Konkurs na książkę poetycką

Właśnie dostałam wiadomość o zakończeniu konkursu, czyli o autorach, którzy w konkursie brali udział ze swoimi tomikami, o autorach, którzy zostali wybrani spośród 200 innych i nominowani do nagrody, o dacie i miejscu wręczenia nagrody jednemu z 5 wybranych, o jurorach, o samym konkursie słów czy zdań kilka jako podsumowanie.

Był to V Ogólnopolski Konkurs Poetycki im. Kazimierza Hoffmana o statuetkę KOS-a w Bydgoszczy, w którym też wzięłam udział. Czyli moja „Ja, Śmierć”. Oprócz mojej książki, jeszcze 199 innych ubiegało się o owego KOS-a. Wśród autorów nazwiska bardzo znane i nieznane. Poza tym kilku autorów znam osobiście, kilku ze słyszenia, z widzenia albo z jakiejś np. korespondencji.

Na liście uczestników, alfabetycznej, jestem pod numerem 17 i w dobrym towarzystwie 🙂 Tematycznie i „tytułowo” pasuję do tomiku z nru 15 🙂 Ale treściowo to książki zupełnie inne, moja jest niepowtarzalna, że pozwolę sobie na takie stwierdzenie, bo nie jest książką o „radzeniu sobie ze śmiercią”, co jest przedmiotem wielu tomów i tomików.

Kapituła Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. Kazimierza Hoffmana w składzie: Iwona Smolka (przewodnicząca), Anna Janko, Grzegorz Kalinowski i Robert Mielhorski, dnia 23 kwietnia 2024 roku, wskazała pięć tomików nominowanych do nagrody. Do oceny zgłoszono 200 tomów poetyckich.

Nominacje otrzymali:

• Genowefa Jakubowska-Fijałkowska, Wiwisekcja, Instytut Mikołowski

• Łukasz Jarosz, Widoczna i niewidzialna, Instytut Mikołowski

• Marzanna Bogumiła Kielar, Wilki, Wydawnictwo Znak

• Urszula Sikora, Trzynasty miesiąc, Wydawnictwo WBPiCAK

• Piotr Szewc, Zielony anioł i inne oktostychy, Stowarzyszenie Pisarzy Polskich Oddział w Krakowie

Serdecznie gratulujemy nominowanym!

Autorkę/autora najlepszego tomu poetyckiego 2023 roku poznamy podczas gali, którą zaplanowano 8 czerwca 2024, o godz. 17.00, w Salonie Hoffman KPCK, pl. Kościeleckich 6. Zapraszamy do udziału!

I kilka zdań na końcu informacji o laureatach konkursu, które w jakiś sposób mnie dziwią? chyba to: „smutne, ale prawdziwe”. To takie ogólne, optymistyczne podsumowanie, taka dobra optymistyczna konstatacja o poezji. W sumie cieszę się, że wzięłam udział w tym konkursie.

„Ogólnopolski Konkurs Poetycki im. Kazimierza Hoffmana o statuetkę KOSa to spotkanie z pięknem poezji. Autorzy tomów snują niezwykłe opowieści. Niektóre są smutne, ale prawdziwe. Hoffman, patron konkursu, analizował w Dzienniku, że „Człowiek klęczy. Natura stoi wyprostowana”. Ale w „poezji KOSa” jest też piękno! Emocje, relacje i wiara w wartości. Nadzieja. Miłość. Gratulujemy!”

Książki i obrazy

Biblioteka jest od książek, a od obrazów jest galeria. To nasuwa się samo. Ale gdyby tak połączyć jedno z drugim? Czemu nie? Ale jak?

Na świetny pomysł połączenia sztuki pisarskiej i czytelniczej oraz sztuki malarskiej i wystawienniczej wpadła Miejska Biblioteka w Opolu przy Minorytów. Na stoliku z dostępem do katalogu, czyli z komputerem, leży tam sobie taka teczka z napisem: Artoteka.

Obejrzałam, a tam w środku zdjęcia obrazów. I przy nich dane – bardzo ważne informacje o dziele malarskim – dane „metryczkowe” tych prac plastycznych, czyli imię i nazwisko autora, tytuł obrazu, technika wykonania, rok powstania, rozmiary, także imię i nazwisko nauczyciela.

Przejrzałam tę arte-teczkę z pracami i to kilkakrotnie. Piękne prace, wiele bardzo ciekawych! Wyglądało to tak. Tu tylko kilka wybranych stron pokazuję, to tylko przykłady, które jakoś zwróciły moją uwagę, co nie znaczy, że inne są mniej ciekawe!

O co chodzi w tym pomyśle. Otóż w tej artotece znajdują się reprodukcje prac uczniów i absolwentów Liceum Plastycznego w Opolu. Idea polega na tym, że to są „prace do wypożyczenia”! Gdyby komuś wpadł któryś z obrazów w oko, gdyby ktoś chciał obraz realnie powiesić u siebie w domu, może go wypożyczyć na określony czas, a potem może albo go zwrócić albo – jeśli uzna, że obraz mógłby zostać u niego na stałe – kupić tę pracę!

I jak się okazuje, kilka obrazów już zostało wypożyczonych, ktoś nawet pytał o możliwość zakupu.

Uważam, że pomysł na taką artystyczną współpracę Biblioteka – Szkoła plastyczna – jest wspaniały!

A co Wy myślicie? Zgadzacie się? To teraz obejrzyjcie kilka wcześniejszych prac, ale trochę w powiększeniu 🙂 Oto one 🙂

Warto zwrócić uwagę na rozmiary i technikę wykonania prac: to najczęściej wymagająca technika akrylowa i spore, czyli też wymagające, rozmiary obrazów.

No i cóż… To trzeba zobaczyć! 🙂

Niezapominajki

Niezapominajki
to są kwiatki z bajki!
Rosną nad potoczkiem,
patrzą rybim oczkiem.

Gdy się płynie łódką,
Śmieją się cichutko
I szepcą mi skromnie:
„Nie zapomnij o mnie”.


Chyba każdy z nas pamięta z dzieciństwa wierszyk o niezapominajkach Marii Konopnickiej. Ale chyba nie każdy wie, że grecka nazwa tych uroczych kwiatów (określanych przez część osób także jako niezabudki) oznacza ni mniej, ni więcej, tylko „mysie uszko”

Rzeczywiście, można by się nad nazwą niezapominajek i jej pochodzeniem zastanowić. Myślę, że do końca nie da się tego wyjaśnić. A tłumaczenia są dość niejasne, wręcz tajemnicze. Bo już choćby grecka nazwa tych kwiatuszków nijak się ma do naszej nazwy. Otóż grecka nazwa kwiatów, którą czerpiemy z Pliniusza, autora „Historii naturalnej”, wielkiego dzieła z wielu dziedzin, m.in. i botaniki, oznacza właśnie mysie uszy! [Myosotis L. – dosłownie „mysie uszko” z greckiego mys – mysz (w dopełniaczu myos) i us – ucho (w dopełniaczu otos)].

W naszym języku niezapominajki nazywa się też niezabudkami lub żabimi oczkami. Nie mam pojęcia, dlaczego żabie oczka(o tym później), natomiast jeśli chodzi o nazwę niezabudki, to myślę, że jest to klasyczny rusycyzm. W językach rosyjskim, białoruskim i ukraińskim kwiaty te nazywają się właśnie niezabudki незабудки, co może pochodzić od zwrotu не забудь, czyli nie zapomnij, i od tego tłumaczenia może też pochodzić polska nazwa niezapominajki.

Ale w języku niemieckim, starofrancuskim czy staroangielskim nazwa tego kwiatka też oznacza nie-zapomnij-mnie, a tu już chyba o rusycyzmie raczej nie możemy mówić.

Więc pozostaje nam średniowieczna legenda, która ma prawo wędrować po całej Europie, wedle której rycerz pewien wręczał ukochanej białogłowie bukiecik tych kwiatów, lecz nieszczęśliwie jakoś potknął się i wpadł do rzeki w ciężkiej zbroi. Utonął, naturalnie. Jednak tonąc krzyknął do dziewczyny: nie zapomnij mnie! – stąd kwiaty, które trzymała w ręku, nazwała niezapominajkami. I tak to już do naszych czasów zostało.

A dlaczego… patrzą żabim oczkiem?…  O niezapominajce jako żabim oczku przeczytamy nieco na stronie NCK, czyli Narodowego Centrum Kultury, w dziale ciekawostki językowe. I tam przeczytamy tak:

Dlaczego NIEZAPOMINAJKI, czyli kwiatki z bajki, patrzą żabim oczkiem? Otóż ŻABIE OCZKA to dawna, staropolska nazwa tej uroczej wiosennej roślinki. Co niebieskie kwiatuszki mają wspólnego z żabimi oczami, tego już się pewnie nie dowiemy, a o tym, że skojarzenia mogą być doprawdy nieprzewidywalne, świadczyć może zaczerpnięta z Pliniusza starożytna grecka nazwa niezapominajek myos-ōta, czyli mysie uszy. NIEZAPOMINAJKI (we wschodnich regionach Polski nazywane NIEZABUDKI – to jest chyba właśnie klasyczny rusycyzm – Я не забуду („ja nie zabudu” – ja nie zapomnę), o czym pisałam chwilę wcześniej) najwidoczniej nie tylko dla Słowian miały magiczną moc przypominania o ofiarodawcy, skoro w innych językach ich nazwa ma podobną budowę. Notowanej w XVI w. polskiej nazwie niezapominajek NIE-ZAPOMINAJ-MIĘ odpowiadały: niemiecka vergiss-mein-nicht, starofrancuska ne-m’ouble-mie, staroangielska forget-me-not, a nawet duńska forg-lem-mi-gei.

A na koniec jeszcze ciekawostka. Otóż od 2002 roku, zawsze 15 maja, obchodzimy święto, które swoją nazwę zawdzięcza właśnie tym kwiatom. Obchody Dnia Niezapominajki zapoczątkował redaktor Programu I Polskiego Radia Andrzej Zalewski, pomysłodawca i autor audycji „Ekoradio”. Teraz przyroda przyśpiesza z wiosną i wiele roślin zaczyna kwitnąć wcześniej niż kiedyś. Wczoraj się dowiedziałam, że już kwitną rzepaki, i jest chyba zdecydowanie za wcześnie…

PS. Ten wpis, tę opowieść o niezapominajkach dedykuję mojej wspaniałej, czuwającej nade mną, niezapominajce, Kindze! 🙂 🙂

Kot w jednym bucie – wystawa

W Miejskiej Bibliotece przy Minorytów w Opolu właśnie teraz jest i można ją obejrzeć do końca kwietnia – wystawa ilustracji do książki. To cudne ilustracje do książki „Kot w jednym bucie” autorstwa Piotra Rychla. Podwójnego autorstwa, bo jest on autorem i ilustracji, i samej opowieści.

A w dodatku – jeśli chodzi o tekst – to Piotr Rychel debiutuje jako autor książek dla dzieci, choć jak sam mówi, jego „Kot…” jest i dla dzieci, i dla dorosłych.

O dokonaniach ilustracyjnych, ale i redakcyjnych możemy przeczytać z drugiej strony ulotki:

Piotr Rychel (1962) – absolwent Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu. Od lat 90. projektuje i brawurowo ilustruje książki dla dzieci oraz podręczniki. Czytelnicy uwielbiają stworzoną przez niego postać detektywa Pozytywki, bohatera książek Grzegorza Kasdepke. W roku 2003 objął stanowisko Redaktora Naczelnego dwutygodnika Miś, nadając mu odmieniony kształt i nowoczesną, atrakcyjną formułę. Kierował redakcją do roku 2008. Stworzył koncept graficzny i system identyfikacji wizualnej Bajki. Współautor (wspólnie z Magdą Wosik) pierwszej w Polsce bajki do rysowania pt. „O, ja cię! Smok w krawacie!” – Najlepszej Książki Dziecięcej „Przecinek i kropka” 2011 w konkursie Empiku.

Wystawa w Fotogalerii prezentuje ilustracje z książki pt. Kot w jednym bucie, wydanej w ubiegłym roku, która stanowi również debiut literacki Piotra Rychla. Według samego autora jest to opowieść zarówno dla dzieci jak i dorosłych.

Świetne są te rysunki. Trzeba obejrzeć tę wystawę, koniecznie!

A detektywa Pozytywkę znam, bo jego przygody znam, bo książeczkę Grzegorza Kasdepke mam! Taki szczęściarz ze mnie!

A na stronie Wydawnictwa Bajka tak można przeczytać o „Kocie w jednym bucie”:

Wspaniały opis! Aż chce się sięgnąć po tę powieść baśń 🙂

Sięgajmy zatem i ilustracje oglądajmy w Fotogalerii przy Minorytów oglądajmy! 🙂

Wielkanoc

Kiedy nadchodzi Wielkanoc, nie można nie życzyć dobrych, spokojnych Świąt Wielkiej Nocy! I do tego pełnego wielkanocnego koszyczka, pełnego dobrodziejstw wszelakich i poświęconych, czyli kolorowych jajeczek, baranków, zajączków, kurczaczków, i dobrodziejstw symbolicznych jak palma wielkanocna, i dobrodziejstw przyziemnych jak chleb i kiełbasa. Niechaj te Święta spędzą się Wam rodzinnie i ciepło.

Ale też trochę na luzie, bez pośpiechu i nerwówki. A przykład wziąć można z tego śmiesznego zajączka ze zdjęcia powyżej, z nonszalancko zgiętą nóżką? łapką? no, powiedzmy, kończynką ! 🙂

I w tych życzeniach życzę wszelakich błogosławieństw boskich i ludzkich!

I żeby wszystko jak najszybciej wróciło do normalności…

Pięć sposobów na smutek

Dzisiaj o innym Tomaszu, też świętym i też uczącym, jak żyć radośnie!

Tym razem wiem, skąd czerpię te rady i mądrości, bo to z tej strony:  http://opusdei.pl/pl-pl/document/piec-sposobow-na-smutek/

To są, moim skromnym zdaniem, sposoby dla każdego, niezależnie od wyznania, światopoglądu i koneksji 🙂 Albowiem każdy z nas jest poddany tym samym emocjom i potrzebom, więc popatrzmy sobie na siebie okiem łaskawym i spróbujmy te 5 dobrych rad zastosować dla samych siebie. Hmmm, może nawet nie czekając na chwilę, kiedy smutek nas dopadnie, ale tak po prostu, bez przyczyny, dla samej radości efektu tych kilku zabiegów, na zasadzie (której staram się hołdować ostatnimi czasy, choć oczywiście z różnym skutkiem, jako że nie od razu Kraków zbudowano!) „zrób sobie prezent”.

Pamiętajmy: zrób sobie prezent! (mówię to oczywiście do siebie też, jeśli nie przede wszystkim do siebie!)

A teraz przed nami kawałek Opus Dei:

Ks. Carlo De Marchi, Wikariusz Opus Dei dla Środkowo-Południowych Włoch napisał z okazji Convegno Ecclesiale Nazionale (Narodowa Konwencja Kościelna) we Florencji artykuł o pięciu lekarstwach na smutek, które są zaskakująco skuteczne i oparte na myśli św. Tomasza z Akwinu.

Każdy z nas doświadcza czasami dni smutnych. Dni, w których nie można przezwyciężyć pewnej ociężałości wewnętrznej, osłabiającej ducha i utrudniającej relacje z ludźmi. Czy istnieje jakiś trik, aby przezwyciężyć zły humor i odzyskać uśmiech? Św. Tomasz z Akwinu proponuje nam 5 sposób o zaskakującej skuteczności.

1. Pierwszy środek to pozwolić sobie na przyjemność.

Czyżby słynny teolog, żyjący niemal siedem wieków temu, przewidział teorię – tak dziś popularną – że czekolada jest antydepresantem? Być może wyda się to pomysłem materialistycznym, ale dla wielu to oczywiste, że dzień pełen gorzkich porażek najlepiej zakończyć dobrym piwem.

Trudno byłoby udowodnić, sprzeczność tej rady z Ewangelią: sam Chrystus uczestniczył z ochotą w bankietach, przyjęciach i świętach; tak przed, jak i po Zmartwychwstaniu korzystał z pięknych stron życia. Nawet jeden z Psalmów przyznaje, że wino rozwesela serce człowieka (choć trzeba też podkreślić, że Biblia jednoznacznie potępia pijaństwo).

2. Drugim remedium jest płacz.

Czasami przygnębienie trwa dłużej, jeśli nie potrafimy dać emocjom ujścia. Wydaje się wówczas, że nagromadzona gorycz uniemożliwia nam wykonanie nawet najmniejszego zadania.

Płacz jest językiem, sposobem wyrażenia i pozbycia się ucisku smutku, który czasami wręcz dusi. Także Chrystus płakał. Papież Franciszek mówi, że „pewne okoliczności można zobaczyć jedynie oczami, które zostały obmyte łzami. Sugeruje, aby każdy zadał sobie pytanie: czy nauczyłem się płakać?” Święci, którzy cieszyli się specjalną przyjaźnią Chrystusa, także bywali smutni. Dlatego, warto poznać polecane przez nich sposoby na odzyskania radości właściwej chrześcijanom.

3. Trzecim sposobem jest współczucie przyjaciół.

Przychodzi mi tu do głowy przyjaciel Renzo, bohater książki „Narzeczeni”, który w wielkim domu niezamieszkanym z powodu zarazy rozpamiętuje wielkie nieszczęścia, które dotknęły jego rodzinę. „Są to wydarzenia okropne, których nigdy nie uwierzyłbym, że będę świadkiem, wydarzenia, które odbierają radość na całe życie; ale rozmowa o nich z przyjaciółmi przynosi mi ulgę.

To jest coś, czego trzeba doświadczyć, aby uwierzyć. Kiedy ktoś czuje się smutny, ma tendencję do widzenia wszystkiego w szarych barwach. W takich przypadkach bardzo dobrze działa otwarcie duszy przed przyjacielem. Czasami wystarczy krótka rozmowa przez telefon i horyzont rozjaśnia się na nowo.

4. Czwartym lekarstwem na smutek jest kontemplacja prawdy „fulgor veritatis”.

Wspomina o tym także św. Augustyn. Kontemplowanie splendoru rzeczy, przyrody lub dzieła sztuki, słuchanie muzyki, zachwyt nad pięknem krajobrazu, może być skutecznym balsamem na smutek.

Pewien krytyk literacki, kilka dni po śmierci przyjaciela, miał mieć wykład na temat przygody w twórczości Tolkiena. Rozpoczął go słowami: „Opowiadanie o pięknie osobom nim zainteresowanym jest dla mnie prawdziwym pocieszeniem…”.

5. Piątym antidotum proponowanym przez św. Tomasza jest sen i kąpiel.

Jest to coś, czego najmniej spodziewalibyśmy się po średniowiecznym mistrzu choć skuteczność tej rady jest oczywista. Dogłębnie chrześcijańskim jest zrozumienie, że aby uleczyć zło duchowe potrzeba czasami cielesnej ulgi. Odkąd Bóg stał się Człowiekiem i przyjął ludzkie ciało, przezwyciężony został rozdział między światem materialnym i duchowym.

Szeroko rozpowszechniony jest przesąd iż chrześcijańska wizja człowieka przeciwstawia ciało duszy. Ciało zaś postrzegane jest ponoć jako ciężar i przeszkoda dla życia duchowego.

W rzeczywistości chrześcijański humanizm uważa, że osoba (dusza i ciało) staje się całkowicie „uduchowiona”, gdy poszukuje jedności z Bogiem.

Poprzez te pięć sposobów na smutek realizuje się boska i ludzka obietnica Chrystusa: „Będziecie smutni, ale wasz smutek przemieni się w radość.”

Podsumowanie:

Pięć sposobów na smutek (św. Tomasz z Akwinu)

Pięć sposobów św. Tomasza z Akwinu na smutek – z rekolekcji o. Romana Schulza OP

1. Sprawić sobie przyjemność (dowolną, godziwą, np. posłuchać dobrej muzyki, napić się czegoś, co bardzo lubię).

2. Łzy. Wypłakać się.
„Każda przykrość, którą człowiek niejako zamyka w sobie, bardziej go boli, gdyż wzmaga uwagę na jej przedmiot. Natomiast gdy wylewa się na zewnątrz, wówczas uwaga niejako rozprasza się ku rzeczom zewnętrznym i dzięki temu wewnętrzny ból zmniejsza się. Dlatego też ludzie pogrążeni w smutku okazują go na zewnątrz przez płacz czy jęki lub też przy pomocy słów, które również łagodzą smutek. (…)”

3. Rozmowa z przyjacielem.

4. Kontemplacja prawdy (Słowo Boże, systemy teolog. doktorów Kościoła, adoracja i in.). „Nie ma nic przyjemniejszego od kontemplowania prawdy”. Prawa wyzwala, pozwala inaczej spojrzeć na rzeczywistość, odrywa nas od przesadnej troski o samych siebie.

5. Gorąca kąpiel i sen.
„Smutek z natury swej sprzeciwia się żywotnym czynnościom ciała. Dlatego wszystko to, co przywraca ciału normalny stan w stosunku do tych żywotnych czynności, wypędza smutek, względnie łagodzi go, także przez to, że tego rodzaju lekarstwa przywracają naturze należny jej stan, wywołując przyjemność. Skoro więc wszelka przyjemność łagodzi smutek, stąd wniosek, że także te środki łagodzą go”.

Modlitwa o łaskę pogody ducha

Jakież to perełki znajduję czasem w głębokich czeluściach mojego komputera… Na które wpadam przypadkiem, niekiedy po latach, i którym dziwię się i dziwuję… A to takie piękne, wspaniałe rzeczy! Choćby ta modlitwa!… Nie wiem w tej chwili, skąd ona; pewnie natrafiłam na nią gdzieś kiedyś w internecie, zapisałam, zapewne miałam wrócić…

Więc wracam dzisiaj i w dodatku dzielę się moim znaleziskiem-odkryciem!!! Bo warte podzielenia, prawda? Prawda?

Modlitwa o łaskę pogody ducha
(Św. Tomasz More)

Zechciej mi dać, o Panie, zdrowie ciała
i umiejętność zachowania go.
Zechciej mi dać, o Panie,
świętą duszę,
która ma stale na oku
to, co jest dobre i czyste.
Spraw, abym w obliczu pokusy do grzechu
nie wpadał w strach,
ale umiał znaleźć sposób
przywrócenia wszystkim rzeczom
należytego porządku.
Zechciej, o Panie,
dać mi duszę, której
obca jest nuda,
i która nie zna szemrania,
wzdychań i utyskiwań.
Nie pozwól, żebym kłopotał się zbyt wiele
wokół tego panoszącego się czegoś,
co nazywa się moje „ja”.
Panie, obdarz mnie zmysłem humoru.
Daj mi łaskę rozumienia się na żartach,
ażebym zaznał w życiu trochę radości,
a i innych mógł nią obdarzyć.
Amen.

Św. Tomasz Morus (1478-1535)

Obraz „Portrait of Sir Thomas More” w 1527 roku namalował Hans Holbein the Younger.

A tu mamy inne wersje tej modlitwy, nie mniej ciekawe, lecz nie znam tłumaczy.

Modlitwa o dobry humor

Panie, obdarz mnie dobrym trawieniem,
a również czymś, co mógłbym strawić.
Daj mi zdrowie ciała i dobry humor,
by móc je zachować.

Daj mi, Panie, duszę prostą, która potrafi
uznać za skarb wszystko, co jest dobre
i która nie zlęknie się widokiem zła,
ale raczej znajdzie sposób, by doprowadzić
wszystko na swoje miejsce.

Daj mi duszę, która nie zazna nudy,
zrzędzenia, westchnień, lamentów
i nie pozwól bym zbytnio martwił się zawalidrogą,
która nazywa się „ja”.

Daj mi, Panie, poczucie humoru.
Udziel mi łaski zrozumienia żartu,
by odkryć w życiu trochę radości
i by móc użyczyć jej innym.
Amen

MODLITWA ŚW. TOMASZA MORUSA O DOBRY HUMOR:

„Panie, daj mi dobre trawienie i także coś do przetrawienia. Daj mi zdrowie ciała i pogodę ducha, bym mógł je zachować. Panie, daj mi prosty umysł, bym umiał gromadzić skarby ze wszystkiego, co dobre, i abym się nie przerażał na widok zła, ale raczej bym potrafił wszystko dobrze zrozumieć. Daj mi takiego ducha, który by nie znał znużenia, szemrania, wzdychania, skargi, i nie pozwól, bym się zbytnio zadręczał tą rzeczą tak zawadzającą, która się nazywa moim „ja”. Panie, daj mi poczucie humoru. Udziel mi łaski rozumienia żartów, abym potrafił odkryć w życiu odrobinę radości i mógł sprawiać radość innym”.

Cóż można dodać? Po prostu: Amen.

Wspomnienie o Bolku Polnarze

Dzisiaj powtarzam wpis sprzed 10. lat! Wydaje się, że to było niedawno, a minęła dekada! Dopiero dziesięć lat czy już dziesięć lat? Trudno powiedzieć. Możemy tylko powspominać…

Świat do oglądania 3

Ulotka, którą trzymam w ręce nie jest zbyt okazała ani przyciągająca, ale jej treść – już tak, już zachęca, i to bardzo!

Czytamy tu: grupa kobiet z Koła Gospodyń Wiejskich „Frelki z Lubszy” podjęła się zadania ukazania piękna strojów śląskich na fotografiach współczesnych, by „ocalić je od zapomnienia”.

Pomysł jest doskonały, choćby z tego względu, że taka wystawa jest łatwiejsza do przemieszczania, transportowania niż wystawa prawdziwych eksponatów. Na takiej wystawie byłam, były to zbiory jednego młodego mężczyzny, który oddał się całkowicie pasji ocalania tych wszystkich śląskich i opolskich „zapasek, jakli, chust”. Piękna była ta wystawa, która miała miejsce w Instytucie Śląskim w Opolu, a oprowadzała  i opowiadała o niej pani doktor z Uniwersytetu Opolskiego. Przypomnę sobie, odnajdę w pamięci i zapiskach, tę wystawę i wtedy może uzupełnię moją o niej informację.

Połączenie tradycji w postaci ubioru śląskiego i współczesnej fotografii to też pomysł ciekawy. I warty chyba promowania. Współczesny świat tak odchodzi od świata, że niedługo zapomnimy o przeszłości i tym, co nas doprowadziło do tego, gdzie jesteśmy i co mamy.

A kolejna kwestia to fotografia na tej wystawie i fotografia w ogóle. Z informacji na ulotce wynika, że nie będzie to typowe ukazanie strojów, a raczej coś, co wstrzyma oddech nie tylko – jak mówił Henry  Cartier-Bresson – fotografującego, ale i oglądającego te fotografie.

No to chyba warto zobaczyć te zdjęcia i te stroje Frelek z Lubszy.

Jeszcze mały słowniczek dla niewtajemniczonych: frelka to dzioucha, dziewczyna, zapaska to fartuch, fartuszek, jakla to bluza, kaftan, kaftanik, kiecka to spódnica albo sukienka. Lubsza natomiast to wieś w województwie opolskim, niedaleko Brzegu.

PS Kiedy kończyłam pisać ten tekst, znalazłam autora fotografii, Tobiasza Janusa na Facebooku i znalazłam jego stronę autorską. Bardzo fajnie opisuje i pokazuje tam projekt „Frelki z Lubszy”. To świetny młody chłopak! Też wejdźcie!

Świat do oglądania 2

Wystawa pod nazwą „Realizujemy się” – to wystawa prac seniorów z Domu Dziennego Pobytu „Złota Jesień” na opolskim dawnym ZWM-ie. Miejsce
wystawy to Fotogaleria MBP przy ul. Minorytów w Opolu oczywiście.

Będzie trwała do 9.02.2024 r., czyli tylko dwa dni jeszcze. Ale może ktoś zdąży ją zobaczyć? Zwłaszcza, że myślę, że warto.

Warto obejrzeć, bo ciekawe są zaprezentowane pracę, a poza tym sama wystawa pięknie, profesjonalnie przygotowana, czyli z imieniem i nazwiskiem autora pod każdym obrazem i z tytułem też pod każdym obrazem. Nie ma anonimowości, domyślania się, kto namalował, bo podpis nieczytelny albo mały albo po prostu na obrazie jest nie podpis, a sygnatura jedynie. O czym
zapominają niektórzy organizatorzy wystaw…

Wystawa wygląda tak jak na zdjęciach:

Może być obrazem przedstawiającym tekst

Może być obrazem przedstawiającym 1 osoba

Może być obrazem

A na stronie biblioteki taki tekst zaprasza na wystawę:

Emerytura to okres, w którym mamy czas. Można go wykorzystać na wiele
różnych sposobów, jednym z nich jest realizowanie się. Na czym to polega? Jedni uczą się nowych rzeczy, inni spełniają dawno skrywane marzenia, są również tacy, którzy nie chcą… nic nie chcą. Wystawa jest efektem realizowania się, to pokaz możliwości, zachęta, wypowiedź, wspomnienie, marzenie… To obserwacja świata i jego interpretacja, próba oddania jego prawdziwej, choć mocno subiektywnej natury. Robimy to, bo chcemy, dobrowolnie, nikt nas do tego nie zmusza. Patrzymy, interpretujemy, realizujemy się. To piękna podróż z wieloma widokami, piękna, choć trudna. Ale warto… zawsze warto. Realizujmy się, idźmy do przodu, szukajmy, bo tylko ten kto szuka, znajdzie… Realizujmy się!