Na styku światów, czyli bezsenność Ignacego Nowodworskiego

W Galerii Sztuki Współczesnej przy placu Teatralnym wystawa rzeźby Ignacego Nowodworskiego. Wernisaż odbył się w czwartek. Wernisaż był skromny, stojący na schodach dyrektor galerii i autor powiedzieli na początku kilka słów, bez mikrofonu, więc goście stojący przy szatni musieli nieźle nastawiać uszu; pani dyrektor kilka słów ogólnie i kilka o rzeźbiarzu, rzeźbiarz kilka słów ogólnie i że dreszcze z emocji i że wystawa ważna. No i w sumie jakoś tak to było, jakby nieprzygotowane, takie: aaaaa, coś tam powiemy, podziękujemy, zaprosimy, parę słów o tobie, parę słów o mnie, jakoś to będzie… Jakoś to było…

Więc sam wernisaż jakiś taki wernisażyk, takie amatorskie otwarcie, ale sama wystawa – oooo, to już co innego, już nie jakaś taka, sama wystawa – wielka! I myślę, że zrobiła na mnie wielkie wrażenie, bo wciąż o niej myślę. I myślę, że warto się po niej przejść, poprzechadzać!

Wystawa nosi tytuł „Bezsenność”, jest złożona z trzech części „Sfora”, „Skrzydlaci powiernicy”, „Strażnicy”, rzeźby te powstały w ciągu ostatniego roku. Każda z części jest inna, ale zazębiają się w niewidoczny sposób; może połączone rzeźbiarską ręką autora, tylko jemu właściwym pociągnięciem dłuta, tylko jemu charakterystycznym uderzeniem pobijaka, może wspólną dla rzeźb i instalacji ideą…

W zaproszeniu widz dostaje od autora skondensowany, świetny opis przyświecających mu i wystawie idei; przeczytawszy ten opis można zrozumieć przesłanie pokazanych prac i stworzonych z nich układów, kompozycji, można też łatwiej podyskutować z nim, autorem, ale także z sobą…

Ciekawie Ignacy Nowodworski pisze o bezsenności:

Bezsenność jest dla mnie pewnym rodzajem zawieszenia pomiędzy dwoma światami – snem a jawą. Jednocześnie jest to stan dyskomfortu wynikający z chęci bycia w innej sferze. Stan pogranicza dwóch odrębnych światów, z których każdy może być nam zarówno przyjazny, jak i wrogi. To, co najciekawsze, dzieje się zawsze na styku, dlatego tą wystawą poruszam zagadnienie relacji dwóch światów z pozoru do siebie nieprzystających – ludzkiego i zwierzęcego.

Potem opowiada o rzeźbach:

„Sfora” to instalacja, którą tworzy kilkanaście ponadnaturalnej wielkości rzeźb. Potraktowane szkicowo sylwetki drapieżnych wilków panują nad otaczającą je przestrzenią. Są intruzami zawłaszczającymi dla siebie przestrzeń – swoją obecnością  sprawiają, że terytoria ludzkie i zwierzęce zazębiają się lub czasowo jedno wypiera drugie. Zachęcam do wkroczenia na teren tej enklawy.

Więc wchodzę. To jest rzeczywiście rewir zamknięty, a każdy kto tu wchodzi jest nieproszonym gościem! Kiedyś w jakimś wierszu pisałam: …lwy ze słomy i rodzinne wilki… Tak, rodzinne to one są, ale tylko dla swojej rodziny, wilczej, choć i tu mają przecież mocno rozwiniętą kastowość, której przestrzegają do bólu, do krwi, do ostracyzmu nawet, jeśli się nie mylę. Więc w watasze Ignacego Nowodworskiego czuję się nieswojo, choć mogę spojrzeć z bardzo bliska w ślepia niektórych osobników, zrobione ze szkła, z oszlifowanych diamentów, pryzmatu. Te wilki są wielkie, masywne, z wysuniętymi głowami, pyskami, tropiące, wyzywające, złowrogie. Przebiega mnie deszcz. Źle się tu czuję, jestem intruzem, natrętem, a do tego nie czuję się tu bezpiecznie. w świecie wilków nie ma miejsca dla ludzi, na tym terenie istnienie dzikości i oswojenia się wyklucza. Wilki może można zniewolić, są przecież spętane jakimiś pasami, uprzężami, ale to one panują tu bezwzględnie – wilki Ignacego Nowodworskiego. Na świecie pokojowe współistnienie niektórych gatunków się wyklucza, nawet jeśli jesteśmy biologią, to jednak jakąś inną niż cała pozostała natura. Na niektórych obszarach nie ma zazębiania, przenikania, ja w każdym razie tutaj go nie widzę, nie czuję… Uciekam…

Potem opowiada o popiersiach:

„Skrzydlaci powiernicy” to cykl 26 popiersi z krukami na ramieniu lub bez nich. Niektóre popiersia są czytelne, inne jakby pozostawione na którymś z etapów pracy, jakby zaatakowane przez ażurowe struktury lub nieokreślone powierzchnie – chaos i porządek, człowieczeństwo i zwierzęcość. Biologiczność postaci ludzkiej w kontrze do zgeometryzowanych drapieżnych czarnych ptaków i wyrastających jak mech nieludzkich struktur. Tajemnicza relacja pomiędzy człowiekiem a otaczającym go światem natury. Dwa z pozoru nieprzystające do siebie światy przenikają się, funkcjonują równolegle – mnie zainteresował punkt styku.

Na piętrze oglądam więc próbę przeniknięcia się dwóch światów: ludzkiego i ptasiego, bo niektóre rzeźby przedstawiają ludzkie postacie, na ramionach których siedzą ptaki. Chyba kruki. Kruki to też ptaki złowrogie w jakiś sposób, to nie radosne wróbelki, zabawne sikorki czy rozbrykane jerzyki! Mają pióra czarne kruczą czernią, mają mocne dzioby, zdolne porządnie zranić (tak myślę), i w ogóle są jakieś takie mało przyjazne… Kruk na ramieniu człowieka to tylko próba przeniknięcia, nic więcej; żadnej przyjaźni, żadnego z tego paktu o dobrej współpracy nie będzie!

A same popiersia bardzo różne, różnorakie, przeróżne, różnorodne, najprzeróżniejsze, a jednak podobne; z tej samej enklawy, z tej samej ulicy, tego samego miasta, z tego samego świata. Jak to ludzie: poplątani, oplątani… Jak to ludzie: każdy inny, wszyscy tacy sami…

Potem opowiada o kolejnym cyklu:

„Strażnicy” to rozpoczęty cykl całopostaciowych rzeźb odnoszący się bardziej do jakiegoś wewnętrznego spotkania – być może walki. Konfrontacji z samym sobą, przenikania myśli, obrony intymnego świata – indywidualnej strefy.

Wśród „Strażników” odnajduję się, czuję się najlepiej, jeśli tak można to określić. „Strażnicy” to ponadnaturalnej wielkości  postacie ludzkie, grubo ciosane, pełne kantów, drzazg, zapadlin, i choć bez gładkości i krągłości, to w jakiś sposób wzbudzają sympatię! Choć słowo sympatia jest tu zdecydowanie nieodpowiednie, co znaczy sympatia, to raczej pozytywny niepokój, zaciekawienie, chęć zajrzenia do ich środków, do tego co w nich się dzieje.

We wszystkich rzeźbach jest moc, pasja, siła!

Gratuluję autorowi udanej, ciekawej wystawy!

 

Źródło zdjęcia: http://cojestgrane24.wyborcza.pl/cjg24/Opole/1,43,184474,Ignacy-Nowodworski–Bezsennosc.html

 

5 myśli na temat “Na styku światów, czyli bezsenność Ignacego Nowodworskiego”

    1. Proszę bardzo i – nie ma za co! Jest w tych Pana kanciastych kolosach 🙂 dziwna magia i moc… Życzę ich Panu na dalszej rzeźbiarskiej drodze. Pozdrawiam
      RB

      Polubienie

  1. W pierwszej chwili pomyślałam, że o wiele bardziej porusza mnie coś żywego… A jednak artysta tchnął w swoje dzieła, czyli niezwykle bryły , tyle energii, że one omalże przemówiły – jak żywe istoty ! Na tym polega ich potęga i wartość.

    Przy okazji powspominałam jaskinie w Monte Negro. Udało mi się podziwiać te przepiękne wytwory natury jakiś czas temu, ale doskonale pamiętam zachwyt i zdumienie, w jaki mnie wprawiły. Niby tylko martwy kamień, a jakież tętniło w nim życie! Tym bardziej, że w zestawieniu z potężnym żywiołem , jakim jest woda.

    Takie oto miałam skojarzenia , widząc i podziwiając nieziemskie postacie !

    Z marcowymi pozdrowieniami,

    Beata

    Polubienie

    1. Domyśliłam się, że chodzi o Czarnogórę, podejrzałam w internecie, wiem, rozumiem, ta potęga dwóch żywiołów (choć kamień, skała nie jest „czystym” żywiołem), czyli skał i wody, może wywrzeć wrażenie! Cieszę się też, że wystawa podobała się Pani. To ta energia od autora, o której Pani tak ładnie pisze 🙂
      Pozdrawiam
      RB

      Polubienie

Dodaj komentarz