O nieprzemijającym zachwycie

Niedawno, podczas mojego spotkania autorskiego, 7 grudnia, jedna z pań z widowni zadała mi świetne pytanie, które gdzieś tam we mnie wciąż się kołacze. Spytała, czy myślę, że kiedyś przeminie we mnie ta moja fascynacja poezją? Świetne pytanie, prawda?

Odpowiedziałam, że nie; myślę, że nie minie, bo co chwilę można spotkać nowy, wspaniały wiersz, który nas zachwyci.

Przede wszystkim nikt nigdy nie zdoła przeczytać, zapoznać się z wszystkimi książkami, które powstały do tej pory, ani też z tymi, które powstają w chwili obecnej, ani też z tymi, które dopiero mają powstać… Hmm, już sam ten fakt, właściwie ta myśl – już to jest niesamowite.

Jeśli mówimy o książkach , to tym samym mówimy o autorach – czy jest sposób, by poznać wszystkich autorów? Polskich, Europy, świata?

A poza tym, jest tyle miejsc, w których można spotkać się z poezją, natknąć na wiersz, że trudno byłoby uniknąć takiego, który nas zachwyci albo po prostu spodoba nam się. Pomijając tomik poetycki, który sam w sobie, z natury rzeczy jest źródłem i „dostawcą” poezji, mamy też czasopisma albo poświęcone poezji, albo takie, w których czasem jakiś wiersz się pojawia; mamy internet, źródło wręcz nieograniczone – i nieograniczone możliwości, żeby poszukać bądź po prostu przypadkiem znaleźć jakiś utwór, co wpadnie nam w serce, pamięć, w głowę…

Czasem ktoś nam pokaże wiersz swój albo kogoś innego, czasem usłyszymy kawałeczek poezji w radiu albo w telewizji. Wiele różnych możliwości.

I ten wstęp dość długi, to dlatego, że odkryłam niedawno taki wiersz, który znów bardzo, bardzo mi się spodobał. Czyli: czy przejdzie mi ta choroba, zwana fascynacją poezją – chyba nie ma szans! 🙂 🙂

To wiersz „Moje niebo” Ireny Posiewko, poetki z Augustowa, którą poznałam jednak w innym magicznym miejscu, czyli w Kazimierzu nad Wisłą. Czytajmy, myślę, że wiele osób po przeczytaniu wiersza będzie mogło o nim powiedzieć, że to też „moje niebo”…