Wspomnienia spod choinki

Moja choinka jest nieduża, ma jakiś metr wysokości, ale to, co na niej zawiesiłam, to mogłoby przyozdobić co najmniej dwie i do tego dwa razy większe!

Moja choinka jest szalona! Milion światełek, milion kolorów, odblasków, zabłyśnięć, refleksów. Ozdób też milion. Wśród nich złote, srebrne, perłowe, czerwone i wszechkolorowe łańcuchy, bombki, świecidełka. Bombki różne, bombka-kotek i bombka-mikołajek, muchomorek, z gałązką choinkową, bombka-szyszka, bombka-gwiazdka z perełkami (warkocz komety?) albo gwiazdka-poduszka, albo gwiazdka druciana z perełkami, jakiś misiek w zimowej chatce, kolorowy sopel lodu, jakiś słomiany aniołek. I wiele innych, niewymienionych. Nie darmo mówi się: ustrojony jak choinka.

         

         

Chyba każdy ma wspomnienia z dzieciństwa z choinką w tle. Podobnie jak wiele osób, tak i ja wspominam, że staraliśmy się z moim bratem przyłapać rodziców na podrzucaniu prezentów pod choinkę, ale nigdy nam się to nie udało. Kolację wigilijną jedliśmy w kuchni, a wielka, zielona i żywa choinka stała w tzw. dużym pokoju. Przed kolacją prezentów pod nią nie było – sprawdzaliśmy, wołani przez babcię do świątecznego stołu, a kiedy wracaliśmy do pokoju po kolacji – wszystkie podarki leżały spokojnie, jakby od zawsze, pod drzewkiem i już na nas czekały. Podejrzewaliśmy, że to sprawka taty, ale nie przyłapaliśmy go nigdy na gorącym uczynku…

     

     

Innym wspomnieniem „spod choinki” jest to, jak po rozpakowaniu prezentów następował podział słodyczy. W czasach dawniejszych nie było tylu i takich słodyczy jak dzisiaj, że nie wspomnę o słynnych pomarańczach, przybywających do polskich dzieci przez wielkie morza na tajemniczych statkach, docierających szczęśliwie do polskich portów. Dostawaliśmy więc taką samą ilość słodyczy i potem każde z nas mogło jeść do woli ze swojej torebki. No i trzeba było tej swojej torebki pilnować, żeby się nie pomyliły. Większy łakomczuch prędzej zjadał swoje łakocie i potem było ciężko.

Pamiętam też naszą choinkowa zabawę. Nasza choinka, ta z lat dzieciństwa, była duża, dużo też na niej było ozdób, i kupowanych, i robionych przez nas samych, w domu albo w szkole. Najbardziej pamiętam wielkie bombki, na których były różne rysunki. Nasza zabawa polegała więc na zgadywaniu, gdzie wisi bombka (albo inna ozdoba), na której jest narysowany np. domek albo aniołek. Bardzo mile wspominam tę choinkową zabawę.

Szkoda, że te święta zamiast trzy dni nie trwają trzydzieści… Szkoda, prawda?