Świat do oglądania 2

Wystawa pod nazwą „Realizujemy się” – to wystawa prac seniorów z Domu Dziennego Pobytu „Złota Jesień” na opolskim dawnym ZWM-ie. Miejsce
wystawy to Fotogaleria MBP przy ul. Minorytów w Opolu oczywiście.

Będzie trwała do 9.02.2024 r., czyli tylko dwa dni jeszcze. Ale może ktoś zdąży ją zobaczyć? Zwłaszcza, że myślę, że warto.

Warto obejrzeć, bo ciekawe są zaprezentowane pracę, a poza tym sama wystawa pięknie, profesjonalnie przygotowana, czyli z imieniem i nazwiskiem autora pod każdym obrazem i z tytułem też pod każdym obrazem. Nie ma anonimowości, domyślania się, kto namalował, bo podpis nieczytelny albo mały albo po prostu na obrazie jest nie podpis, a sygnatura jedynie. O czym
zapominają niektórzy organizatorzy wystaw…

Wystawa wygląda tak jak na zdjęciach:

Może być obrazem przedstawiającym tekst

Może być obrazem przedstawiającym 1 osoba

Może być obrazem

A na stronie biblioteki taki tekst zaprasza na wystawę:

Emerytura to okres, w którym mamy czas. Można go wykorzystać na wiele
różnych sposobów, jednym z nich jest realizowanie się. Na czym to polega? Jedni uczą się nowych rzeczy, inni spełniają dawno skrywane marzenia, są również tacy, którzy nie chcą… nic nie chcą. Wystawa jest efektem realizowania się, to pokaz możliwości, zachęta, wypowiedź, wspomnienie, marzenie… To obserwacja świata i jego interpretacja, próba oddania jego prawdziwej, choć mocno subiektywnej natury. Robimy to, bo chcemy, dobrowolnie, nikt nas do tego nie zmusza. Patrzymy, interpretujemy, realizujemy się. To piękna podróż z wieloma widokami, piękna, choć trudna. Ale warto… zawsze warto. Realizujmy się, idźmy do przodu, szukajmy, bo tylko ten kto szuka, znajdzie… Realizujmy się!

Po wernisażu wystawy „Przygoda z abstrakcją”

Ja sobie tym razem ułatwię życie, bo wykorzystam zamiast relacji własnej z wernisażu, relację i fotorelację redaktora Mariusza Majerana z Radia Opole. Na wernisażu był, chwilę przed nim przepytał nas, wystawiające swoje abstrakcje, na okoliczność powstania tychże, i obfotografował całe zajście!

Tę relację można zobaczyć na stronie Radia Opole:

https://radio.opole.pl/101,688036,kolorowe-i-w-roznych-technikach-abstrakcje-na-wy?fbclid=IwAR3do7Mpi_-Apaca7A2fIn6pfeetbVf_IxPzkYUb8mjxippvEnFIGOQL9Ps

Wernisaż wystawy „Przygoda z abstrakcją”

W dniu 28 marca 2023 r., we wtorek o godz. 18.00 w Spółdzielczym Domu Kultury, przy ul. Bytnara „Rudego” 2 w Galerii „9” na ZWM-ie – jak już przedarliśmy się przez te wszystkie formalne informacje – następuje co najważniejsze:

WERNISAŻ WYSTAWY „PRZYGODA Z ABSTRAKCJĄ”

ZAPRASZAM SERDECZNIE

razem z dwiema moimi koleżankami „po pędzlu” Anią Kwiatkowską i Elą Tkoczyk, z którymi wspólnie pokazujemy nasze prace. A tym razem pędzel abstrakcyjny, bo prezentujemy nasze prace właśnie abstrakcyjne.

Wystawę zaaranżowały dwie świetne plastyczki: Nikola Bul i Marysia Zmarzły. Piszę o tym nie bez przyczyny. Myślę, że prace każdej z nas zostały dobrze wyeksponowane, a jest to naprawdę ważne, a czasem trudne zadanie nawet przy jednym autorze, a co dopiero przy trzech, z których każda jest na swój sposób odrębna. 🙂

Myślę, że zapowiada się ciekawa wystawa, którą warto zobaczyć. Na własne oczy! 🙂

Tymczasem plakat wystawy dla pamiętania o wernisażu.

Wystawa potrwa jeszcze trzy tygodnie, więc gdyby ktoś nie zdążył na wernisaż, będzie mógł obejrzeć prace przez ten czas. 🙂

Wystawy obrazów

Nagromadziło się w jednym czasie sporo wystaw malarskich. To wystawy wakacyjne. Wystawa wakacyjna to wystawa prac twórców nieprofesjonalistów, osób bez wykształcenia wyższego artystycznego, zrzeszonych najczęściej po jakichś hobbystycznych grupach, klubach, i nie daj Bóg sekcjach. To że nieprofesjonalni nie znaczy wcale, że tworzą obrazy złe, banalne, brzydkie i w inny sposób negatywne. Ich pozycja jest określona w zasadzie tylko posiadaniem owego dyplomu wyższej uczelni.

Teraz w Opolu aż trzy wystawy twórców-amatorów. Tak jak na załączonych niżej plakatach-zaproszeniach. Oglądajmy wystawy, podziwiajmy obrazy i rysunki. To zawsze warto. Żeby odejść nieco od codzienności, realności i szarości codzienności!

Zaproszenie na wernisaż

Zapraszam na otwarcie wystawy grupy malarskiej, która mnie przygarnęła. Nazywa się „Akwarele”, bo właśnie ta technika jest przodująca, jeśli mogę użyć takiego określenia, kojarzącego mi się z socrealizmem i przodownictwem pracy… Ale inne sposoby plastycznego się wyrażania też tam można spotkać. No i dzięki temu przygarnięciu, ja też mogę pokazać moja pracę.

Wernisaż – terminy, daty, miejsca – jak na plakacie.

I jak napisałam przy zaproszeniu na facebooku:

Przybywajcie, którzy chcecie nasycić oczy

pięknymi obrazami

 

wernisaż

Wernisaż wystawy Rafała Olbińskiego

Otrzymałam zaproszenie na wernisaż wystawy malarstwa Rafała Olbińskiego. Zaproszenie przekazuję dalej, bo przecież to jedna z niewielu okazji, by zobaczyć jednocześnie wiele fantastycznych prac, zgromadzonych w jednym miejscu, tego autora. A że jest to artysta jeden z moich bardzo, bardzo ulubionych – więc przekazuję zaproszenie i wręcz namawiam do obejrzenia wystawy – tym chętniej!

A namiastkę czarodziejskiego świata obrazów i ilustracji Rafała Olbińskiego mamy już w zaproszeniu!

A ja namiastkę czarodziejskiego świata tych prac mam na co dzień, bo mam go na okładce mojej „Czarownicy z sypialni”, której autorem – ilustracji na okładce, oczywiście – jest Rafał Olbiński.

A zatem wybierzmy się, oglądajmy i się pozachwycajmy!

zapr inline

zap 2 inline

Relacja z wernisażu

 

To już dzień nieco odległy, ale mam go ciągle w pamięci, dlatego myślę, że warto o nim jeszcze raz wspomnieć. Poza tym dostałam kilka zdjęć, które wernisaż uwieczniły na zawsze (oprócz tych, które ja robiłam), więc myślę, że jednak trzeba raz jeszcze przypomnieć o wystawie sobie, innym, wszystkim. Myślę, że niemal regułą jest, że na wernisażach panuje specyficzna atmosfera: taka jakaś podniosłość, uroczystość, ważność tych chwil wernisażowych, taka niecodzienność i celebracyjność. Z drugiej strony czuje się wszędobylską radość, sympatię, wspólność. I tak było na wernisażu Krysi Pierszkały. Był to naprawdę ze wszech miar udany wernisaż, którego życzę i którego życzyć mógłby sobie każdy artysta otwierający wystawę swoich prac.

I prace Krystyny kolejny raz zachwyciły nie tylko mnie, lecz i innych odwiedzających. To jest ta tzw. wartość dodana – możesz podzielić się z innymi twoimi wrażeniami, a jeśli nie podzielić, to np. posłuchać czy podsłuchać, co innym się podoba lub nie, co inni sądzą albo na co zwrócili uwagę, tak jak my albo na to, czego myśmy w ogóle nie zobaczyli. Ale wracając do kolorów. Każdy z obrazów to magia kolorów: takiego ich przenikania się, współgrania, takich odcieni i stopni, takie intensywności przy jednoczesnej pastelowości – jednym słowem każdy oczarowuje barwami i barwnością.

Oczarowują też postacie i twarze. Delikatne, rysowane delikatną kreską, ale bardzo wyraziste, zdecydowane. Bardzo konkretne, a jednocześnie zjawiskowe, ulotne; wydawałoby się, że wystarczy dmuchnąć, a rozwieją się, rozpłyną, wtopią w kolory tła.

Poza tym dowiedziałam się o dokonaniach artystycznych Krystyny, jak choćby o tym, że swoje prace prezentowała w miesięczniku „Nieznany Świat”! O wystawach zbiorowych czy indywidualnych nie wspominam…

Jeszcze jedno „poza tym” (i jeszcze jedna wartość dodana) to to, że dowiedziałam się przy okazji wystawy, na czym polega monotypia, której Krysia Pierszkała jest …wirtuozem! I że większość jej prac to właśnie monotypia, a nie jak myślałam dotychczas akwarele. Dowiedziałam się zaś tego, jak i bardzo ciekawych szczegółów na temat tej techniki, od Jurka Kamińskiego, który z kolei jest wirtuozem akwareli (widziałam wystawę jego prac w bibliotece, nie znałam go jeszcze, byłam zaskoczona, w sensie zachwycona, tym, co można zrobić „plamami” akwarelowymi).

No a teraz chcę to, co napisałam udokumentować fotografiami.

Tak więc co tu widzimy: Krystyna, bohaterka wieczoru, ja razem z Krysią, ja oglądam (przyglądam się) jej pracy i jestem przyłapana na fotografowaniu, otwarcie wernisażu, rozmowy w grupkach, potem kolory, postacie, anioły, inne wymiary… a na ostatnim muzyka, taniec, miłość…

1

2

3

4

5

100_4591

6

7

8

9

A na koniec jeszcze kilka zdań autorki z folderu wystawy.

„Zakamarki wyobraźni”

Zakamarki wyobraźni, zaułki, schowki, ślepe uliczki a może starannie ukryte wejścia do światów jakże różnych od realnej rzeczywistości postrzeganej pięcioma zmysłami, ocenianej przez logikę umysłu. Próbuję je odnaleźć-prowadzą mnie przeczucia, kształt plamy, załamanie linii.

Nitki rwą się gdy włączam logiczny umysł. Wyobraźnia nie poddaje się logice, jest wolna od schematów. Fascynuje lekkością, wieloznacznością, absurdalnością.

Absurdalność to obszar poza granicami świata akceptowanego przez logikę, gdzie wszystko może się zdarzyć, gdzie przenika się to, co odmienne, co z pozoru wyklucza się nawzajem.

Ładne, prawda?

››››››››››››››››››››››››››››››››››››››››››››››››››››››››››››››››››››››››››››››››››››››››››››››››››››››››››››››››››››››››››

I jeszcze informacja odnośnie zamykania platformy blogowej Onetu.

Deadline – jak to mówią współcześni Polacy o ostatecznym terminie – zamknięcia platformy z moim blogiem i blogami pokrewnymi został przesunięty, jak pisze Onet, na prośbę blogerów, do końca lutego. Tak więc wizja egzekucji została oddalona. Ja już jednak przeniosłam dotychczasowe moje zapiski blogowe (oczywiście rękami mojego pana od komputera…) w inne miejsce, które nazywa się tak:

https://reniablicharz.wordpress.com/

Nie wszystkie zdjęcia się przeniosły, ale to drobiazg. Nie wiem, czy tak, jak jest teraz zostanie, może coś pozmieniam. Ale już teraz zapraszam. Do oglądania, do czytania, do pisania czy komentowania.

Jeszcze nie za bardzo dobrze się tam czuję, ale mam nadzieję, że z czasem osiągnę poziom na pewno …jakiś. Pozdrawiam wszystkich serdecznie z bloga w jednej i drugiej wersji!

 

Na styku światów, czyli bezsenność Ignacego Nowodworskiego

W Galerii Sztuki Współczesnej przy placu Teatralnym wystawa rzeźby Ignacego Nowodworskiego. Wernisaż odbył się w czwartek. Wernisaż był skromny, stojący na schodach dyrektor galerii i autor powiedzieli na początku kilka słów, bez mikrofonu, więc goście stojący przy szatni musieli nieźle nastawiać uszu; pani dyrektor kilka słów ogólnie i kilka o rzeźbiarzu, rzeźbiarz kilka słów ogólnie i że dreszcze z emocji i że wystawa ważna. No i w sumie jakoś tak to było, jakby nieprzygotowane, takie: aaaaa, coś tam powiemy, podziękujemy, zaprosimy, parę słów o tobie, parę słów o mnie, jakoś to będzie… Jakoś to było…

Więc sam wernisaż jakiś taki wernisażyk, takie amatorskie otwarcie, ale sama wystawa – oooo, to już co innego, już nie jakaś taka, sama wystawa – wielka! I myślę, że zrobiła na mnie wielkie wrażenie, bo wciąż o niej myślę. I myślę, że warto się po niej przejść, poprzechadzać!

Wystawa nosi tytuł „Bezsenność”, jest złożona z trzech części „Sfora”, „Skrzydlaci powiernicy”, „Strażnicy”, rzeźby te powstały w ciągu ostatniego roku. Każda z części jest inna, ale zazębiają się w niewidoczny sposób; może połączone rzeźbiarską ręką autora, tylko jemu właściwym pociągnięciem dłuta, tylko jemu charakterystycznym uderzeniem pobijaka, może wspólną dla rzeźb i instalacji ideą…

W zaproszeniu widz dostaje od autora skondensowany, świetny opis przyświecających mu i wystawie idei; przeczytawszy ten opis można zrozumieć przesłanie pokazanych prac i stworzonych z nich układów, kompozycji, można też łatwiej podyskutować z nim, autorem, ale także z sobą…

Ciekawie Ignacy Nowodworski pisze o bezsenności:

Bezsenność jest dla mnie pewnym rodzajem zawieszenia pomiędzy dwoma światami – snem a jawą. Jednocześnie jest to stan dyskomfortu wynikający z chęci bycia w innej sferze. Stan pogranicza dwóch odrębnych światów, z których każdy może być nam zarówno przyjazny, jak i wrogi. To, co najciekawsze, dzieje się zawsze na styku, dlatego tą wystawą poruszam zagadnienie relacji dwóch światów z pozoru do siebie nieprzystających – ludzkiego i zwierzęcego.

Potem opowiada o rzeźbach:

„Sfora” to instalacja, którą tworzy kilkanaście ponadnaturalnej wielkości rzeźb. Potraktowane szkicowo sylwetki drapieżnych wilków panują nad otaczającą je przestrzenią. Są intruzami zawłaszczającymi dla siebie przestrzeń – swoją obecnością  sprawiają, że terytoria ludzkie i zwierzęce zazębiają się lub czasowo jedno wypiera drugie. Zachęcam do wkroczenia na teren tej enklawy.

Więc wchodzę. To jest rzeczywiście rewir zamknięty, a każdy kto tu wchodzi jest nieproszonym gościem! Kiedyś w jakimś wierszu pisałam: …lwy ze słomy i rodzinne wilki… Tak, rodzinne to one są, ale tylko dla swojej rodziny, wilczej, choć i tu mają przecież mocno rozwiniętą kastowość, której przestrzegają do bólu, do krwi, do ostracyzmu nawet, jeśli się nie mylę. Więc w watasze Ignacego Nowodworskiego czuję się nieswojo, choć mogę spojrzeć z bardzo bliska w ślepia niektórych osobników, zrobione ze szkła, z oszlifowanych diamentów, pryzmatu. Te wilki są wielkie, masywne, z wysuniętymi głowami, pyskami, tropiące, wyzywające, złowrogie. Przebiega mnie deszcz. Źle się tu czuję, jestem intruzem, natrętem, a do tego nie czuję się tu bezpiecznie. w świecie wilków nie ma miejsca dla ludzi, na tym terenie istnienie dzikości i oswojenia się wyklucza. Wilki może można zniewolić, są przecież spętane jakimiś pasami, uprzężami, ale to one panują tu bezwzględnie – wilki Ignacego Nowodworskiego. Na świecie pokojowe współistnienie niektórych gatunków się wyklucza, nawet jeśli jesteśmy biologią, to jednak jakąś inną niż cała pozostała natura. Na niektórych obszarach nie ma zazębiania, przenikania, ja w każdym razie tutaj go nie widzę, nie czuję… Uciekam…

Potem opowiada o popiersiach:

„Skrzydlaci powiernicy” to cykl 26 popiersi z krukami na ramieniu lub bez nich. Niektóre popiersia są czytelne, inne jakby pozostawione na którymś z etapów pracy, jakby zaatakowane przez ażurowe struktury lub nieokreślone powierzchnie – chaos i porządek, człowieczeństwo i zwierzęcość. Biologiczność postaci ludzkiej w kontrze do zgeometryzowanych drapieżnych czarnych ptaków i wyrastających jak mech nieludzkich struktur. Tajemnicza relacja pomiędzy człowiekiem a otaczającym go światem natury. Dwa z pozoru nieprzystające do siebie światy przenikają się, funkcjonują równolegle – mnie zainteresował punkt styku.

Na piętrze oglądam więc próbę przeniknięcia się dwóch światów: ludzkiego i ptasiego, bo niektóre rzeźby przedstawiają ludzkie postacie, na ramionach których siedzą ptaki. Chyba kruki. Kruki to też ptaki złowrogie w jakiś sposób, to nie radosne wróbelki, zabawne sikorki czy rozbrykane jerzyki! Mają pióra czarne kruczą czernią, mają mocne dzioby, zdolne porządnie zranić (tak myślę), i w ogóle są jakieś takie mało przyjazne… Kruk na ramieniu człowieka to tylko próba przeniknięcia, nic więcej; żadnej przyjaźni, żadnego z tego paktu o dobrej współpracy nie będzie!

A same popiersia bardzo różne, różnorakie, przeróżne, różnorodne, najprzeróżniejsze, a jednak podobne; z tej samej enklawy, z tej samej ulicy, tego samego miasta, z tego samego świata. Jak to ludzie: poplątani, oplątani… Jak to ludzie: każdy inny, wszyscy tacy sami…

Potem opowiada o kolejnym cyklu:

„Strażnicy” to rozpoczęty cykl całopostaciowych rzeźb odnoszący się bardziej do jakiegoś wewnętrznego spotkania – być może walki. Konfrontacji z samym sobą, przenikania myśli, obrony intymnego świata – indywidualnej strefy.

Wśród „Strażników” odnajduję się, czuję się najlepiej, jeśli tak można to określić. „Strażnicy” to ponadnaturalnej wielkości  postacie ludzkie, grubo ciosane, pełne kantów, drzazg, zapadlin, i choć bez gładkości i krągłości, to w jakiś sposób wzbudzają sympatię! Choć słowo sympatia jest tu zdecydowanie nieodpowiednie, co znaczy sympatia, to raczej pozytywny niepokój, zaciekawienie, chęć zajrzenia do ich środków, do tego co w nich się dzieje.

We wszystkich rzeźbach jest moc, pasja, siła!

Gratuluję autorowi udanej, ciekawej wystawy!

 

Źródło zdjęcia: http://cojestgrane24.wyborcza.pl/cjg24/Opole/1,43,184474,Ignacy-Nowodworski–Bezsennosc.html