Bolesław Polnar. Odszedł. Smutek i żal

Wczoraj po południu pojechałam do centrum. Wysiadłam z autobusu i ruszyłam w kierunku ratusza z duszą na ramieniu, chyba tak mogę nazwać to, co czułam. Potem przeszłam wzdłuż i wszerz Krakowską, znów wróciłam do ratusza, tym razem z innej strony, potem jeszcze odwiedziłam kilka starych przyrynkowych uliczek.

I nic! Po prostu nic! Myślałam, że powiewać gdzieś będzie jakaś czarna chorągiew, jakiś cień gdzieś zobaczę, może zauważę coś w rodzaju ciszy. A tu nic. Życie toczy się dalej. Ktoś odszedł, nie ma go i już nie będzie, jest smutek i żal, ale życie toczy się dalej.

Kiedy rano dowiedziałam się, że zmarł Bolesław Polnar byłam w szoku, w jednej z rozmów, kiedy przekazywałam tę smutną wieść, nawet się popłakałam… Przecież znaliśmy się. Kiedy teraz myślę, to wiele razy drogi moje i Bolka gdzieś tam przecinały się, stykały, zbliżały. Zaczynam sobie te momenty przypominać.

To ja odkryłam, że BP Atelier, gdzie odbywały się tylko wernisaże, może być wspaniałym miejscem na spotkania z poezją i moje spotkanie autorskie było pierwszym, które tam, na Pasiecznej się odbyło.  To pierwsze było 1 grudnia 2007 roku, a na drugim, które miało miejsce 28 listopada 2008 roku, wspominałam o tym moim pierwszym wieczorze, tym moim  „odkryciu” galerii dla literatury. Złożyłam więc mój podpis na słynnym jeleniu, na którym podpisywali się goście galerii.

To mój dzwoneczek otwierał wernisaże i spotkania autorskie w galerii, bo kiedy dowiedziałam się, że Iwona, żona Bolka zbiera dzwoneczki, to dałam mój dzwonek Bolkowi, żeby przekazał go Iwonie. Ale on zostawił go w galerii.

Kiedy poprosiłam Bolka o zrobienie okładki dla „Prowincji”, opolskiego kwartalnika kulturalnego, który kiedyś wychodził w Opolu, zrobił to, bez honorarium, dla wsparcia fajnej inicjatywy. Dostałam wtedy dwa jego rysunki, jeden mi podarował, co bardzo mnie wzruszyło.

Wzruszyło mnie też to, że również bez honorarium i od razu zgodził się być jurorem w konkursie plastycznym na plakat związany z „Dekadą Kości i Stawów 2000-2010”, który swego czasu chciałyśmy zorganizować z prezes Opolskiego Stowarzyszenia Chorych na Reumatyzm Milenium Brygidką Widerą.

Kilka razy byłam uczniem rysunku na warsztatach, które prowadził w galerii na Pasiecznej. Je jestem plastyczną „nogą”, choć jak mówią, rysować można się nauczyć, więc może tylko brak mi cierpliwości, by wykopać ukryte „talenta”. Ale widziałam, jak Bolek uczył zdolniejszych ode mnie. I sama zobaczyłam, bo mi pokazał, jakimi schematami posługujemy się w oglądaniu i widzeniu świata i rzeczy – kubek, który narysowałam oddawał moje wyobrażenie o kubku „w ogóle”, a nie przedstawiał ten konkretny, który stał przede mną na stoliku i który miałam narysować. W momencie kiedy pojawiła się modelka i usiłowałam narysować jej stopę, po prostu zrezygnowałam… Narysowanie stopy podobnej do stopy przerastało moje zdolności albo moją …cierpliwość.

W poście z 28 lutego 2011 roku wspominałam Las Sztuki sprzed czterech lat, ten pierwszy, czyli Zimowy Las Sztuki 2008, w którym brałam udział, „wywieszając” na ścianie moje wiersze. Zamieściłam wtedy moje zdjęcie z Bolkiem, opatrzone podpisem: „Czy te oczy mogą kłamać?…” Zawsze się śmieję, patrząc na spojrzenie Bolka, którym mnie wówczas obdarza!

Tak oto przewijał się Bolek Polnar gdzieś tam na ścieżce mojego życia. Znałam go, choć nie była to żadna przyjaźń czy głęboka znajomość. A w jakiś taki „Bolkowy” sposób była to znajomość ciepła.

Zostanie w mojej pamięci, choćby ze względu na piękne plakaty i zaproszenia, które zrobił na moje spotkania poetyckie.