Fragmenty

Mały błąd ortograficzny dla lepszego efektu:

Fragmęty dla zachęty!

Teraz to brzmi! 🙂 🙂

Kilka małych wyimków z nowej książki „Ja, Śmierć”. Jest w opracowaniu, w drukarni i mam nadzieję, że już niebawem trafi na maszynę drukarską, żeby zmienić się w piękny tom poezji!

Zdradzam tajemnicę

Zdradzam tajemnicę?

Może trochę…

Ale z wielką radością chcę się z Wami podzielić bardzo dobrą wiadomością, że już niedługo trafi do Waszych rąk mój nowy tomik o przewrotnym tytule „Ja, Śmierć”. 🙂💙

Śledźcie wpisy, będzie pojawiało się więcej informacji, zdjęć, fragmentów. A wszystkich zainteresowanych zapraszam po więcej informacji na Messengera lub na maila: renbe@interia.pl 🙂

Lubimy czytać? Lubimy!

Lubimyczytać.pl to społecznościowy serwis, o którym czytamy: serwis dla miłośników książek. Opinie, recenzje książek i oceny czytelników, wirtualna biblioteczka i rekomendacje książek. Tysiące opinii, dobrych książek.

Oto co pisze o tej stronie słynna Wikipedia: „Lubimyczytać.pl – polski serwis internetowy poświęcony książkom. Serwis był notowany w rankingu Alexa na miejscu 191 w polskim Internecie. Według badania Megapanel PBI/Gemius (czerwiec 2016) pierwszy co do wielkości portal z kategorii Kultura i Literatura w polskim internecie. W bazie serwisu znajduje się ponad 2,3 mln unikalnych opinii, 24 mln ocen oraz prawie 500 tys. książek. Serwis Lubimyczytać.pl jest współtworzony przez społeczność czytelników, którzy oceniają książki i piszą o nich opinie.”

Oczywiście, to tylko początek informacji o Lubimyczytać, artykuł w Wikipedii opowiada o historii tego serwisu, jego możliwościach, dokonaniach dla szerzenia czytelnictwa i miłości do książek i czytania i o nagrodach, doceniających te dokonania.

Od 2015 roku jest organizowany Plebiscyt Książka Roku Lubimyczytać.pl. Wybierane są wtedy książki różnych gatunków, np. horror, romans, obyczajowa, fantasy, pamiętnik, młodzieżowa, biografia i wiele, wiele innych. I tu ciekawostka: jednej kategorii nie ma. Jakiej? Poezji! Aż chciałoby się powiedzieć: oczywiście poezji!

A tymczasem moje konto to… czysta poezja!

Chciałabym Was tam zaprosić i podziękować Wam za wiele ciepłych słów pod adresem moich książek, moich wierszy. To bardzo miłe! Korzystacie z serwisu Lubimy Czytać? Znajdziecie tam moje autorskie konto i moje książki. Będzie mi miło, jeśli tam ocenicie książkę, a gdy zechcecie napisać jeszcze o niej kilka słów od siebie – będę bardzo wdzięczna. Pomoże mi to też dotrzeć do nowych Czytelników. Dziękuję Wam bardzo!

Moje książki znajdziecie po kliknięciu w link: https://lubimyczytac.pl/autor/142193/renata-blicharz

A na koniec jeszcze mała zagadka-konkurs! 🙂 Na zdjęciu nie ma wszystkich moich książek. Kto zgadnie, jakiego tytułu brakuje?

Spotkanie autorskie

Zapraszam wszem i wobec na spotkanie z opowieściami o mojej książce „Wiersze czytam po swojemu”.

To spotkanie w ramach Opolskiej Jesieni Literackiej. Będzie 7 grudnia 2022 r. w środę i jest spotkaniem „podwójnym”, bo oprócz mnie występować też będzie Teresa Nietyksza ze swoim tomikiem z wyborem wierszy.

Zacznie się o godzinie 18.00. Prowadzić je będzie Kordian Michalak, też poeta, który już z dwa albo i trzy razy prowadził moje spotkania i były bardzo udane. Zapewne i tym razem też tak będzie.

Zobaczymy. A żeby zobaczyć i się przekonać, to trzeba przyjść. Wracam zatem do początku i…

…zapraszam 🙂

Recenzja książki Wiersze czytam po swojemu

„Póki jesteśmy, dobrze jest być”

Autor: @ale.babka ·

6 minut 4 dni temu 1 komentarz 20 Polubień



Renata Blicharz „Wiersze czytam po swojemu”


Renata Blicharz – przede wszystkim poetka, ale uprawia też prozę, malarka, miłośniczka sztuk wszelakich, prowadzi blog „Poezja jest magiczną stroną życia”. Publikowała swoje teksty w prasie lokalnej i ogólnopolskiej. Wydała autorskie książki poetyckie „Pocztówka z bajki”, „Kolekcjonerka”, „Czarna aureola”, „Kołderka z białego marmuru”, „Czarownica w sypialni”, „189 dwójek”.

„Wiersze czytam po swojemu” Renaty Blicharz, zostały wydane w 2021 roku przez wydawnictwo Ridero. Ja natrafiłam na autorkę, dzięki blogowi „Przeczytane. Napisane”. Przyciągnęło mnie ciepło z jakim została książka opisana przez Kingę Młynarską, a poza tym spodobał mi się tytuł. Zapragnęłam przeczytać książkę teraz, natychmiast, aby dowiedzieć się co to znaczy: „po swojemu”.

Poetka proponuje „podróż w świat doznań i emocji, których dostarcza poezja” i ma nadzieję, że „w podróży tej spotkasz metafizyczne piękno poezji, jej niecodzienny język i niezwykły sposób opowiadania o świecie i człowieku”. Czytelnik traktowany jest jak przyjaciel, któremu autorka proponuje gościnę i zaprasza do delektowania się wybranymi przez nią wierszami, a może nawet do zabrania tego co mu bliskie.

Okładka to obraz samej autorki pod tytułem „Trzeci horyzont” (akryl.2020 r.). Dla mnie tak poetycko przedstawiony, że dodatkowy obraz czy rysunek lub grafika, byłyby w tomiku zbędnymi. Te kolory…działają na wyobraźnię. Mamy ich tu wiele, ale dla mnie na pierwszy plan wysuwa się drzewo…Przecież ja znam to drzewo…widziałam je w zimowej oprawie, ale jest tak samo niezwykłe. Drzewo stojące samo jedno na hektarowej przestrzeni a w oddali las okalający je z czterech stron. Zastanawia dla kogo jest schronieniem a dla kogo drogowskazem. Przyciąga jak magnes. Gdy raz się je zobaczy, chce się do niego wracać.



Puszcza Kampinowska, okolice Leszna



Tak samo jest z książką Renaty Blicharz. Widziałam ją wszędzie, nawet gdy nie miałam jej w ręku. Towarzyszka podróży. Przemierzyła ze mną wiele miast, od Zakopanego i Krakowa po Tarnów i Oświęcim. Była też na Mazurach. Zabiorę ją też nad morze, bo bardzo lubię wracać do zaprezentowanych przez Renatę Blicharz wierszy. Zżyłam się z nimi, potrzebuję zaglądać do nich od czasu do czasu. Tu jest jak w domu, ciepło i przytulnie. Te kolory jesieni z okładki…widziałam ją w drzewach za oknem jadącego pociągu, a każdy kolejny przystanek, na którym się pociąg zatrzymywał, to był kolejny wiersz.

Autorka sięga po wiersze znane i mniej znane, dobrze nam znanych poetów jak i tych do odkrycia.

Mamy tu wybrane wiersze Czesława Miłosza, Mirona Białoszewskiego, Adama Zagajewskiego, Stanisława Grochowiaka, Jarosława Iwaszkiewicza, Wisławy Szymborskiej, Jerzego Harasimowicza, Pabla Nerudy, Kazimierza Wierzyńskiego, Williama Wordswortha, Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, Julii Hartwig, Jerzego Kozarzewskiego.

Są też wiersze takich poetów jak Józef Baran, Zbigniew Tłałka, Dorota Kiersztejn – Pakulska, Jarosław Marek Rymkiewicz, Krystyna Wrońska, Marcin Świetlicki, Walter Pyka, Aneta Kielan, Maciej Woźniak, Piotr Muldner – Nieckowski, Lena Pelowska, Tymoteusz Karpowicz, Michalina Kwil.

Poezja przemawia do nas obrazami, daje konkret w postaci pewnych słów, które uwypuklają się na pierwszym planie, wchodzą nam w oczy, nie dają o sobie zapomnieć. Takie słowo „kapusta” w wierszu Mirona Białoszewskiego „Autoportret radosny”. Te „wiece kapusty” w wierszu działają na wyobraźnię…te kapuściane głowy ułożone na jakimś straganie, są według autorki demonstracją wielu kapust. Powiem szczerze, że nie zwróciłabym wcześniej uwagi na te słowa. Przeszłyby bez echa w wierszu o skrajnych emocjach – od radości po smutek. Tyle w nim różności a widząc teraz te „wiece kapusty”, doszły jeszcze kolory.

Często odbierałam i czułam zaprezentowane wiersze, podobnie jak Renata Blicharz. Czasami miałam inne skojarzenia i wspomnienia z nimi związane. Czytając wiersz Grochowiaka „Modlitwa” przyszła mi na myśl litania majowa do Matki Boskiej, gdzie mieszkańcy (głównie kobiety z dziećmi), „Chwaliły łąki umajone” śpiewając zawodzącymi głosami. Teraz wspominam to z czułością.

Jeden wiersz wskazany przez Renatę Blicharz siedzi we mnie bardzo głęboko i dopomina się o uwagę. Jest to wiersz Adama Zagajewskiego „Stary Sącz wieczorem”. Myślę, że przeczytam go podczas wieczorku poetyckiego w Lesznie.Tyle w nim poezji, tyle pięknych metafor, porównań. Nie będę go tu cytować, bo myślę, że znany jest miłośnikom poezji bardzo dobrze. Ten wiersz to jak obraz, namalowany wprawną ręką. Zgadzam się z każdym słowem, zachwytem i odbiorem Renaty Blicharz. A na spotkanie z poetami w moim mieście, między innymi z Grażyną Tatarską i Ołeksandrem Kłymenką, ustawię w oknach słoje z ogórkami. Bo takie jest moje miasteczko…i takich miast w Polsce o jakim pisze Adam Zagajewski jest myślę wiele.

Niezwykłe są skojarzenia autorki do wybranych wierszy. Odkrywcze to i ciekawe spojrzeć na wiersz jej oczami. Czasami autorka prezentuje swoje wiersze splecione w niezwykły sposób z wybranym wierszem poety. Tu zaprezentowany jej wiersz Renaty Blicharz „Jestem” na wiersz bez tytułu Doroty Kiersztejn – Pakulskiej z tomiku „Gramatyka życia”.

***

ziemio

planeto

świecie

oto ja

urodziłam się

jestem

płaczę

jaki szykujesz dla mnie los

jaki grób

jaki dom

czym ci odpłacę

Jestem

Boli mnie cały świat

ze szczęścia

Boli mnie cały świat

z rozpaczy

Łzy mają gorzki smak

Nie płaczę

Dla mnie „Jestem” bardzo przejmujący, przywołujący skojarzenia na to co się dzieje wokół, na te skrajne emocje. Bo nie wiadomo czy można zajmować się poezją, sztuką, kulturą, gdy widzi się świat taki okrutny za płotem. Od razu te myśli zastępują inne – właśnie trzeba, trzeba nieść słowa w świat, bo one dają nadzieję i pamięć…

„Wieczór w tatrach” Stanisławy Młyńczak – Pałczyńskiej przeczytałam w górach (zupełny przypadek) i mogłam naocznie zastanowić się nad jego słowami. Autorka zachwyciła się nim słowami „Zachód słońca w górach”. Mi nie wiedzieć czemu przychodził na myśl zawsze rano, o wschodzie słońca. Może dlatego, że widziałam Giewont codziennie zaraz po przebudzeniu. Tym razem wspomniane w wierszu mgły, udaremniły mi wejście na niego. Czytałam ten wiersz na okrągło i wraz z pianiem koguta, przyszły do mnie słowa wiersza, który zatytułowałam „muszelka z gór”. Bardzo to ciekawe i za każdym razem niezwykłe, gdy czyjś wiersz, czyjeś słowa, inspirują do napisania własnych.

Piękne wiersze wybrała Renata Blicharz do swojej książki poetycko-prozatorskiej. To poezja przez duże „P”. To taka swego rodzaju „playlista” najpiękniejszych lub najważniejszych wierszy. Możemy sami przeżywać czytane wiersze, odkrywać nieznane ścieżki, ale jak pięknie móc się zachwycić czyimś widzeniem świata, zobaczyć to, na co może nie zwrócilibyśmy uwagi, dzielić „zachwyt i literackie piękno” z drugą osobą. Mamy tu wszystkie ziemskie i nieziemskie widzenia świata, życia, czasami ocierające się o metafizykę, o łaknienie, o sens. Pobudzona wyobraźnia działa na najwyższych obrotach – raz unosi się zachwytem, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, by za chwilę opaść wyciszeniem i pamięcią o bliskich. Jest śmierć i jest życie, jest miłość i jest przyjaźń, jest pogoda i jest nostalgia, jest prośba i jest złość. Jest cały wachlarz kolorów, całe spektrum uczuć. I jest to co najważniejsze. Jest zrozumienie.

Odnosiłam czasami wrażenie, jakby Renata Blicharz, bez mała jak nauczycielka z powołania, pokazywała nam poezję w przystępny sposób, prostym i zrozumiałym dla każdego językiem. Wyobrażałam sobie, że czyta nam tę poezję, pokazując jak można ją odczytywać, rozumieć. Pomyślałam…a może dzieciom od małego trzeba poezję czytać, aby ją rozumiały i nie miały do niej uprzedzeń? Z drugiej strony, zdaję sobie sprawę, że poezja nie jest dla wszystkich. Ja jednak wierzę, że jest dla tych, którzy się na nią otworzą, a tak przedstawiona przez autorkę, może stać się pięknym zaproszeniem do odkrywania znaczeń, odkrywania pięknych słów.


„Wiersze czytam po swojemu” Renaty Blicharz w…Murzasichlu



AleBabka AleBabka

PS To moje pierwsze spotkanie z twórczością Renaty Blicharz i już wiem, że na pewno nie ostatnie. Już szykuję się na kolejny tomik wierszy, ale chciałabym też przeczytać prozę napisaną przez autorkę, bo ma bardzo ciekawe pióro. Jestem przekonana, że i eseje, i reportaże z jej ręki to byłoby ciekawe doświadczenie. Kto tak odbiera świat, ma bardzo dużo do pokazania.

O wierszach, które…

Kończę tytuł:

mnie zachwyciły, w jakiś sposób się spodobały, zauroczyły – o tych wierszach piszę w mojej książce „Wiersze czytam po swojemu”. Piszę o tym, jak odczuwałam, jak odczytywałam, jednym słowem: jak je czytałam. Bo to chyba właśnie tak trzeba: po swojemu.

Dziś wracam do mojej książki, ponieważ informacja o niej w postaci zdjęcia pięknej okładki i równie pięknej recenzji, autorstwa Kingi Młynarskiej, została zamieszczona na stronie Związki Literatów Polskich. Oto adres tej strony:

https://zlpinfo.eu/publikacje/wypisy-z-tworczosci.html

Zapraszam do czytania - tak recenzji, jak i samej książki. Wrażenia gwarantowane!! 🙂 Dodam jeszcze, że na napisanie tego cyklu esejów i szkiców literackich otrzymałam stypendium Funduszu Wspierania Twórczości ZAiKS.

Recenzja

No to trochę się chwalę. Nowa recenzja mojej „Wiersze czytam po swojemu” w newsletterze opolskiej Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej, która oddaje chyba w pełni przesłanie moich szkiców literackich w niej zawartych, idei tej książki.

smart
, eseje, , smart

Recenzja mojej książki

Recenzję mojej książki napisaną przez Jerzego Stasiewicza przytaczam w całości. Na pewno przybliży treść książki. Może też tak nią zainteresuje, że ktoś zechce przeczytać całość. Wtedy – wystarczy skontaktować się ze mną i książka znajdzie się u niego na biurku. A potem już tylko miłego czytania i zaglądania do niej co jakiś czas…

Recenzja ukazała się na portalu Pisarze.pl.

Wiersze czytamy po swojemu – czując ich wewnętrzne tętno – Jerzy Stasiewicz

8 marca 2022

      Muszę przyznać uczciwie na początku szkicu; z książką zawierającą indywidualne – subiektywne – odniesienia do garści wybranych wierszy, stykam się po raz pierwszy. Co nie znaczy, że takich pozycji nie ma? Po prostu – co nawet pewne – moja wiedza i ogląd literatury są zbyt małe, sięgają  jedynie kilkunastu półek… w bibliotece miejsko-gminnej. Ale dość skromności?!
       Chcę państwu zaprezentować książkę Renaty Blicharz; opolanki – poetki, prozaika, malarki,       (dodam; miłośniczki sztuk wszelakich), blogerki (ostatnio moda wśród ludzi pióra). Autorkę tomów poetyckich:  Pocztówka z bajki (1997,II 2018), Kolekcjonerka (2006), Czarna aureola(2009),    Kołderka z białego marmuru (2011),  Czarownica z sypialni (2015),  189 dwójek (2019). – Książkę z bardzo intrygującym tytułem: Wiersze czytam po swojemu. Z okładką zdobną barwnym akrylem autorki z 2020 roku, zatytułowanym „ Trzeci horyzont”. Poetka przechadzając się Mostem Groszowym, zatopiona w cichym szumie Młynówki dzieli się z czytelnikiem – ale i z sama sobą w głębi duszy – ponad trzydziestoma utworami poetyckimi. Pokazując świat wewnętrzny danego autora, ale i paletę własnych przeżyć ukrytych w zakamarkach jaźni omawianych liryków. Nie wstydzi się tego, czym zjednuje czytelnika, wprowadzając go w intymną ścieżkę/rozmowę z poetą tym z przed wieku, wydawałoby się kreującym inną (dawną) rzeczywistość i rówieśnikiem znającym internet, i drukującym na portalach.
      Chwalebnym u Renaty Blicharz jest – rzadkość wśród piszących – docenienie i traktowanie innych poetów (niekoniecznie noblistów) jako mentorów i czerpanie z głębin ich źródła życiodajnego powiewu: odczuć, doznań, pamięci, smaku, nawet zapachu. Bo poezja jest sztuką najwyższą, potrzebną do życia każdemu człowiekowi – już czuję na krtani kły niezgody – przytoczę Witolda Gombrowicza piszącego w „ Dzienniku”: „ Sztuka jest arystokratyczna do szpiku kości, jak książę krwi. Jest zaprzeczeniem równości i uwielbieniem wyższości. Jest sprawą talentu,  czy nawet geniuszu, czyli nadrzędności, wybitności, jedyności, jest także surowym hierarchizowaniem wartości, okrucieństwa w stosunku do tego, co  pospolite, wybieraniem i doskonaleniem tego, co rzadkie, niezastąpione”. A więc człowiekiem z krwi i kości. Czytelnikiem!!! Poetą!!!
      Na kartach książki przewijają się nazwiska  w świecie szeroko pojętej kultury bardzo znane: Jan Sebastian Bach, Michaił Bułhakow, Vincent van Gogh, Jarosław Iwaszkiewicz, Elia Kazan, Czesław Miłosz, Pablo Neruda, Francesco Petrarka, Wisława Szymborska, Giuseppe Verdi, William Wordsworth to autorzy wierszy, postacie w nich występujące, bądź twórcy innych dziedzin sztuki do, których odwołuje się Renata Blicharz. Co ciekawe w niektórych szkicach komentuje (podpowiada/ dopowiada) czytany wiersz swoim lirykiem. Tutaj ma bezsporne prawo, Ona jest przewodnikiem, my tylko podążamy wytyczonym szlakiem. I od nas zależy ile z tej wędrówki po labiryntach poezji przyswoimy.
     Sięgnę teraz do wierszy poetów znanych mi osobiście (wielu już odeszło) – klasyków pozostawiam czytelnikom – może jeszcze w świadomości nie utrwalonych – poza wyjątkami, – ale ciekawych, wartych przytoczenia i fragmentów szkiców czytania po swojemu. Mam nadzieję, dowiedzieć się coś o zawartości Biblioteki Aleksandryjskiej. Bo kto ją spalił? Wiem.
     Rozpocznę od utworu „ Stary Sącz wieczorem”
      
Zachodzi słońce nad rynkiem i w liściach pokrzyw odbija się
niedoskonałość miasteczka. Gwiżdżą czajniki w domach,
jakby wiele pociągów jednocześnie wyruszało w podróż.
Płoną ogniska na łąkach i ich długie westchnienia
wędrują nad drzewami jak zagubione latawce.
Z kościoła wracają niepewnym krokiem ostatni pielgrzymi.
Telewizory budzą się ze snu i od razu wiedzą wszystko,
jak demony Aleksandrii o smagłych twarzach paserów.
Spadają noże na chleb, na wędlinę, na drewno, na ofiarę.
Ciemnieje niebo, w którym dawniej kryli się aniołowie
a teraz tylko sierżant policji i jego śp. motocykl.
Pada deszcz i jeszcze bardziej ciemnieje bruk.
Pomiędzy kamieniami otwierają się małe otchłanie.

     I komentarza: „Kiedy czytam „Stary Sącz wieczorem” Adama Zagajewskiego myślę, że w tym utworze „zawartość poezji w poezji” jest… wielka. Niemalże stu procentowa! Rzadko się spotyka takie stężenie poezji w wierszu. Bo w każdym wersie tego — niedługiego w sumie — tekstu znajdujemy przenośnię, cudną metaforę, niezwykłe zestawienie słów, niewiarygodne porównanie, niepotoczny zwrot, opis poetycki albo obraz taki, który namalować słowem może tylko wybitny poeta, używając sobie tylko właściwych narzędzi artystycznych (…)”. Dodam tworzył wyłącznie wiersz biały i wolny. Definiując poezję jako sztukę przetwarzania i układania wyrażeń myślowych. Dla Pana Adama sens był najważniejszą cechą poezji, a nie kształtowanie języka. Z tajemnicą wpisaną w przeżywanie współczesności.
     Kolejnym, który zwrócił uwagę i zachwycił Renatę Blicharz. Przeszywając jednocześnie dreszczem na wspomnienie słów Mariana Stali:
„  Zachwyt łatwo jest wyrazić. Trudniej uzasadnić”. Jest „ Wieczór w Tatrach” Stanisławy Młyńczak-Pałczyńskiej.

Zmierzch się wykrwawia za horyzontem
i noc zatańczy zaraz z księżycem,
na chmur okrętach wspartych Giewontem
zewsząd spływają mgły bladolice.
Zmęczony wieczór syci się jointem,
zgasły latanie, śpią już ulice,
lecz nam zasypiać jeszcze się nie chce.
Wtuleni w siebie, w przyjazną przestrzeń,
łowimy dłońmi gwiezdne ławice.

„ Każde słowo spełnia tu określoną rolę. W wierszu, opisującym „wielki spektakl na niebie”, wykorzystuję tu świadomie tytuł utworu zespołu Pink Floyd — „The Great Gig in the Sky”, mamy całe bogactwo artystycznych środków stylistycznych, m.in. metaforę, epitet, przenośnię, animizację, personifikację. To one sprawiają, że zwyczajny opis pejzażu staje się „spektaklem”, z wątkiem miłosnym w tle”. Stanisława to żona i muza malarza Pawła Pałczyńskiego, który w tle obrazu Don Kichot (František Všetička) I Sancho Pansa (Wojciech Ossoliński) utrwalił atrybuty kobiecości swojej wybranki jako góry.
      Jeden z trenów Krystyny Wrońskiej:

VII

Pomóż mi
poproś Go
niech zabierze to cierpienie
bo słabnę
bo chyba właśnie stoję na wysokim moście
i nie ręczę za siebie

      „ Kilka linijek, kilkanaście słów i jeden tylko, metaforyczny, obraz – << chyba stoję na moście>> i             
<< nie ręczę za siebie>>. Dramatyczna prośba. Niebotyczna”. Ale tak z ręką na sercu. Wypowiadana przez wielu z nas.
       „ Na początek wiersz – z tomu „ Przystań” Anety Kielan  – „***(pomyślałam, że powiem)” — o miłości, o cudownej miłosnej rozmowie, która aż wywołuje tęsknotę. Ale to tylko moje odczytanie. Ten krótki utwór ma niebywale szerokie pole do interpretacji. Może dotyczyć przyjaciół albo rodziny, być może mówi o prawdzie albo o strachu i odwadze. Ten liryczny drobiazg jest świetnym przykładem na to, że poezja daje każdemu czytelnikowi możliwość odczytywania i odkrywania na swój własny sposób bogactwa znaczeń w tekście wiersza”.

***

pomyślałam, że powiem
powiedziałam, co myślę
usłyszał wszystko
to, co myślałam
i to, co powiedziałam

      Mnie do głębi uwiódł erotyk Anety!

***

Przy lampce wina
roziskrzę swe oczy
byś nie musiał
gdy ciemność zapadnie
szukać po omacku

      Nie przytoczę żadnego komentarza. Wyobraźnia niech zapracuje sama.
      Teraz forma klasyczna – sonet. I utwór Jerzego Kozarzewskiego „ Trzy sonety o istnieniu”

Znów — jak zawsze — ta droga: w wybojach chodniki,
tynki domów pokryte głupią bazgraniną,
jakiś chłopak wulgarnie się droczy z dziewczyną
i ten nawet, kto chciałby kimś tu być, jest nikim.

I kroki tu nijakie jak dni, które płyną,
trzymając w zadomieniu zastałe nawyki —
zwykły żywot człowieczy z miejskiej statystyki,
w której ciepła nijakość nie może być winą.

I oto na tej drodze bez zjawy anioła
przychodzi przeogromne i żywe wzruszenie,
że żyje się w cudzie, cud trwa dookoła,

a łaską jest tu także codzienne strudzenie.
I nawet jeśli chwila ta przetrwać nie zdoła,
niechaj w górę się niesie moje dziękczynienie.

Nysa, 22, 24 i 28 maja 1991
„ Najważniejsza jest tu pewna łagodność i czuła mądrość, którą tak wyczuwalnie przekazuje nam autor. Taką serdeczność czuje się nawet w sposobie opisywania wybojów, szarych tynków, ścian pokrytych brzydkim graffiti czy niewybrednych zaczepek młodych ludzi .(…) Najważniejsza jest płynąca z ducha tego wiersza i z jego lirycznej aury, otucha, że żyć i kochać możemy zawsze, w każdym miejscu na świecie, i że nasza codzienność, jaka by ona nie była i gdzie by ona nie była, zawsze może być i — co ważne — jest, cudem!”. Tak. Cudem! Cudem było wstawiennictwo Juliana Tuwima u Prezydenta Bieruta i zamiana  (łaska) podwójnego wyroku śmierci na 10 lat ciężkiego więzienia. We wrześniu 2021 r. przy nyskim magistracie stanął pomnik ławeczka Pana Jerzego, autorstwa prof. Mariana Molendy. Można usiąść i „ porozmawiać” z poetą szczerze. Tak jak szczera jest jego „ Egzekucja”.
      Zostawiłem sobie na sam koniec wiersz naszego noblisty pt. „ Kuźnia”

Podobał mi się miech, poruszany sznurem.
Może ręka, może nożny pedał, nie pamiętam.
Ale to dmuchanie, rozjarzanie ognia!
I kawał żelaza w ogniu, trzymany cęgami.
Czerwonymi, już miękki, gotów do kowadła,
Bity młotem, zginany w podkowę.
Rzucany w kubeł z wodą, syk i para.
I konie uwiązane, które będą kuć,
Podrzucają grzywami i w trawie nad rzeką
Lemiesze, płozy, brony do naprawy.

U wejścia, czując bosą podeszwą klepisko.
Tutaj bucha gorąco, a za mną obłoki.
I patrzę, patrzę. Do tego byłem wezwany:
Do pochwalania rzeczy, dlatego że są.

Miejsce to magiczne, dziś już ocierające się o mitologię, pełne potu i szorstkości dłoni jest częścią mojego życiorysu do 1989 roku. Wprawdzie miech (wentylator) napędzany był silnikiem elektrycznym. Ale braki prądu w minionym systemie były tak częste, że korba nie wychodziła z użytku. Podwórze pełne furmanek na przednówku i jesienią – jak w dzień targowy – było widokiem naturalnym.
    „ Wiersz zaczyna się opisem kuźni, po prostu, nic więcej. A więc jest miech, rozżarzony ogień, żelazo rozpalone do czerwoności, kowadło i młoty, jest także podkowa wrzucana do wody, która wrze, syczy i paruje. Gdzieś obok stoją konie, jeszcze dalej rolnicze narzędzia leżą w kolejce do kowala. Ot, zwyczajny opis kuźni. I niemal nic się nie dzieje, obrazek prawie statyczny — i tu, myślę sobie, no jak to, to co to za wiersz, co to za poezja? Tu w ogóle nie ma poetyckości, bo tylko opisywanie, co w kuźni się kuźni i co się tam kowali, więc gdzież liryka, wyrafinowane metafory, te przenośnie, porównania, epitety?”. Renata Blicharz przy drugiej zwrotce doznaje olśnienia – jak chyba wszyscy – mówiąc: „  widzę chłopca, który na bosaka, w krótkich spodniach, przygląda się zafascynowany kowalskiemu misterium, ale jednocześnie — niejako w tym samym miejscu — nakłada się na to obraz mężczyzny, będącego tym chłopcem. I ten dorosły, dojrzały bohater wie, jest świadomy własnego życia i jego celu, swoich zadań i powinności. Został stworzony po to, by — właśnie — opisywać, tworzyć, chwalić dzieło — ludzkie, boskie, właściwie to obojętne czyje. Aby dawać mu świadectwo, gloryfikować życie, dopóki ono jest, dopóki on, autor-podmiot-bohater, istnieje i dopóki dzierży narzędzie do tego opisywania. Narzędzie, jakim jest poezja…”
      Mój świat doznań, emocji, metafizyczności liryki jest bardzo zbliżony do czytania po swojemu Renaty Blicharz. Dlatego nie ma tu wywodów, złośliwych mądrości, tylko ściszonym głosem dopowiedź, króciutka informacja nie mącąca  osobistych, acz fachowych wypowiedzi autorki.

Jerzy Stasiewicz

Jarosław Marek Rymkiewicz i (nie)Lekki sierpniowy oktostych

Ten ośmiowersowy wiersz zatytułowany ”(nie)Lekki sierpniowy oktostych” dedykowałam dwu wielkim poetom – Jarosławowi Iwaszkiewiczowi i Jarosławowi Markowi Rymkiewiczowi, który zmarł niedawno, 3 lutego 2022 r. Pierwszy z nich debiutował tomem wierszy pod tytułem ”Oktostychy”, zaś drugi był Mistrzem wspaniałych, rymowanych dystychów. ”(nie)Lekki sierpniowy oktostych” ukazał się w ”Najprościej” nr 4/2021.

O Jarosławie Marku Rymkiewiczu pisałam też w mojej książce „Wiersze czytam po swojemu”. Pisałam tam o jego wspaniałym tomiku „Zachód słońca w Milanówku”, z którego wybrałam jeden wiersz i krótko go przedstawiałam. Ten wiersz opisałam w rozdziale-szkicu-eseju pod tytułem „Ach, te koty, te niecnoty”. Wiersz z kolei nosił tytuł „Zimowy pogrzeb na cmentarzu w Bolimowie”. Poeta opisywał w nim cały orszak kotów, idących za trumną – niewidzialny orszak niewidzialnych kotów. Świetny wiersz, jak i wiele innych w tym tomie Jarosława Marka Rymkiewicza.

Bardzo ładny tekst, wzruszający i pouczający, o spotkaniu z Poetą i jego żoną Ewą, napisał na Facebooku Wojciech Kass, zamieszczając też zdjęcie dedykacji napisanej dla niego przez autora „Końca lata w zdziczałym ogrodzie”.

Żal, kiedy odchodzą ludzie, którzy dają innym wiele jedynych wzruszeń, emocji, myśli, dają im siebie, swój świat i jego niebanalny i oryginalny obraz, dzielą się pięknem i mądrością.

Jak projektować okładkę książki

Przeczytałam niedawno artykuł o projektowaniu okładki do książki. Jakie cechy powinna mieć okładka, czyli o czym między innymi powinien projektant pamiętać? O jakich zadaniach czy funkcjach okładki powinniśmy my pamiętać, planując wydanie? Były to trzy rzeczy-sprawy.

Pierwsza wśród nich to bezpieczeństwo. Chodzi oczywiście o bezpieczeństwo prawne, tak to nazwę. O to, że jeśli czasem korzystamy z ilustracji z internetu, by je zamieścić na naszej okładce, to nie zawsze pamiętamy o prawach autorskich, a niektóre z obrazków czy fotografii mają czasem niezbyt dokładną informację o tym, czy można z nich korzystać i je „wziąć sobie”, czy też wymagane jest pozwolenie autora.

Druga rzecz to dopasowanie. Oczywiście, nie do wymiarów książki, to jasne. Chodzi o dopasowanie okładki, ilustracji do charakteru książki, pomysłu, treści. No to trzeba się tu trochę zastanowić.

Trzecią cechą była skuteczność. No tak. Bo okładka jako ta wizytówka książki, powinna nie tylko pasować do jej treści, stylu itd., ale musi też ją …sprzedawać, czyli poniekąd wyróżniać na tle innych publikacji. To dość trudna sprawa. Kiedy projektujemy okładkę (lub kiedy robi to projektant) musimy pamiętać, że unikatowa okładka przyciąga wzrok czytelnika.

Jako że koszula bliższa ciału (niż sukmana, co głosi polskie przysłowie), sięgam do mojej koszuli, czyli książki mojej ostatniej, ostatniej wydanej. Czyli do „189 dwójek” i do jej okładki.

222indeks

Z punktem pierwszym problemu nie ma – ja sama jestem autorką zamieszczonej na okładce ilustracji, więc nie trzeba pytać o zgodę na wykorzystanie dzieła. I do sądu nie pójdziemy.

Punkt drugi – dopasowanie do treści i tym podobnych elementów, składających się całość, zawartość, treść, ideę itp. Czasem trudno to określić, szczególnie w przypadku poezji. Mam nadzieję, że fragment abstrakcyjnego obrazu, który wykorzystałam na okładkę odpowiada charakterowi tego tomiku. Czyli brak tematu na obrazie i możliwość jego szerokiej, dowolnej i indywidualnej interpretacji odpowiada wielotematyczności, wielowątkowości i wieloznaczności treści w książce. Mam też nadzieję, że energia mojej pracy plastycznej odpowiada energii poetyckiej tej książki.

Trzeci element z wymienionych, czyli skuteczność, też jest trudny do zmierzenia. Czy ta okładka przyciąga wzrok, czy powoduje, że książkę widać wśród innych? Nie wiem, trudno mi obiektywnie oceniać, przecież chodzi o książkę, której jestem autorką, więc kiedy leży sobie ona cichutko pośród wielu innych książek, to i tak rzuca mi się w oczy najbardziej… Ale mogą to ocenić czytelnicy lub – potencjalni czytelnicy, czyli ci, którzy popatrzą na witrynę księgarni TAK Czytam przy ulicy Krakowskiej w Opolu.

Idź, proszę, zobacz, powiedz. Bo tam widziałam niedawno tę książkę i tę okładkę, bodajże dwa egzemplarze. Możliwe, że to dwa wystawione egzemplarze, ale możliwe też, że to dwa ostatnie egzemplarze. Jeśli to drugie, to może jednak udała mi się ta okładka także pod względem tego trzeciego elementu, czyli skuteczności.

TAK 1

Tak 2