Jesienne kolory

Jesienne kolory we mnie i na świecie. Piękne są i nietypowe. Chodzę sobie po chodnikach, po trawnikach i zbieram te liście, które przyciągają mój wzrok kolorami. Tylko przyroda potrafi tak wymyślać, tak mieszać, miksować i …czarować. I te kolory są takie wykwintne, wyrafinowane, w pewien sposób dystyngowane. I myślę sobie, że kolory lata, choć takie przebogate, szalone to są – w porównaniu z tymi jesiennymi – wulgarne, trywialne, grubiańskie.

Może jestem niesprawiedliwa, może to zbyt mocne słowa. Kolory wszystkie są piękne, ale jakiś sentyment do tych jesiennych mam największy, i to pewnie dlatego tak się znęcam nad barwami lata. To już nie będę…

A tymczasem jesiennie za oknem, w parkach, ogrodach, w sercach i myślach, w wierszach i obrazach…

Tak więc nadeszła i panuje „Baronowa Późna Jesień”. To tytuł [w którym jestem od dawna zakochana], piękny tytuł książki Miłki Malzahn.

Zeszłego roku nigdy

 
 
Zeszłego roku nigdy
 
 
 
Kto pamięta o tym
co się wydarzyło
 
szminka z ust
została starta w pocałunkach
zniknęła z krawędzi kieliszków i filiżanek
 
torebka skarbiec dziwnych pamiątek
świadek zdarzeń miejsc i nastrojów
niczego nie pamięta
 
ta szminka ma dziś inny odcień
chusteczki do ocierania łez pachną miętą
nowy telefon wyświetla bezdusznie elektronicznie
cyfry cudzych numerów
na banknotach świeże odciski palców
na wizytówce nowy adres
 
na dnie torebki
wśród okruszków herbatników
opiłków tytoniu drobnych monet biletów
zapomniana przez przypadek
tylko stara fotografia
przypomina o tamtej urodzie świata
która przyprawić może o zawrót głowy
jak szklaneczka absyntu
 
ale
co było tego nie ma
co będzie nie istnieje
 
tylko ja stoję niezmiennie na straży
chwil
 
– co robisz, kochanie – pytam
– jestem – odpowiadam
 
 

Choinka i miłość

 

No to jeszcze raz choinka, też styczniowa i poświąteczna, bo „ledwo żywa”, i no cóż, wyniesiona, bidulka, na śmietnik. Ale autor znajduje jej, na szczęście, miejsce w niebie i zapala za nią świeczkę.

A do tego porównuje choineczkę do miłości, bo i jedna i druga spotyka na swojej życiowej drodze wiele zagrożeń, bo tak jak choinka, tak i „miłość cieszy, gdy jest żywa, gdy umiera – nie daj Boże”…

Ta „Choineczka” to taki ładny wiersz, ciepły i słodki, ale w pozytywnym znaczeniu. Jego autorem jest Walter Pyka, poeta spod Opola, z Popielowa, autor wielu tomików i wielu pięknych, mądrych, życiowych wierszy. Jak choćby „Choineczka”.

Porównanie choinki do miłości… Ciekawe, prawda? Może umarłe miłości tez trzeba ulokować gdzieś w niebie, znaleźć im tam właśnie miejsce, zapalić świeczkę? W ten sposób pożegnać? No właśnie, może właśnie tak…

 

Walter Pyka
 
              Choineczka
 
 
Najpierw nad tobą anioły
ze srebrną grzywą,
bombki, lampki, serca z pierników.
Potem cię wynoszą ledwo żywą,
zostawiają na śmietniku.
 
W życiu także różnie bywa,
lepiej lub gorzej,
miłość cieszy, gdy jest żywa,
gdy umiera – nie daj Boże.
 
Choineczko, choineczko,
miejsce twoje teraz w niebie.
Ja przychodzę tu ze świeczką,
by zapalić ją dla ciebie
 
Bo  z choinką jak z miłością,
tych zagrożeń nie policzę,
otaczajmy ją radością,
chrońmy zawsze jej płomyczek,
świeczki z wosku i koszyczek.
 
Nie ma czasu na przymiarki,
ustalono w notesiku,
wyszkolone już śmieciarki,
znają drogę do śmietników.
 
Choineczko, choineczko,
miejsce twoje teraz w niebie.
Ja przychodzę tu ze świeczką,
by zapalić ją dla ciebie

Grudniowy poranek

 

Lubimy oktostychy? Lubicie oktostychy? A zatem dzisiaj oktostych grudniowy!

 
Grudniowy poranek
 
 
Na parkingu dzisiaj same białe samochody.
Nocą skrzący lakier mróz im zrobił z kropel wody.
 
I na bladym nieboskłonie księżyc całkiem biały
konkuruje z promieniami, co o świcie wstały.
 
Bezruch.  W sztywnych trawach w szadzi  brak żuczków, robaczków.
Tylko ślad łap kreśli piesek w czerwonym kubraczku.
 
Wkrótce zdejmie dzień ze świata z mgły i szronu chmurę.
Wszystko będzie tak jak zwykle barwno-szaro-bure.
 
 
 

Film i wiersz – „Autoportret” i „Temat na życie”

 

A tu miła niespodzianka. Jeden z moich wierszy wykorzystany został w filmiku „Autoportret” autorstwa Kingi Korasiak, studentki uczelni artystycznej w Raciborzu. To wiersz pod tytułem „Temat na życie” z tomiku „Kolekcjonerka”.

Jak inaczej słyszy się własny tekst, czytany przez inną osobę, nie przez siebie! Jak nie własny.

A film czarno-biały, oszczędny w środkach, smutny, na granicy przygnębienia, ale tym bardziej działający na wyobraźnię, sięgający gdzieś tam głębiej, dalej, mocniej.

Myślę, że tutaj słowo i obraz  i muzyka świetnie się dopełniają, zresztą – zobaczcie sami:

https://www.youtube.com/watch?v=tgmmeGyF7qk

 

Szkic poetycki

 

Niedawno jeszcze, pod koniec stycznia życzyłam wszystkim, a także sobie, oczywiście, by w roku bieżącym wszystko było nam jasne i proste, proste jak równiutkie tory, ginące przed nami gdzieś w dali bez zakrętów i meandrów. A tymczasem na początku lutego, jakieś dwa tygodnie temu, mój jasny, prosty tor nagle ni stąd ni zowąd tak zboczył, taką pętelkę mi fiknął, takiego rollercoastera wywinął, że uwierzyć nie mogę… Ale wyfiknięcie z wywinięciem już się kończy i wszystko wraca do normalności, czyli wszystko wraca na …normalne tory.

Poniższy wiersz, czy też szkic do wiersza, napisałam chyba „ku pokrzepieniu”…

 

 

Powroty po przewrotach. Szkic poetycki

                                                           Reni, Grani

 

Są takie chwile kiedy wielbię
Jego niesłyszalny głos
niewyczuwalny palec
 
Kiedy wchodzę na martwą ścieżkę
której nie rozumiem
– podziwiam Go
 
Gdy w bezdusznej bryle dnia
brak tchu moim myślom
– wychwalam Jego zamiłowanie
do gierek układanek niespodzianek
 
Życie przewraca się wywraca
wokół własnej osi
niczym wyrafinowana tancerka go-go
 
Najbardziej podziwiam Go po deszczu
bo całe niebo spada na ziemię
i cała niebieska obietnica
kładzie mi się u stóp
 
a najmniejszy obłok może być znakiem
kiedy patrzy na mnie
z każdej kałuży pod stopą
 
 

 

Dzień Głośnego Czytania i …śmiech to zdrowie

Dwa dni temu rozmawiałam o dniu głośnego czytania i żeby dowiedzieć się czegoś więcej przeczytałam na jakimś portalu internetowym krótki, ale bardzo rzeczowy artykuł na ten temat. Fragmenty tej informacji przytaczam poniżej, dla samej informacji właśnie, bo przede wszystkim chodzi mi o pewien komentarz pewnej czytelniczki, a potem komentarze innych czytelników do tego komentarza.

Bo różne komentarze były bardzo ciekawe, pozytywne, negatywne, o różnym zabarwieniu, niektóre po prostu głupie, jak to zwykle bywa, a na ten jeden – niejakiej „babci” – zwróciłam uwagę najpierw, bo się zdziwiłam, że słownictwo bajek jest dla niej jakimś problemem. A potem przeczytałam odpowiedzi internautów na jej wpis – ludzie w taki czy inny sposób starają się wyjaśnić, w czym rzecz z tym czytaniem dziecku – czytaniem w zasadzie czegokolwiek.

Ale najbardziej polecam ostatni komentarz, którego autorem jest „qwed”, bo trzeba się przy nim przynajmniej uśmiechnąć! Kąśliwa ironia i poczucie humoru, i do tego też wyobraźnia – bo ja chyba nie wpadłabym na to, żeby poradzić takie uwspółcześnienie bajki… Ale uśmiałam się, co tu dużo gadać!

Oto parę słów o dniu głośnego czytania.

Ogólnopolski Dzień Głośnego Czytania obchodzony jest 29 września. Propaguje taką formę lektury, ponieważ rozwija ona wyobraźnię i buduje więzi między rodzicami a dziećmi. Święto ma w naszym kraju już 13-letnią tradycję, zostało ogłoszone w 2001 roku z inicjatywy Polskiej Izby Książki.

Czytanie na głos najmłodszym stymuluje także ich rozwój oraz wzbogaca słownictwo*. Idea głośnego czytania znalazła uznanie wśród aktorów, nauczycieli, lekarzy, terapeutów, rodziców, a nawet polityków, którzy chętnie angażują się w ten projekt**.

A oto i komentarze, a właściwie ten jeden z odpowiedziami!

 babcia

Wiecie co, bardzo chciałabym czytać moim wnuczkom, ale wiele książeczek jest pisane językiem niezrozumiałym dla małego dziecka, np. sześciokonna karoca, obieżyświat, a na głowie ma szlafmycę itp.

zuza

Ale do tego są rysunki, na których można zobaczyć to, o czym jest w tekście.

dziadek

Pani babcia jaja sobie robi? Wszystkie wyrazy są dla dziecka od urodzenia nieznane i dziecko się ich UCZY, szanowna babciu, również poprzez czytanie. Gdyby operować wyłącznie znanymi dziecku wyrazami, nie nauczyłoby się ono niczego oprócz „a gugu” czy „eee”…Są ilustracje, jest możliwość wyjaśnienia wyrazu. Im więcej nowych wyrazów, tym lepiej…

kuku

Czyli rozumiem, że babci nikt nie czytał.

hahaha

To wytłumacz babciu dziecku co to znaczy i już. Chyba, że sama nie wiesz.

qwed

To rusz głową i nieco zmień tekst uwspółcześniając go. Zamiast „sześciokonna karoca” –  „fura na fulwypasie”, zamiast „obieżyświat” –  „europoseł”, zamiast „na głowie ma szlafmycę” –  „na głowie ma git kaptur”. Dasz radę.

 

Ps. Wyróżnienia w tekście są moje: to z jedną gwiazdką związane jest z tym komentarzem, o którym wyżej; to z dwiema gwiazdkami – hmm, pomyślałam sobie, że politycy włączają się w czytanie chyba z pobudek politycznych, PR-owskich, wizerunkowych, nie wierzę w ich autentyczność, choć może w niektórych przypadkach się mylę… oby…

Źródło zdjęcia: A to prześliczne zdjęcie pochodzi z portalu Internetowa biblioteka Lubimy e-czytać (http:// http://www.lubimye-czytać. pl/), gdzie mnóstwo ciekawych informacji o książkach i czytaniu!

Czarownica ma szczęście (i nie)

„Czarownica…” ma szczęście do różnych ludzi.

„Czarownica…” nie ma szczęścia …do mnie!

Bo ma szczęście do  dobrych duchów i duszków, nad nią czuwających; czuwają nad nią różne dobre anioły, namawiają i pilnują, by ją stworzyć, nad nią pracować, i one same podpowiadają, co jest tak, a co może by zmienić, i czekają na nią, czekają, kiedy ukaże się w formie książki, prawdziwej książki!

Bo ma szczęście do okładki, która jest taka ładna, taka romantyczno-erotyczno-miłosno-metaforyczna; i nie może być inna, w końcu jej autorem jest Rafał Olbiński!

Bo ma szczęście do składu komputerowego i wyklejki; bo Piotr Mnich, który robił skład książki, zaprojektował mi też wyklejkę – genialnie!; będzie kolorowa i będzie nawiązywać do okładki, i jest też – moim zdaniem – super; w każdym razie tak sobie wyobrażałam tę wyklejkę, choć nic nie umiałam wymyślić, nic zasugerować, to ten projekt to było to!

Bo ma szczęście do redaktora literackiego, którym jest Mirosław Pisarkiewicz, dla mnie przede wszystkim wspaniały poeta, którego wiersze przepojone są pięknymi, metaforycznymi i bardzo poetyckimi odniesieniami do historii i kultury; myślałam, że straszliwie wiersze moje mi „pochlasta i poharata” (cóż to za słowa!!), ale to było delikatne, choć porządne „chlastanie i haratanie”; wiele mi powiedział przy pracy nad wierszami, nad ich wyborem, pokazał wiele miejsc poetycko „brzydkich”, których sama nie zauważałam, dopiero po pokazaniu palcem widziałam: ojej, ale zgrzyta!; oczywiście z nie wszystkimi sugestiami zmian się zgodziłam, autor w końcu swoje prawa ma, czyż nie?! 🙂 , ale rzeczywiście wiele zawdzięczam mojemu redaktorowi w całym układzie, w koncepcji tomiku.

Bo ma szczęście do wydawnictwa i drukarni; wydawnictwem jest Wydawnictwo Nowik Sp.j. Michała Nowika, które też poleca swoją drukarnię; wydawnictwo jest z Opola, co dla mnie też ma duże znaczenie i cieszy; myślę, że książka będzie ładna, bo będzie miała twardą okładkę z wyklejką, ładny papier w środku, 80 stron, będzie szyta i …miła w dotyku! 🙂

To koniec szczęść, choć zobaczcie jak ich dużo! I jedno nieszczęście, w postaci mojej osoby… A przez to jedno tylko ciągle biedna „Czarownica…” nie wychodzi do świata. Tak, bo ja ciągle coś wymyślam, waham się i zmieniam, wynajduję i znowu zmieniam. I chyba mogłabym tak w nieskończoność, ale w końcu powiedziałam: basta, dłużej tak być nie może. Nie robię już niczego więcej. Teraz już siłami wszelkimi dążę do jednego: żeby ją wydrukować! Tak mi dopomóż Bóg!