Niedawno dostałam z
Radia Łódź pokonkursowy tomik z oktostychami. Niewielka, urocza książeczka,
w której znalazł się także mój oktostych, wysłany na konkurs poetycki, który to
konkurs związany był z trzydziestą rocznicą śmierci mistrza oktostychów –
Jarosława Iwaszkiewicza. No cóż, nie zdobyłam miejsca pierwszego ani
wyróżnienia, ale bardzo się ucieszyłam, że jestem w tym tomiku. Myślałam, że będzie tam wiele wierszy, a mój jednym z wielu, bo też napłynęło ich na
konkurs 357. Tymczasem jest ich w tomiku kilkanaście, więc tym bardziej jest mi
miło, że został zauważony.
Zresztą, większość z tych tomikowych oktostychów to przepiękne wiersze,
bardzo „poetyckie”, kunsztowne. Aż żal, że nie mogę ich pokazać, żeby nie łamać
praw autorskich.
Poza tym, muszę się przyznać, zakochałam się w oktostychach, mam ich już dość sporo. Oto dwa z nich – „Mariańskie Łaźnie 1924” i „Parasolki”.
Ten wydrukowany w tomiku to „Mariańskie Łaźnie”.
Mariańskie Łaźnie 1924
Piękne panie,
panowie zacni obok bryczki.
Parasolki z
koronki, fraki, rękawiczki.
Grzeczne muszki,
kokardy. Kawaler i panny.
Skrzą się w słońcu
sepiowym kropelki z fontanny.
Na nic romans,
śmiech, spacer, kąpiel pana Kneippa.
Kurort to jest
chwilowych kuracjuszów knajpa.
A świat jeden to
wielki gwarny jest gościniec.
Tyle tutaj się
dzieje. Wnet zniknie, przeminie.
Parasolki
Parasolki
kolorowe z lekkiego płócienka
na
patyczkach lakierowych z jasnego drewienka
przepływają
jak żaglowce po modnym deptaku
jakby
z klatki ktoś wypuścił stado rajskich ptaków.
Płyną
żagle na leciutkich z bambusa stelażach.
Bóg
wie jeden któż to takie cudeńka nastwarzał.
Mamią
niczym świecidełka na wiejskim jarmarku.
Przepływają,
przemykają i znikają w parku.