Ryszard z Bieszczad i Maria Magdalena

Ryszard z Bieszczad i Maria Magdalena – to dość dziwne zestawienie, prawda? Ona – wiadomo – odniesienie do Biblii, Drogi Krzyżowej, męki Chrystusa, ale i grzesznica, a potem kobieta nawrócona. Upraszczam, oczywiście, ale chodzi tylko o hasłowość dwu zestawionych określeń, w tym przypadku dwu osób. On, czyli pierwsza osoba w moim tytule, kojarzy się z określaniem kogoś w sposób raczej ironiczny, prześmiewczy, niepoważny, taki kabaretowy (Ryszard z Bieszczad to tak jak Jożin z Bażin, tak mi się kojarzy…). Tak więc zestawienie nietypowe.

A skąd ono się wzięło? Idę sobie po sklepie jakimś, po jego części kosmetycznej, oglądam piękne opakowania, bo opakowania artykułów kosmetycznych są piękne, kolorowe, artystyczne, treściowe itd., i nagle wzrok mój trafia na… Ryszarda z Bieszczad. Nieco się wyróżnia, bo dość mało barwny, przez to jakby ekologiczny, taki monochromatyczny, a treść, którą reklamuje tekst na jego froncie… jest szalona.

Więc cały projekt mydełkowy tego Ryszarda jest szalony, i trudno się nie śmiać lub choćby nie uśmiechnąć! 🙂 Szalony, czyli jakiś niezbyt współczesny, niezbyt nowoczesny i nieprzystający do aktualnej, modnej i koniecznej, wielofunkcyjności i wielozadaniowości. I jeszcze przedstawiony w dość przewrotny sposób!

Bo to mydło. I ono robi tylko to, co ma robić mydło!

I tu przypomina mi się mój wiersz z tomu „Czarna aureola” pod tytułem „Przed sądem”, w którym wspomniana jest Maria Magdalena właśnie. I wspomniane też tam są różne współczesne nowoczesne i nęcące niebywale artykuły kosmetyczne i inne nęcące niebywale pułapki kosmetologii… 🙂

Oto dowody…