Pisałam już o tym na Facebooku.
Że rzeczywistość wyprzedza plany, bo książka fizycznie już jest. Bo mówię, że wkrótce będzie, a ja już ją mam. Jest realnie i wygląda tak jak na załączonych obrazkach. A nie ma jej jeszcze w wersji niepapierowo-komputerowej. Bo pracuję teraz nad jej „odmianą” wirtualną, czyli nad e-bookiem… Niby jest to proste, to robienie e-booka, ale nie jest. A może tylko dla mnie nie jest?
Ale mam w rękach „Pocztówkę…”, książkę nową-starą, bo to wydanie drugie, niby taka sama książka jak ta pierwsza, a przecież inna… Niby nic się nie zmieniło, bo tylko niewielkie szczegóły, a jednak jest tych właściwie sporo… Okładka jest zupełnie inna niż w wydaniu pierwszym, format zdecydowanie większy, notka o mnie na czwartej stronie okładki, czego nie było w poprzedniej wersji, no i są tam też wymienione moje pozostałe książki, które w momencie wydania pierwszego nie tylko nie istniały, ale nawet ich w myślach nie miałam, nawet o nich nie marzyłam…
Przeglądam tę nową „Pocztówkę z bajki”, podczytuję. Treść w zasadzie jest niezmieniona, a przecież zmieniłam jeden z tekstów. Zrobiłam teraz „po swojemu”. Bo w poprzednim wydaniu uległam redaktorowi, a w tym drugim pozwoliłam sobie skorzystać z owej licentia poetica, dzięki czemu jak myślę, mimo iż jest tam być może niegramatycznie, to mimo wszystko jest brzmi wiersz lepiej.
I myślę sobie, że naprawdę nic bym w niej nie zmieniła, i chwalę się, chwalę, bo po wielu latach myślę, że te wiersze niczego nie straciły ze swojej ładności, a niektóre to mogłabym nawet nazwać perełkami…
Hmm, czy mogę tak powiedzieć o moim malutkim wierszu „Okno”?
Okno
Nasza miłość jest wesoła
jak jaskółka
Oparta o twoje ramię
cieszę się że będzie padać
Będziesz liczyć krople deszczu
a potem rozsypiesz je
pocałunkami
po całym moim ciele