Gioconda Dalego

Jakiś czas temu zachwycił mnie obraz Dalego z 1948 r. „Portret pani Mary Sigall”. Mogę godzinami patrzeć na ten obraz, na nieodkrytą dla mnie tajemnicę twarzy Mary Sigall, jej nieodgadnione oczy, jej tajemniczy uśmiech. Patrzę na ten obraz w całości, patrzę na każdy detal. Uwiódł mnie, zaczarował.
Nie ukrywam, starałam się dowiedzieć, kim była ta piękna kobieta w czerwieni, ale w przepastnych zasobach internetu nie udało mi się niczego znaleźć, oprócz jednego zdania na jakiejś angielskiej stronie, które w zasadzie też było pytaniem o to, kim ona jest – może żoną malarza Josefa Sigalla, Polaka zresztą, czy też jakimś holywoodzkim mecenasem, jeśli dobrze zrozumiałam tłumaczenie. Może trzeba jednak poszukać w tradycyjnych źródłach, czyli w książkach i czasopismach… A może ktoś wie?…
Z tego uwiedzenia przez obraz napisałam wiersz.

Gioconda Dalego

Ja Giocondą jestem Dalego
To egzaltacja? profanacja?
W tym porównaniu nie ma nic złego
To tylko boskim Salwadorem
zwykła po prostu fascynacja

Patrzycie na mnie zazdrośnicy
Mam uśmiech taki tajemniczy
który zachwyca
kpi prowokuje zarozumiały
dumy pełen i boskiej niemal chwały
i hieratyczny i ironiczny
wyzywający wręcz sataniczny

Patrzycie na nagie me ramiona
Czuję się taka obnażona
bezbronna wonna
donna madonna
cała w kwiatach
w listkach roślinkach w gałązkach
w jasnych promieniach i wiatru wstążkach

Za mną morza przestworza
góry i chmury
pustyni welury
anioły grają drugie skrzypce
przy mnie tło zaledwie tli się w dali

Taką mnie namalował Dali

Jakaż zabawna sytuacja
oto widnieję tu przed wami –
ja Mona Liza wdzięk powab gracja
Chcę parsknąć prychnąć zachichotać
i ledwie skrywam rozbawienie
Umykam w cienie i półcienie
chowam się w sukni mej czerwienie
i czar sekretny swój roztaczam
Piękna się łatwo nie wybacza

Oto i stoję tu przed wami
taka realna nierealna
kobieta dziecko kobieta anioł
kobieta demon i femme fatalna
raz czarodziejka raz czarownica
raz wzbudzam niechęć a raz zachwycam

czy pamiętacie czy pamiętam
kobiety chciały mistrza ręką
dekolt mi zakryć z atłasu szalem
mężczyźni – oni chcą szal ten zerwać
i ciało me odsłaniać dalej

Taką mnie namalował Dali

Z zagadką Sfinksa w ust kącikach
i rozbrykaną iskrą w oku
tą samą co przed pięciu laty
tą samą co i w zeszłym roku
Lecz jestem sama spójrzcie
nie ma nikogo wokół

I lat mi wcale
nie ubywa
ale
czy jestem dziś szczęśliwa

Jestem
choć nie ma mnie od dawna
choć tyle wiem o świecie
to wam zazdroszczę
to wy żyjecie
lecz nie mam żalu
przecież
przecież
też kiedyś byłam na tym balu

I z tej tu zimnej olejnej oddali
ja marzę czasem
żeby zachłysnąć się oddechem
zanurzyć się w powietrza fali

Lecz mogę tylko na was patrzeć

Taką mnie namalował Dali

Dodaj komentarz