaszkiewicza, powiedziałabym, że to skondensowana poetycko „chwila w przed-jesieni”!

Trzeci to mojego autorstwa króciutki dystych „Późny wrzesień”. Ten dwuwiersz to też opis owej „przed-jesieni”, już nie lato (bo to prawdziwe przeminęło), jeszcze nie jesień (bo ta prawdziwa jeszcze nie nadeszła). A ogrody na przełomie tych dwu pór roku fascynują mnie od dawna. Czym? Chyba omdlewającymi kolorami, jakąś łagodnością, cierpliwym odchodzeniem, zgodą na to, co ma się wydarzyć i co już się właściwie wydarza i dzieje…

I czyż poezja nie jest magiczną stroną życia?!…

 

Jarosław Iwaszkiewicz

 Chwila w jesieni

 

Po cytrynowym niebie idą białe żagle.
(Lepsza jest tafla stawu niż morze uniesień.)
 
Wypłowiałe bukiety, co uwiędły nagle…
(Lepsza od pijanej wiosny zaduma jesień.)
 
Desenie purpurowe liści winogradu,
Dojrzała jabłoń złotem swoich jąder świeci –
 
Pójdziemy dziś do sadu i jutro do sadu.
(Najlepsi przyjaciele to są psy i dzieci.)

 

 

Hanna Fołtyn

Letnia chandra

 

Późne lato w ogrodzie pachnie floksami.
Jesień skrada się smutkiem po liściach czereśni.
Zmęczone niebo wyblakło od słońca.
Na horyzoncie z ociąganiem gromadzą się chmury.
Marzenia pochowały się w gałązkach bluszczu,
a spod świerków wypełzają odległe wspomnienia.
 
Czas po cichutku wymyka się bokiem.
Floksy zapachem odpędzają chandrę.

 

 

Renata Blicharz

 Późny wrzesień

 

Pełne nostalgii i wspomnień jeszcze świeżych
są wczesnojesienne ogrody.

 

Liczenie aniołków

 

Na słoneczny, piękny letni dzień niedzielę – słoneczny, wesoły, zabawny wiersz, który mi się napisał w sobotę 🙂
Tak więc dedykuję Wam sobotnio-niedzielne liczenie aniołków!

Liczenie aniołków

 
W chmurach setki aniołków, a czasem – tylko dwa.
Jakie to sznurki Pan Bóg w swych boskich dłoniach ma?

Zniżają lot jaskółki, o deszczu głoszą wieść.
W chmurach tyle aniołków! Dziś jest ich chyba z sześć.

Spełnia się przepowiednia. Niebo na deszcz ma chęć.
Mokną w chmurach aniołki. Raz dziesięć, a raz pięć.

Wychodzi słońce. Liczy deszczowe krople-łzy.
W chmurach szukam aniołków. Siedzą na tęczy. Trzy!


I pozdrawiam serdecznie 🙂

I życzę dużo uśmiechu i wielu miłych rzeczy dzisiejszej niedzieli i przez wiele następnych dni! A także …liczenia aniołków w chmurach 🙂

Upalne dni lata

 

W końcu zaczynają się prawdziwie upalne dni, lato w pełni, wakacje w pełni, dobre nastroje w pełni. Więc kilka oktostychowych strof dedykuję nam, wszystkim będącym w takich czy innych pełniach…

 

Renata Blicharz

Upalny dzień
 
Od samego rana kurort w słońcu błyszczy cały.
Kanikuły dni nastały, bezduszne upały.
 
Cienie ciężkie, ociężałe leżą na trawnikach.
Spacerowicz jeden, drugi gdzieś w pijalni znika.
 
Już na klombach mdleją kwiaty, milkną drzewa, trawy,
o pustyniach słodkich marzą w donicach agawy.
 
Przy pijalni rześkich źródłach ochładzają twarze
trzepoczące w drobnych dłoniach kolibry – wachlarze.

 

Wczesnowiosenne oktostychy

 

Niedługo , za kilka dni zacznie się kalendarzowa wiosna. Ale już w lutym można było zobaczyć pierwsze jej przejawy, objawy i objawienia. Dlatego wtedy właśnie napisało mi się kilka lutowych oktostychów, które jednocześnie były oktostychami urodzinowymi, napisanymi ku czci pewnej dostojnej, a miłej memu sercu jubilatki!

To cztery oktostychy ozdobione ozdobami kwiatowymi, w tym jeden – „Rozmowy wczesnowiosenne” – w dwóch wersjach kwiatowych.

Oktostychy w zamierzeniu pierwotnym były przeznaczone dla jednej konkretnej osoby, ale są na tyle uniwersalne, że mogę je tu zaprezentować i mam nadzieję, że spodobają się także innym lutowym jubilatom, a nawet niejubilatom… Poza tym mam zgodę adresatki wierszy!

Miłego czytania i się rozmarzania na temat prawdziwej, bo prawdziwie rozbujanej wiosny we wszystkich jej kolorach, zapachach, soczystościach.

 

 

 

 

 

Grudniowy poranek

 

Lubimy oktostychy? Lubicie oktostychy? A zatem dzisiaj oktostych grudniowy!

 
Grudniowy poranek
 
 
Na parkingu dzisiaj same białe samochody.
Nocą skrzący lakier mróz im zrobił z kropel wody.
 
I na bladym nieboskłonie księżyc całkiem biały
konkuruje z promieniami, co o świcie wstały.
 
Bezruch.  W sztywnych trawach w szadzi  brak żuczków, robaczków.
Tylko ślad łap kreśli piesek w czerwonym kubraczku.
 
Wkrótce zdejmie dzień ze świata z mgły i szronu chmurę.
Wszystko będzie tak jak zwykle barwno-szaro-bure.