Chyba każdy ma od czasu do czasu jakąś chwilę zwątpienia. Oczywiście ono – zwątpienie – może dotyczyć bardzo różnych, odmiennych rzeczy, i jestem przekonana, że obiektów tego zwątpienia jest co najmniej tyle, ile ludzi na świecie. Chociaż nie, powodów zwątpienia jest dużo, dużo więcej, bo są i tacy, którzy tracą pewność i wiarę w dwóch kwestiach, bywa że trzech, a nawet więcej.
Ten wstęp dotyczy mnie oczywiście i mojej chwili zwątpienia. Oraz miejsca, w którym się w tej chwili spotykamy, czyli bloga.
Czytam, słyszę gdzieś czasami, że blog to taka nieco kłopotliwa forma internetowego pisarstwa. Kłopotliwa dla obu stron aktu literackiego – dla strony piszącej i strony czytającej. Dla czytelnika zatem, bo ponoć społeczeństwo nie lubi i nie chce (nie chce mu się) czytać. A blog to dużo czytania, oj, dużo. A czasem to nawet żadnego obrazka nie ma. Taki Twitter – to jest to! Krótko i już! A Instagram – fotka, słowo, emotikon – i gotowe! Facebook też jest ok, bo dużo obrazków, tekstu zdecydowanie mniej.
Dla piszącego kłopotliwy ten blog – łatwiej i szybciej napisać, a nawet powiedzmy „machnąć”, jakiś komentarzyk jedno-dwuzdaniowy i jakąś fotkę i sprawa załatwiona. Na bloga notka – o, to już trzeba posiedzieć dłużej i mocniej, głębiej jakoś, jakieś akapity powymyślać, jakieś tytuły, nawet i spuentować by się przydało…
No i teraz, drogi Czytelniku oraz drogi pamiętniku (tu: blogu) pytam: po co to komu? po co te męki pisania z jednej, czytania z drugiej strony?
Więc od czasu do czasu nachodzą mnie chwile zwątpienia, czy to moje pisanie ma sens, czy jest po coś i czy jest komuś?
Żadna ze mnie celebrytka, żadna X czy Y, czy Z (wstaw dowolne imię i nazwisko znanej blogerki/ influencerki/ tiktokerki/ youtuberki/ instagramerki), żebym mogła liczyć na tysiące odsłon i setki komentarzy, to jasne. Ale jakiś odzew by się przydał!…
I kiedy już w trakcie trwającej dłuższy czas chwili zwątpienia, jestem bliska podjęcia decyzji: to koniec, zamykam tego bloga, wystarczy (wystarczy… niemal jak W. Szymborska…) tego pisania w pustkę…
…to właśnie wtedy znajduję ów odzew…
No, kurczę, wtedy!? Kiedy już zaczynam oswajać się z myślą i rzeczywistością, z życiem bez konieczności „zamieść wpis na blogu!”…
I wtedy dowiaduję się, że: o, parę dni temu przeczytałam u ciebie wiersz, o tym, wiesz, super, nie znałam go, a tak mi się spodobał… Albo: jak ty to ładnie napisałaś, o tej ulicy… Albo: Reniu, ty jesteś poetką!, ty opisujesz drzewo, a tak poetycko… Albo: jak ja tu lubię zaglądać…Albo: jak czytam pani bloga, to ja robię sobie kawę, nikt mi nie przeszkadza, a ja sobie czytam jeden pani wpis za drugim jakbym czytała książkę…
Albo dostaję takiego maila na moją pocztę internetową renbe@interia.pl:
Dzień dobry Pani Reniu ! Czytuję Pani mądrości – często dają mi do myślenia, skłaniają do refleksji i jeszcze – wzbudzają podziw nad Pani osobą. A to z powodu głębi spojrzenia, a to za twórczość, a także za ciekawość świata – tak ogólnie. Ostatnia notatka (taka, cóż – trochę religijna) również trafiła w mój gust, tzn. spodobała mi się modlitwa, która pomimo swojej prostoty, jest wielka. Przypomniałam sobie „Modlitwę o radość”, też taką podnosząca na duchu, optymistyczną. Pozdrawiam – już wiosennie.
I wtedy kolejny raz wątpię w moje zwątpienie i postanawiam, że znowu coś napiszę. Bo może jednak te moje kilka zdań i myśli komuś na coś się zda?! Może ktoś się zamyśli, ktoś uśmiechnie, wzruszy, może ktoś o czymś się dowie?!…
Więc się podzielę, napiszę, mam tyle do opisania, że gdyby nie sprawy życiowe, które przedkładam częściej nad pisanie (pisanie wszelakie, wierszy, felietonów, recenzji, zapisków przeróżnych), a także nad malowanie (a ono też zajmuje czas i energie: tę życiową i tę twórczą), to mogłabym notki blogowe pisać i pisać, i pisać. No to piszę, raz częściej, raz rzadziej…
PS. A na maila odpisałam tak:
Dzień dobry! miło mi Panią widzieć/czytać 🙂 fajnie, że znajduje Pani coś dla siebie w tych moich mądrościach – nie wiem, czy to aż takie moje mądrości, w końcu często „wykorzystuję” innych, ale – jakby nie było – staram się jak mogę! 🙂 Dziękuję za miłe słowa! i ja pozdrawiam i zdrówka życzę, szczególnie że niedawno choroba mnie dopadła i nie chce się odczepić… ale idzie ku lepszemu. Przesyłam pozdrowienia. Renia