List do przyjaciela

Tak, Moja Kochana,

list to piękna niespodzianka!

A ta szuflada na moje listy – czy to prawda? To niesamowite, łechce serce i podbija zarozumiałość, bo przecież jestem wyróżniona!

Ja też trzymam wszystkie listy, tylko że mam je w dużym pudełku, powiązane „osobami”. Kiedyś zerknęłam do jednego z Twoich na tzw. chybił-trafił. W tym liście Agnieszka miała bodajże trzy i pół roczku! Niewiarygodne!

A więc – czytaj, patrz: aforyzm 1399, z lekka przerobiony, bo: czas nie mija, tylko leci, my mijamy, a więc chyba już takie pisanie listów, taka korespondencja jak za dawnych czasów minęła i nie powróci.

Chociaż …nigdy nie mów nigdy.

Wczoraj w nocy przypadkiem obejrzałam fragment serialu amerykańskiego „Oszuści”. I tam, podczas rozmowy dziewczyny z jakimś facetem, ona opowiada, w odpowiedzi na jego historię, o swojej „przygodzie” (cudzysłów, bo to żadna „przygoda” w potocznym rozumieniu nie była): Jestem na lotnisku. I czekając na samolot i odprawę, poszłam do baru, żeby napić się kawy. I dostałam kawę, a na kubku, w którym ją dostałam, był napis: „Gdybyś chciał, zrobiłbyś to”.

Takie słowa, takie słowa proste, celne, bezpośrednie, nazywające rzecz po imieniu, porażające swoją prostotą – właśnie, porażają mnie. Bo są prawdziwe i mają rację. Ale to racja, z drugiej strony patrząc,  taka tępa, taka kanciasta, taka jest od Pawłowa, że właściwie aż nieludzka!… Przecież w życiu nie zawsze jest tak, że robi się to co się chce, w życiu nie zawsze jest czarno i biało, bo są inni ludzie w naszym życiu, których trzeba mieć na względzie przy naszych poczynaniach, a poza tym mamy swoje głowy, w głowach swoje mózgi, a w mózgach swoje psychiki – i tu zaczyna się dopiero karuzela, huśtawka i bungee  (jak, kurde, pisze się bandżi?).

No tak, to sobie zrobiłam odskok z odlotem…

A zatem wracamy do rzeczywistości, czyli do kręgosłupa.

Chyba jak Ty powinnam krzyczeć hurra!, bo też zapisałam się na gimnastykę, jak dostałam Twój list, byłam właśnie dzień po. Mamy wyobraź sobie, ten sam dzień, tę samą godzinę, to samo miejsce!!! (jeszcze jeden wykrzyknik, a co tam: !) Też chodzę w czwartki, też na 11.00 (10 minut różnicy nie robi różnicy, ale Ty naprawdę zaczynasz 10 minut po 11, czy to jakiś błąd?), też w ośrodku kultury (ja w osiedlowym, niedaleko ode mnie). Namówiła mnie moja wspaniała koleżanka Krysia, a zajęcia prowadzi wspaniała, hmm nie wiem, gimnastyczka, Ola. No i jest super. Czy u Ciebie też? Bo już jesteś po pierwszych ćwiczeniach, prawda?

Humor z zeszytów szkolnych jest prześwietny, Twoje przykłady cudne. A ja Ci przypomnę jeden, który z dawnych czasów pamiętam: „Na pracach ręcznych zrobiliśmy pięć karmników, dwa dla ptaków, a trzy dla sióstr zakonnych”.

To co piszesz: serce to narząd bicia – cudne! Czasem myślę, że takich niejednoznaczności, przenośni, porównań i dwusensów to niejeden poeta mógłby pozazdrościć dzieciom, no nie?

A propos poeta, i poetka też. To te wiersze, te oktostychy, które tu masz na tych kartkach, to moje wiersze, z których powstaje nowy tomik. Wszystkie takie, wszystkie rymy, wszystkie lata 20., wszystkie kurort. Zobaczymy, jak to będzie wyglądać, mam nadzieję, że jakoś, może nawet nieźle.

Wiersz o krowie. Hmm, coś w nim jest, może z pozostałymi wierszami tworzy coś spójnego; czasem tak jest – pojedynczy wiersz taki sobie, ale kiedy  znasz cały tomik, wtedy patrzysz na ten jeden przez pryzmat klimatu całej książki i wtedy odbierasz go inaczej.

Kilka dni temu też odkryłam tomik, wiersze, poetę. Poezja bardzo poetycka, a do tego mądra. Niczego więcej poezji nie trzeba – trochę języka, trochę filozofii.

Szuflady niespersonalizowane – tak, oczywiście, przyznaję Ci rację: prawidłowo się wymądrzasz!  (jak na mądrą dziewczynkę przystało)

I jeszcze mądrze się wymądrzasz pisząc do mnie i o mnie: Co Ty tam robiłaś w Kazimierzu? wiersz? ty wyrobniku emocji! To ładne. A w Kazimierzu zwiedzałam góry, doliny i ulice, trochę zwiedzałam poezję, a trochę sztuki plastyczne. Taką ilość, takie nagromadzenie galerii i obrazów to tylko w Kazimierzu! Było pięknie, może pojadę tam w przyszłym roku? Może pojedziemy razem?

Trochę misz-masz mi wyszedł z tego listu. Ale skoro tak się stało, to pewnie tak stać się musiało!…… No i tą odrobiną głębokiej filozoficznej myśli-mądrości życiowo-nieżyciowej zakończę mój liścik.

Na absolutne zakończenie dodam tylko, że przecież człowiek nie zawsze jest kowalem swego losu (patrz: tak stać się musiało), albowiem czasem i czasem dość często znajduje się między młotem a kowadłem…….

I teraz już naprawdę kończę. Rysunek wesoły dla Ciebie. Tytuł dzieła: Dwa słoneczka, z których jedno idzie do swojego pięknego domku przy ulicy Ogrodowej 5.

Pozdrawiam Ciebie i bliskich Twoich. Renia

Jeszcze parę ps-ów. Wytrzymasz?

PS.1. O kręgosłup dba mądra kobieta (bez jakiegoś brrr).

PS.2. Ten film „Oszuści” to była seria I, odcinek 3 (specjalnie sprawdziłam).

PS.3. To o „między młotem a kowadłem” to nie moje, gdzieś wyczytałam, ale nie pamiętam autora, może masz to w swoich aforyzmach.

Paaaaa

 

 

Dodaj komentarz