Smok Juliana Tuwima

Po krótkiej przerwie wracam do kapusty w wierszach; tym razem chodzi o smoka-wegetarianina, który jedząc m.in. kapustę ze smoka zmienił się w smoczka… Taki smutny los go spotkał. A doniósł o całym wydarzeniu i mistrzowsko je opisał sam Julian Tuwim. Mistrz. Więc nie dziwota, że wiersz o smoku to małe arcydziełko. Popatrzcie tylko na rymy, rymują się trzy wersy, co rzadko się zdarza, a poza tym jakie są świetne! „Pora” w trzech znaczeniach! A do tego dowcip, poczucie humoru…

Ten wiersz można czytać wiele razy i wciąż nim się …delektować!

Julian Tuwim

Smok
 
 Na Wawelu, proszę pana,
mieszkał smok, co zawsze z rana
zjadał prosię lub barana.
Przy obiedzie smok połykał
cztery kury lub indyka,
nadto krowę albo byka.
Nagle raz, przy Wielkim Piątku
Krzyknął: Coś tu nie w porządku!
Poczuł wielki ból w żołądku.
Potem spuchła mu wątroba,
dwa migdały, płuca oba.
Jak choroba, to choroba!
Smok pomyślał, proszę, proszę.
Nie mam zdrowia za dwa grosze.
Czas już zostać mi jaroszem.
I smok biedny od tej pory,
by oczyścić krew i pory,
jadał marchew, jadał pory,
groch, selery i kapustę.
Wszystko z wody i nietłuste,
żeby kiszki były puste.
Tak za roczkiem mijał roczek.
Smok nasz stał się jak wymoczek.
Wprost nie smok, lecz zwykły smoczek.
Odtąd każda mądra niania
dziecku daje go do ssania.
 
Delektujmy się więc tym wierszem. Dziś, w pierwszym dniu zimy, o czym donoszą google tak:
Pierwszy dzień zimy
 
Zimy, o której – tej prawdziwej, jak na tym obrazku niżej – możemy już tylko wspominać…
Źródło zdjęcia:http://www.tapety24.org